Kotki, kociaki i dachowce. Dziś ich święto. Pamiętajmy o tych co na polu

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Wiśniewski
Magda Hejda

Kotki, kociaki i dachowce. Dziś ich święto. Pamiętajmy o tych co na polu

Magda Hejda

Zimowe świętowanie jest ważne dla wolno żyjących kotów, które muszą dzień w dzień walczyć o przeżycie

Światowy Dzień Kota obchodzimy dziś, 17 lutego, czyli w środku zimy. Dla naszych domowych mruczków, sytych, wylegujących się na kanapach, albo wprost na kaloryferach i piecach, data jak każda inna. Zignorują ją z kocim wdziękiem.

Zimowe świętowanie jest ważne dla wolno żyjących kotów, które muszą co dzień walczyć o przeżycie. Niech Dzień Kota krzyczy do nas w przytulnych, ciepłych mieszkaniach, że tuż obok, pod zakratowanym okienkiem piwnicznym, pod krzakiem zamarza kocie życie. Przemarznięty kot, bez szans schronienia się przed wiatrem, mrozem, deszczem tak samo jak my choruje na nerki, zapalenie pęcherza, płuc. Choć ma futro, przegrywa z mrozem.

Chemia zamiast kota

W miastach szybko ubywa miejsc przyjaznych wolno żyjącym kotom. Kiedyś w piwnicy były mile widziane. Ludzie doceniali, że bronią ich dobytku przed gryzoniami. Dziś koty zastąpiła chemia.

Przepisy zobowiązują zarządców budynków do wystawiania trutek bez względu na to, czy w piwnicy mieszkają koty. Jeśli nie ma trutki, jest mandat. Trutkę trzeba wykładać tak, by nie była dostępna dla innych zwierząt (ptaków, kotów, psów), na przykład w karmniku deratyzacyjnym, czyli pudełku z niewielkim otworem, przez który może wejść tylko gryzoń.

Tymczasem administratorzy często idą po linii najmniejszego oporu i środek przeciw gryzoniom wysypują na tacki, które rozkładają na posadzce. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: jak powiedziano mi w firmie deratyzacyjnej, jeden karmnik kosztuje 15 złotych, za tacki płacimy wielokrotnie mniej. Środek wystawiany na tackach ma gorzki smak, podobno nie jest atrakcyjny dla kota i nawet w przypadku zjedzenia nie powinien go zabić, ale karmiciele w trosce o swoich podopiecznych wyrzucają tacki. To spotyka się z potępieniem ze strony administracji i często podsyca wrogie nastawienie do kotów.

Jak chronić koty? Każdy może zażądać od administratora podania na piśmie nazwy środka deratyzacyjnego i sprawdzić, czy wolno go wystawiać na tacce czy musi być umieszczony w karmniku.

Eksmisje z piwnic

Kot w piwnicy coraz częściej jest traktowany jak intruz, w otworach piwnicznych są montowane okna i kraty. Zdarza się to nawet w okresie jesienno-zimowym.

W bloku przy ulicy Francesco Nullo 17 w Krakowie od dwudziestu lat koty wolno żyjące chroniły się przed mrozem w piwnicy. Karmicielka - emerytka w okienku piwnicznym zamontowała nakładkę z ruchomą klapką, którą otwiera wchodzący kot. Dzięki temu piwnica nie wyziębia się. Klapkę ktoś wyrwał. Z końcem listopada w ramach termomodernizacji budynku otwory piwniczne zakratowano i wstawiono okna. Koty zostały na lodzie. Nie tylko w przenośni.

Pewnie nie przetrwałyby zimy, gdyby nie Jan ze Wspólnoty Emaus. Jan zbudował domek dla wyeksmitowanych kotów. Drewniany, trzypoziomowy, ocieplony styropianem. Emaus to wspólnota mężczyzn, którzy pogubili się w życiu, stracili dach nad głową, pracę. Jej początki sięgają końca lat 40. ubiegłego wieku, założycielem był kapucyn o. Piotr, który we Francji opiekował się bezdomnymi rodzinami.

Wspólnoty zarabiają na życie, sprzedając używane, własnoręcznie odnowione meble, sprzęty, ubrania. W Krakowie również przywracają świetność starym meblom, dają im drugie życie. Utrzymują się ze swojej ciężkiej pracy, a że desek mają pod dostatkiem, to Jan pomógł pozbawionym schronienia wolno żyjącym kotom z piwnicy przy ul. Francesco Nullo 17.

Dobra wola

- Co roku wczesną jesienią zwracamy się do administracji, wspólnot mieszkaniowych, zarządców budynków, by w okresie zimowym pozostawiali kotom wolno żyjącym przynajmniej jedno uchylone okienko do piwnicy - mówi Ewa Olszowska-Dej, dyrektor Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Krakowa. To jest jednak tylko prośba urzędu, który nie ma prawa komukolwiek nakazać otwarcia okienka piwnicznego. To kwestia dobrej woli i wrażliwości. Niestety, prawie w każdym bloku, czy kamienicy są zwolennicy i przeciwnicy piwnicznych kotów.

Koty wolno żyjące to nie są zwierzęta bezdomne również w świetle obowiązujących przepisów. Często administracje domagają się ich wyłapania i umieszczenia w schronisku. Ludzie nie zdają sobie sprawy, albo ich to mało obchodzi, że dziki kot zamknięty w azylowej klatce przeżywa traumę, natychmiast traci odporność, stres go zbija.

- Uważam, że koty, które urodziły się jako dzikie, powinny takie pozostać. Oczywiście w sytuacjach ekstremalnych, kiedy kot jest chory, ranny, wymaga pomocy, albo jest po kastracji czy sterylizacji, wtedy na jakiś czas może trafić do schroniska czy pod opiekę innych osób - ale tylko i wyłącznie do czasu, kiedy odzyska siły, wyzdrowieje i wróci do natury. One są zwierzętami dzikimi, nie nadają się do adopcji, właściwie można powiedzieć, że zamykanie ich w schroniskach może nosić znamiona znęcania się nad zwierzętami - tłumaczy dyrektor Ewa Olszowska-Dej.

Sterylizacja

Kraków jakiś czas temu powrócił do sterylizacji i kastracji wolno żyjących kotów, w tym roku na ten cel miasto przeznaczyło 60 tys. złotych. W zeszłym roku w ramach akcji w Krakowie udało się wysterylizować 730 wolno żyjących kotów. Sterylizacja to szansa na dłuższe i lepsze życie dachowców. Jeśli kotka rodzi dwa, a nawet trzy razy w roku, to jej organizm jest wyniszczony.

Niekastrowane kocury w pogoni za partnerką często kończą pod kołami samochodów. Niektóre kocie choroby zakaźne np. białaczka są przenoszone drogą płciową. Sterylizacja eliminuje choroby związane z układem rozrodczym: ropomacicze, nowotwory jajników, macicy, sutków.

To ważne szczególnie w przypadku kotów wolno żyjących, które nie mają szans ani na leczenie, ani na eutanazję w ostatnim stadium choroby. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że większość kociąt urodzonych w piwnicy czy na działkach, nie dożywa nawet roku. Giną z powodu chorób zakaźnych, wyziębienia, niedożywienia, pod kołami samochodów, w wyniku pogryzienia przez psy. Kastrowane kocury nie znaczą terenu, to zwiększa szanse, że ludzie będą tolerować ich obecność w piwnicach.

W akcji sterylizacji podobnie jak w latach poprzednich biorą udział trzy organizacje pomagające czworonogom: Fundacja „Zwierzęta Krakowa”, Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami , Krakowska Fundacja Pomocy Zwierzętom „Stawiamy na Łapy”.

Zabiegi będą wykonywane w kilku lecznicach wybranych przez Wydział Kształtowania Środowiska UMK, wskazanych przez organizacje pro zwierzęce. Akcja ruszy w marcu i będzie trwała do połowy listopada, karmiciele krakowskich wolno żyjących kotów i osoby, które chcą wysterylizować podwórkowe koty, powinny skontaktować się z jedną z trzech organizacji, ta skieruje do lecznicy weterynaryjnej, pożyczy klatkę - łapkę.

Koty w czasie zabiegu zostaną oznakowane, w lecznicy pozostaną sześć dni na obserwacji. Niezależnie od akcji sterylizacji miasto wskaże lecznicę, w której karmiciele kotów będą mogli otrzymać środki przeciwko kleszczom, na odrobaczenie i odpchlenie kotów.

Na ten cel zarezerwowano 6 tysięcy złotych, a na dokarmianie wolno żyjących dachowców 19 tys. złotych. To dobre wiadomości na Dzień Kota, nie tylko dla podwórkowych kotów, ale i dla ludzi dobrej woli, którzy mimo niechęci, wręcz agresji otoczenia, pomagają w miejskiej dżungli przetrwać naszym braciom mniejszym.

W kocie święto wszystkim karmicielom kotów nisko się kłaniam i posyłam WIELKIE DZIĘKUJĘ!

Magda Hejda

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.