Artur Drożdżak

Przedstawiał się jako ofiara złych kobiet

32-letni Piotr K. mścił się na byłych partnerkach 32-letni Piotr K. mścił się na byłych partnerkach
Artur Drożdżak

Oskarżony przed sądem przedstawiał się jako ofiara złych kobiet, które spotkał na swoim życiu. Ostatni wyrok usłyszał za sprawą 21-letniej Marty N., którą zmusił do... założenia pętli na szyję.

Piotrek miał dla Marty takie propozycje samobójstwa: mogłaby rzucić się pod pociąg lub podciąć sobie żyły, ale osobiście doradzałby jej powieszenie się, bo taka śmierć jest najszybsza, a skutek pewny.

Przyniósł z przedpokoju drabinę i ustawił pod metalową belką konstrukcyjną umocowaną pod sufitem. Polecił Marcie obciąć kabel od odkurzacza, bo sam tego nie chciał robić, aby nie zostawić odcisków palców. Z kabla kazał zrobić pętlę i umocować na belce. Potem zachęcił, by weszła po szczeblach na szczyt drabiny i założyła sobie pętlę na szyję.

- Pozostaje ci tylko kopnąć drabinę - doradził. Dodał, że to jest ten moment, w którym powinna wybrać swoje życie albo syna, którym zajmą się jego „kolesie”. Marta zwlekała, przedłużając czas na podjęcie ostatecznej decyzji.

- Wiesz co, jednak zaczekaj, zejdź jeszcze z drabiny, bo zapomniałem zgasić światło, a sąsiedzi mogą coś zobaczyć - Piotrek powstrzymał dziewczynę.

Gdy stanęła na podłodze, zapytał, jak się czuje. Stwierdził, że on tak się czuł cały dzień i dlatego chciał jej dać nauczkę. Potem pozwolił, by się do niego przytuliła, pocałował w czoło, objął. O samobójstwie Marty już nie było mowy.

Teściowa, Kaśka, Monika

Jak się ma 19 lat, to człowiek niewiele wie o życiu. Z Piotrkiem było tak samo, ale serce nie sługa, dlatego w tak młodym wieku wziął ślub z Kaśką. Początkowo sielanka, dobry seks, luz blues, zero obowiązków, bo dwójką dzieci zajęła się żona.

Z czasem jednak do Piotrka dotarło, że w jego małżeństwie to teściowa gra pierwsze skrzypce. Rządziła córką, wtrącała się na każdym kroku, więc młody zięć przez pewien czas to znosił, ale w końcu nie wytrzymał.

Zaczął od ostrych słów, potem już były konkretne groźby, że zabije, spali samochód, porwie wnuka. Teściowa złożyła wniosek o ściganie. W prokuraturze miała kuzynkę, więc wiedziała wszystko o sprawie zięcia. Skończyło się dla Piotrka wyrokiem. Przestał się wtedy patyczkować z żoną, stał się wobec niej agresywny i wulgarny. W tamtym czasie popadał też w konflikty z prawem i miał nowe wyroki: za wymuszenia, oszustwa, zniszczenie mienia, grożenie świadkowi.

W małżeństwie wytrwał sześć lat, rozpadło się, kiedy poszedł do więzienia na trzy i pół roku. Po wyjściu na wolność wdał się w związek z Moniką, ale po trzech miesiącach maltretowania wybranka powiedziała koniec. Miała dość zachowań Piotrka, który skopał ją po całym ciele, szarpał za włosy, kazał klęczeć na kolanach i powtarzać poniżające ją słowa. Ponownie usłyszał wyrok. Miał zakaz zbliżania się do dziewczyny, musiał zapłacić rekompensatę za krzywdy. Najbardziej wkurzył się jednak, gdy sąd w Dębicy kazał mu przeprosić Monikę. To dla niego było poniżej godności.

Nowa wybranka: Marta

Następną jego partnerką była Marta. Studiowała architekturę, wysoka, szczupła dobra partia z Krakowa. Zamieszkali razem i było ekstra.

Piotrek miał gest, zaprosił ją na wycieczkę do Egiptu i tam spędzili Sylwestra. Sfinansował wyjazd jako prezent gwiazdkowy. Pomagał przy remoncie mieszkania, przeprowadzkach, wychowaniu dorastającego syna, który mieszkał z Martą po jej rozwodzie. Było super do czasu, gdy przypadkowo Marta zorientowała się, że Piotrek ją zdradza. Poczuła się oszukana, poniżona i postanowiła zerwać znajomość. Kazała mu się wyprowadzić. Początkowo przyjął to spokojnie, ale to były pozory, bo w środku emocje kipiały.

Dzwonił do Marty, pisał sms-y, chciał się spotkać. Potem zaczął się domagać zwrotu 3 tys. zł za wyjazd do Egiptu i 2 tys. kosztów remontu w mieszkaniu. Rzucił wtedy groźnie brzmiącą formułkę, że jeśli mu nie odda pieniędzy, to „wyśle do niej bicepsy” i wyegzekwuje kasę.

Marta ze strachu odmawiała spotkania pod Krakowem, ale w końcu uległa i Piotrek wsiadł do jej auta. Uzgodnili, że pojadą do jej mieszkania. Podczas jazdy powiedział Marcie, że ją zabije, aby już nie była z nikim innym, gdy on pójdzie do więzienia. Mówił, że nie może znieść myśli, że obcy mężczyzna będzie uprawiał z nią seks w kuchni na blatach, które to on zamontował w czasie remontu mieszkania. Nagle złapał Martę za szyję i bił jej głową o kierownicę.

- Ukręcę ci łeb, jeśli nie będziesz wykonywała moich poleceń - ostrzegł, po czym dodał, że najlepiej byłoby zginąć w czołowym zderzeniu aut - nie krył, że jest zdolny do spowodowania takiego wypadku.

List pożegnalny

Kiedy dotarli do mieszkania, kazał Marcie pisać list pożegnalny. Groził, że jeśli nie spełni jego żądań, wykona telefon, aby ktoś „zajął się jej synem”. Podyktował treść listu, a gdy ofiara dalej się sprzeciwiała, kazał wybierać: albo ona, albo życie syna. Marta pod przymusem skreśliła kilka zdań: że nie może dłużej żyć, bo jest taka zła i przepraszała za to. Pod dyktando dodała, że „najlepiej jak się powiesi”.

Doprowadzona do desperacji weszła na drabinę i założyła na szyję pętlę z kabla, który odcięła z odkurzacza. Wtedy Piotrek kazał jej zejść na podłogę i zapytał, jak się czuje. Uśmiechnął się, że teraz ona wie, jakie targały nim emocje po tym, jak z nim zerwała.

Już nie namawiał do samobójstwa i spalił list, rozwiązał kabel i odstawił drabinę. Dopytywała się, czy Marta zdaje sobie sprawę, jakie spowodowała w nim straty moralne. Kiedy nie udzielała odpowiedzi, bił po twarzy i kopał po całym ciele. Nagle jednak zmienił front.

- Ja cię kocham, możesz się do mnie przytulić - zachęcał swoją ofiarę.

Usnęli obok siebie. Po godzinie dziewczyna wymknęła się do koleżanki i zawiadomiła policję. Kiedy funkcjonariusze się zjawili, Piotrka już nie było. Zatrzymali go kilka dni później.

Oskarżony: winne kobiety

Marta przedstawiła swoją wersję zdarzeń, a Piotrek skrajnie odmienną. Opowiadał, że to ona dążyła do samobójstwa, a on ją od tego odwodził. Przyznał się do kilku uderzeń, ale zaprzeczał, by pomagał w odebraniu sobie życia.

- Traktowałem to jako grę i czekałem, kiedy przestanie mnie szantażować swoim zachowaniem. Poprosiła o drabinę, weszła na nią, sama zawiązała linę przez belkę. Wystraszyłem się i kazałem jej zejść. Pierwsza zaczęła mnie bić i wtedy wpadłem w furię, oddałem jej ciosy - wyjaśniał.

Prokurator chciał dla niego dwóch lat więzienia, obrona wnosiła o uniewinnienie. W ostatnim słowie Piotr K. przedstawił się jako ofiara złych kobiet: żony, teściowej, Moniki, Marty.

Wyrok skazujący

Sąd Okręgowy w Krakowie nie dał wiary oskarżonemu, skazał go na półtora roku więzienia. Zauważył. że Piotr K. w relacjach z kobietami wypracował pewien model zachowania i zastosował go także wobec Marty. Werbalnie współczujący, czuły i opiekuńczy, w sytuacjach dla niego trudnych i stresujących stawał się impulsywny i agresywny. Nie miał z tego powodu poczucia winy i nie analizował skutków swoich zachowań. Dlatego, gdy został odtrącony przez dziewczynę i wyrzucony z mieszkania, przestał nad sobą panować i szukał zemsty.

Zdaniem sądu, Piotr K. udzielił Marcie N. instrukcji, jak się zabić. Przyniósł drabinę i był skuteczny, bo dziewczyna założyła pętlę. Choć nie planowała samobójstwa, podjęła taką decyzję pod jego wpływem. Sąd zauważył, że celem mężczyzny nie była śmierć ofiary, ale samo podjęcie przez nią decyzji, by się zabić. Gdy to osiągnął polecił, by zeszła z drabiny.

- Prowadzona przez oskarżonego gra, a może makabryczna zabawa spełniła znamiona przestępstwa nakłaniania do targnięcia się pokrzywdzonej na swoje życie - stwierdził sąd.

Po odwołaniu obrońcy Sąd Apelacyjny w Krakowie zmienił kwalifikację prawną czynu i złagodził wymiar kary na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 5 lat. Uznał, że brakuje podstaw, by stwierdzić, że Piotr K. godził się na udzielenie pomocy w samobójstwie Marty N., ale z pewnością zmusił ją groźbą do określonego zachowania i w ten sposób ograniczył jej wolność. Ten wyrok jest prawomocny.

Artur Drożdżak

Dziennikarz zajmujący się sprawami sądowymi i prawnymi specjalizujący się w zagadnieniach karnych. Częsty uczestnik rozpraw w sądach na terenie całej Małopolski, głównie w Krakowie, Tarnowie i Nowym Sączu. Były wykładowca dziennikarstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim, Uniwersytecie Pedagogicznym i Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.