Magda Hejda

Raport o ofiarach przemysłu mleczarskiego

10-dniowe cielaki, które powinny pić mleko matek, są od nich brutalnie odrywane 10-dniowe cielaki, które powinny pić mleko matek, są od nich brutalnie odrywane
Magda Hejda

My konsumenci w podświadomości mamy sielskie obrazki krów i cieląt beztrosko brykających lub skubiących trawę na zielonych pastwiskach. Rzeczywistość jest jednak, niestety, zupełnie inna.

Czas to zmienić

Czasem śmiejemy się, albo załamujemy ręce, gdy dzieci na pytanie - skąd się bierze mleko? - odpowiadają: ze sklepu, albo z kartonu. My dorośli przecież wiemy, że mleko jest od krowy i ta wiedza nam wystarcza.

Krowa tak po prostu nie daje mleka. Żeby było mleko, najpierw musi urodzić się cielak. Krowy mleczne rodzą całe życie.

A co z cielakami? Cielaki, szczególnie samce, to „produkt uboczny” przy produkcji mleka, który też jest zagospodarowany i przynosi dochód. My konsumenci w podświadomości mamy sielskie obrazki krów i cieląt beztrosko brykających lub skubiących trawę na zielonych pastwiskach. To wirtualna rzeczywistość reklam przemysłu mleczarskiego.

W rzeczywistości dziesięciodniowe cielaki, które powinny pić mleko matek, są od nich brutalnie odrywane, ładowane do ciężarówek i skazane na wielogodzinne cierpienie w czasie transportu. One są jeszcze całkowicie zależne od mleka matki, nie potrafią jeść innego pokarmu, powinny być karmione substytutem mleka lub roztworem elektrolitów.

Niedawno polski oddział Compassion in World Farming (CIWF) międzynarodowej organizacji, która pięćdziesiąt lat temu powstała w Wielkiej Brytanii i działa na rzecz poprawy losu zwierząt hodowlanych, opublikował raport „Ofiary przemysłu mleczarskiego” opracowany w wyniku śledztwa prowadzonego w latach 2014 - 2016 przez Tierschutzbund Zürich (Związek Ochrony Zwierząt z Zurichu) i Animal Welfare Foundation (Fundacji na rzecz Dobrostanu Zwierząt) przy wsparciu Eyes on Animals. Aktywiści skontrolowali 10 transportów.

Taka jest cena mleka

Z raportu wynika, że przewoźnicy po 9 godzinach podróży nie robili obowiązkowych przerw na pojenie i karmienie zwierząt. Pojazdy miały poidła dla świń, z których cielaki nie były w stanie pić, nie podawano im też substytutu mleka.

Żaden ze skontrolowanych przewoźników nie posiadał odpowiednich urządzeń do pojenia młodych zwierząt ani właściwego pokarmu.

Zgodnie z przepisami unijnymi transport zwierząt nieodsadzonych (zależnych od mleka matki) nie może przekraczać 19 godzin, prowadzący śledztwo ujawnili, że cielęta są w trasie nawet 36 godzin.

10-dniowe cielaki, które powinny pić mleko matek, są od nich brutalnie odrywane.

Są przewożone również gdy temperatura spada poniżej zera i w upale. Spragnione liżą pręty, z głodu ssą brzuchy innych cielaków. Niektóre są tak słabe, że nie mogą ustać na nogach. Są stłoczone, ładowane na kilka kondygnacji. Zdarza się, że klinują im się nogi w szczelinach między podłogą a ścianami bocznymi, niektóre umierają w czasie transportu. Przy rozładunku dochodzi do bicia, popychania, kopania. Autorzy raportu alarmują, że w 2015 roku wewnątrz Unii Europejskiej było transportowanych ponad 3 miliony nieodsadzonych cieląt i jagniąt, a Polska jest trzecim największym w Europie eksporterem nieodsadzonych cieląt, które przewożone są do Włoch, Hiszpanii, Holandii. Tam od razu trafiają do rzeźni, albo są przerabiane na mięso po odchowaniu.

CIWF wystosował apel do Ministra Rolnictwa o zwrócenie szczególnej uwagi na transport nieodsadzonych zwierząt pochodzących z Polski lub przewożonych przez polskie firmy oraz ograniczenie maksymalnego czasu transportu takich zwierząt do 8 godzin. Apel można podpisać na str. www.ciwf.pl/transportcielat

Zakończmy taki transport

Europejskie organizacje prozwierzęce od dawna domagają się likwidacji, albo przynajmniej skrócenia wielogodzinnych transportów żywych zwierząt. Skoro i tak trafią do rzeźni, po co potęgować ich cierpienie, przecież zamiast żywych zwierząt można przewozić w chłodniach ich mięso.

Każdego roku co najmniej miliard kur, trzydzieści milionów cieląt, świń, owiec, kóz, koni jest transportowanych wewnątrz Unii Europejskiej i poza jej granicami. Transport zwierząt na takie dystanse naraża je na skrajne wycieńczenie, odwodnienie, liczne obrażenia, a nawet śmierć.

Nie oszczędza się nikogo - ani starych, ani słabych, ani nowonarodzonych. Wymęczone, osłabione wieloletnią eksploatacją w zamknięciu, z kruszącymi się lub złamanymi kośćmi, bezbronne cielęta, oddzielone od matek i ich mleka, zmuszane są do wielogodzinnego czasem kilkudniowego stania w zatłoczonych ciężarówkach. Głodne, spragnione, przerażone...

Traktowane jak towar, a nie czujące istoty. Stowarzyszenie Otwarte Klatki zauważa, że kontrole to rzadkość, w dodatku tylko 1 proc. z nich dokonywanych jest w trasie. Rządy Niemiec, Holandii, Danii i Szwecji zwróciły się do Komisji Europejskiej o przegląd europejskich przepisów dotyczących ochrony zwierząt w czasie transportu. Głos w tej sprawie może również zabrać każdy obywatel w ramach kampanii „Zakończmy długodystansowy transport zwierząt!”(#StopTheTrucks) organizowanej przez Stowarzyszenie Otwarte Klatki oraz Eurogroup For Animals. Aktywiści domagają się, by transport żywych zwierząt trwał nie dłużej niż osiem godzin, a drobiu cztery.

Spragnione cielęta liżą pręty, z głodu ssą brzuchy innych cielaków. Na miejsce docierają wycieńczone.

Magda Hejda

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.