Tomasz Borejza

Tomasz remontuje bronowicką chatę

Tomasz Kruczek postanowił przywrócić świetność ostatniej, prawdziwej bronowickiej chacie Fot. Joanna Urbaniec Tomasz Kruczek postanowił przywrócić świetność ostatniej, prawdziwej bronowickiej chacie
Tomasz Borejza

Każdy, kto zna Bronowice, zna też niebieską chałupę pamiętającą czasy legendarnego „Wesela”. Niewielu wie, że nie byłoby jej, gdyby nie zaangażowanie Tomasza Kruczka, który tam mieszka

Przeczytajcie rozmowę z Tomkiem Kruczkiem i jego przyjacielem Michałem Pstrusiem, który - akurat wtedy, gdy zajrzałem, by porozmawiać z gospodarzem - pomagał w remoncie łazienki, więc dorzucił swoje trzy grosze.

Co to jest za dom, w którym rozmawiamy?

Jesteśmy w centrum historycznych Bronowic. To jeden z ostatnich, które zostały i który jest zbudowany na bazie typowego układu. Po środku jest sień i dwa mieszkania z jednej strony, a dwa z drugiej strony. Przy czym po jednej ze stron kiedyś była stajnia.

Tę już dawno temu dużym nakładem przerobiono na miejsce do mieszkania.

Michał Pstruś: Ten dom, dom Tomka, widać na archiwalnych zdjęciach tej okolicy. Takich z początku XX wieku. Nie było jeszcze asfaltu, a ten budynek już wtedy stał. To kawał historii.

To twój rodzinny dom, prawda?

T.K.Rodzinny.

Jak się wychowuje w cieniu „Rydlówki”?

„Rydlówka” to jest coś pięknego. W szkole uczyła nas wspaniała polonistka Maria Kozłowska, która kultywowała pamięć o tym miejscu, brała nas tutaj, pokazywała, opowiadała. Wielka kobieta. Ja się zresztą w „Rydlówce” wychowałem, bo babcia oprowadzała wycieczki.

Często się tutaj ludzie zatrzymują?

Bardzo często. Zwłaszcza, że dom jest częścią historycznego szlaku spacerowego. Czasami wejdą do środka, pogadają z babcią, wypiją jakąś kawę. Niektórzy myślą, że to oberża i chcą babci płacić. Inni, to też się zdarza, mylą ją z „Rydlówką”, która jest w głębi. Zwłaszcza odkąd jest zamknięta.

Jeżeli powiem, że to ostatnia bronowicka chata, to przesadzę?

Niewiele. Z pewnością jedna z ostatnich.

A co się tak dzieje ze starymi Bronowicami?

Upadają. W miejsce klasycznej zabudowy, stylu bronowickiego budują hangary, klocki. Ktoś się na to zgadza, daje pozwolenia. W Krakowie problemem jest wyburzenie hotelu Forum. Nie ma jednak żadnego problemu, z tym, żeby zniszczyć historyczny charakter Bronowic - wsi, która jak pisał prof. Stanisław Waltoś, „zyskała w całej Polsce sławę niezwykłą”.

Co zrobiłeś z domem?

Wszystko było robione. Podłogi. Instalacje. Założyłem, z pomocą dotacji, ogrzewanie gazowe. Dociepliłem budynek, ale fasadę zostawiłem taką, jaka była od lat. Musiałem ją tylko wzmocnić, bo się rozsypywała. Kiedy to robiłem, przychodziły pielgrzymki i pytały, dlaczego dom nie jest niebieski, taki jak był od lat. Musiałem uspokajać, że taki będzie.

Wszystko zaczęło się od prostej rzeczy kiedy wszystko jeszcze nie było chaosem

Kosztowna rzecz?

Kosztowna. Szczególnie, kiedy chcesz, żeby to jakiś czas stało.

Nie łatwiej sprzedać działkę?

O wiele łatwiej. Mogłem ją sprzedać za 1,5-2 mln złotych, kupić mieszkanie i mieć spokój.

Sąsiedzi tak robią.

Robią. Tylko po co?

A po co ty to robisz?

Dla historii. Był tu niedawno profesor Jan Rydel. Rozmawialiśmy o tym, że jest „Rydlówka”, ale bronowickich chałup już nie ma. I właśnie coś takiego chciałbym zachować. To nie musi być szlachecki dwór, to musi być miejsce, w którym będzie widać, jak kiedyś żyli tutaj ludzie. Żeby jakiś dzieciak mógł przyjść i się tego dowiedzieć. To jest dla mnie ważne. Widzisz na przykład można było zlikwidować dach, położyć blachę. Byłoby na pewno taniej i szybciej. Ale zamiast tego kładliśmy od nowa starą dachówkę.

Wszystko znika. Wszędzie wygrywają pieniądze.

Działka po działce znikają Bronowice.

Znika działka po działce. Nawet na płocie obok widać „na sprzedaż”.

Boję się, że zostanę z każdej strony osaczony przez deweloperów.

Skąd u Ciebie tak wrażliwość na historię?

Studiowałem historię. Wychowałem się tutaj. Czytam o historii Bronowic. Dobrzy ludzie piszą świetne rzeczy. Maria Rydlowa, Basia Miszczyk, jeszcze kilku innych. Robią świetne rzeczy związane z architekturą. Wyciągają stare zdjęcia. Pokazują charakter miejsca.

Tylko jest na to już późno. Moim zdaniem przegapiliśmy 30 lat.

MP: Deweloperki już się dzisiaj nie da powstrzymać.

W Krakowie nie da się powstrzymać?

Robią, co chcą. Są tutaj budynki, które są kpiną. Nigdy nie powinny były powstać.

Co jeszcze chcesz zrobić?

Sień, ogrodzenie. Kilka innych rzeczy. Ciągle coś jest do zrobienia. Ten dom pochodzi z 1908 roku. Ciągle coś pęka, psuje się, trzeba coś naprawić. Ale nie ma co narzekać. Dam sobie radę.

Zapukał tutaj kiedyś ktoś z urzędu, żeby zapytać, czy da się pomóc?

Zdarzyło się raz. Jakieś 15 lat temu. Naprzeciwko stała stara stodoła. Chcieli robić kanalizację i ona im nie pasowała. Jakaś pani urzędniczka, nie znam nazwiska, nie pamiętam skąd była, przyszła zapytać, czy mogą ją rozebrać. Babcia się zgodziła pod warunkiem, że wyniosą wszystko, co w niej było. Rozebrali ją. A ja zapytałem się tej urzędniczki, co mogę zrobić z tym domem. Ona odpowiedziała: „ubezpieczyć i podpalić, będzie pan miał spokój”. Ale poza tym? Nigdy, nikt. Nie ma takiej możliwości. Oni niszczą, a nie budują. Zobacz, co się tutaj dzieje. Budują hangary, klocki.

Ale nie chodzi o to, żeby nie budować w ogóle?

Oczywiście, że nie. Chodzi o to, żeby budować z szacunkiem dla miejsca, jego charakteru. Niech to, co powstaje jakoś wygląda. Niech nawiązuje do historii tego miejsca i bronowickiej architektury.

Mówiłeś, że studiowałeś historię. A jednocześnie remont potrafisz zrobić sam. To rzadkie.

Studiowałem, zrobiłem nawet pięć lat, ale się nie obroniłem. Z czegoś trzeba żyć. Nie pochodziłem z bogatej rodziny, więc od dzieciaka robiłem jakieś malowania, remonty. Tak się wszystkiego nauczyłem. Dzięki temu i pomocy kolegów teraz radzę sobie z tym remontem. A do zrobienia było bardzo dużo. Dom się w zasadzie walił. Szczególnie z dachem i strychem było dużo kłopotu.

Czego byście sobie życzyli dla Bronowic?

Nie wiem, czy już nie jest za późno, żeby sobie czegoś życzyć. Nie wiem, czy nie jest za późno.

Remont jest w toku. Jeżeli ktoś w magistracie albo Krakowie w ogóle, chciałby pomóc, to niebieską chałupę, która stoi przy ul. Włodzimierza Tetmajera, nieopodal słynnej „Rydlówki”, zna w Bronowicach każdy i każdy do niej zaprowadzi. Przydałoby się jej nowe ogrodzenie. Przydałyby się inne rzeczy.

Tomasz Borejza

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.