Życie bez miłości upływa zawsze na tęsknocie za tym uczuciem

Czytaj dalej
Fot. Tomasz Bołt
Paweł Gzyl

Życie bez miłości upływa zawsze na tęsknocie za tym uczuciem

Paweł Gzyl

Co u Pana słychać? Rozmawiamy z Markiem Dyjakiem.

Pana znakiem rozpoznawczym jest zachrypły wokal. O takim głosie mówi się, że konserwuje się go za pomocą whisky. A Pan przecież jest teraz abstynentem.

Nie piję już prawie dziewięć lat. Ten głos to może przez papierosy. Bo codziennie biegam do kiosku - i wypalam prawie trzy paczki dziennie. To bardzo dużo. Dlatego jestem teraz na etapie zastanawiania się, co zrobić, aby poradzić sobie i z tym nałogiem. Tym bardziej, że ja wcale nie lubię swojego głosu. Ale od zawsze taki miałem. No i chcąc nie chcąc muszę się nim posługiwać.

Na koncertach daje Pan radę?

Ja podchodzę do występów siłowo. I każdy muszę odchorować kilka godzin. Ale na razie jeszcze oddycham i śpiewam.

Pana występy zaskakują tym, że są na nich tłumy kobiet. To one Pana najbardziej rozumieją?

Kobiety przede wszystkim są bardziej wrażliwe. I mają takie instynkty, których my nie mamy. Mówi się, że kobiety nie znają litości. Może w relacjach między kobietami, bo wobec mężczyzn mają w sobie dużo ciepła, dzięki któremu potrafią się zaangażować mocno choćby w sytuację człowieka złamanego przez życie.

Nadal mieszka Pan na prowincji?

Tak. Dwadzieścia kilometrów od granicy z Ukrainą w małym miasteczku. Mieszkam prawie przy samym rynku. Mam tutaj pełen spokój. Teraz już nie uczestniczę w żadnych zabawach czy bankietach. Najwięcej czasu spędzam po prostu w domu. Czasem trochę zatęsknię za dużym miastem, ale nie wiem, czy miałbym jeszcze siłę uczestniczyć w nocnym życiu Krakowa czy Warszawy.

Niedawno ukazał się Pana nowy album. W zapowiedziach wytwórni „Pierwszy śnieg” jest określany jako „płyta autobiograficzna”. Jak to możliwe, skoro autorami tekstów są inni twórcy?

Żeby wykonać jakąś piosenkę, muszę się w niej za każdym razem odnaleźć. To nie jest tak, że wybieram pierwszą z brzegu i śpiewam. Ten proces wyszukiwania i wybierania utworu trwa czasem u mnie bardzo długo. Zresztą już sam tytuł tej płyty - „Pierwszy śnieg” - mówi, że znajdujące się na niej utwory opisują pewien stan ducha, który ogarnia człowieka, kiedy patrzy za okno i widzi nadchodzącą zimę.

Robert Kasprzycki czy Mirek Czyżykiewicz, których śpiewa Pan piosenki na tym albumie, mieli zupełnie inne doświadczenia życiowe niż Pan. To nie jest przeszkodą?

- Oni mi towarzyszyli całe życie. Słuchałem ich płyt, chodziłem na koncerty. I okazało się, że poetycki kod ich tekstów jest także we mnie. Dlatego bardzo kocham te piosenki i je śpiewam.

A dlaczego zaniechał Pan pisania własnych tekstów? Przecież kiedyś tak było.

Ja piszę bardzo źle. Jeżeli więc są wokół mnie ludzie, którzy to robią przepięknie, to dlaczego ich nie wykorzystać? Podejrzewam, że to, co bym próbował sam na siłę napisać, byłoby niezłym kabaretem. A ja nie zamierzam iść w tym kierunku.

Większość piosenek z nowej płyty opowiada o różnych rodzajach miłości. To najbliższy teraz Panu temat?

Chyba zawsze tak było. Ale różnie się to przejawiało. „Pierwszy śnieg” jest wyznaniem miłości. Choćby do mojej zmarłej mamy w piosence „Synku wstań”, ale też do kobiety w „Laurze”. Miłość jest przecież najważniejsza. Życie bez miłości upływa na tęsknocie za tą miłością, więc też jakiś rodzaj miłości się przez to przejawia.

Większość nowych piosenek to ballady jazzowe. Nie wolał Pan pozostać przy bardziej typowym dla siebie bluesie i folku?

Taki jest teraz czas dla mnie. Na każdej płycie opisuję konkretny stan, w którym się akurat znajduję. Teraz jestem facetem po czterdziestce, przeżyłem sporo dziwnych historii, niektóre z nich trochę mnie zmęczyły. Zaczynam się z tym wszystkim rozliczać. Coś mnie wzrusza, z innego powodu się śmieję, a jeszcze z innego - jest mi przykro. To przeczulenie najlepiej oddaje się właśnie w balladzie.

Paweł Gzyl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.