Joanna Urbaniec

Myśliwy z łukiem: podejść zwierzynę na parę metrów

Paweł Zasuń, polski bowhunter Fot. Artur Drożdżak Paweł Zasuń, polski bowhunter
Joanna Urbaniec

Historia polowania z łukiem to historia ludzkości - mówi Paweł Zasuń, członek PBA (Polish Bowhunting Association) i certyfikowany myśliwy łucznik z Nowej Huty

Łuk służył ludziom do polowania 30 tysięcy lat. Polowali z nim nasi przodkowie i początkowo w historii pojawił się jako narzędzie myśliwskie.

Złośliwi mówią, że to patyk ze sznurkiem i ja się z tym zgadzam, bo tak było kiedyś. Współczesne łuki myśliwskie to narzędzia bardzo precyzyjne, niesamowicie mocne, wyjątkowo celne i pozwalające średnio wykwalifikowanemu łucznikowi z odległości 30 metrów trafiać w cel wielkości złotówki i to raz za razem.

Bowhunting jest w wielu krajach traktowany jako alternatywna forma łowiectwa - podobnie jak łowy z ptakiem łowczym. A jak u nas?

W Polsce na chwilę obecną bowhunting nie jest możliwy, natomiast w większości krajów dopuszczających myślistwo łucznicze, polowanie z łukiem jest traktowane jak alternatywna, wymagająca i niemal elitarna forma łowiectwa. Są też kraje, gdzie myśliwych łuczników wykorzystuje się do polowania na zwierzynę, która pojawia się na terenach miejskich. Takim przykładem jest Hiszpania. W Madrycie, podobnie jak w Krakowie, był problem z dzikami, które wchodziły na tereny miejskie. Władze Madrytu zatrudniły ponad 50 etatowych łuczników, którzy kontrolują populację na terenie miasta. Dzięki temu ten problem znikł. W Polsce nie ma takiej możliwości, można natomiast uzyskać uprawnienia łucznika myśliwego i jeździć na polowanie za granicę.

Na czym taki kurs polega?

To kilka dni, podczas których można zapoznać się z technikami i zasadami polowania, z zasadami obsługi i działania współczesnego łuku myśliwskiego. Zdaje się egzamin teoretyczny i oczywiście egzamin praktyczny. Część praktyczna egzaminu na myśliwego łucznika polega na zdaniu pierwszej próby, czyli „próby broadheadów”. Polega ona na oddaniu pięciu strzałów z odległości 18 metrów do celów o wielkości 18 centymetrów grotami myśliwskimi, które mają inną aerodynamikę niż zwykłe groty tarczowe. Ta odległość 18 metrów uznawana jest jako najczęstszy dystans myśliwski, natomiast 18 centymetrów to wielkość wystarczająca do trafienia w komorę u większości gatunków, na które się poluje. Pierwszy strzał musi być celny. Jeżeli się nie uda, to egzamin jest automatycznie oblany. Kolejna część to coś na wzór zawodów 3D. Polega na przejściu po lesie i „polowaniu” na figury zwierząt, ale w przeciwieństwie do zwykłych zawodów trzeba wykazać się znajomością ich anatomii.

Warto dodać również, że sam kurs PBA jest przeznaczony dla myśliwych i osób sympatyzujących z łowiectwem. Zakłada się, że osoba, która przychodzi robić patent łuczniczy w celu polowania, po prostu zna się na anatomii zwierząt, ma coś wspólnego z łowiectwem czy leśnictwem.

Polowanie nie jest we współczesnym świecie odbierane przez opinię publiczną pozytywnie. Jak się ma do tego łucznictwo?

Polowanie z łukiem jest również polowaniem, jednak - nie ujmując niczego kolegom „po kuli” - nie możemy powiedzieć, że jest to jedno i to samo. U nas nie wystarczy mieć dobry sprzęt. Myśliwski dystans przy strzale z łuku to maksymalnie 30 metrów i na ten dystans trzeba podejść; im krótszy dystans, tym większa szansa etycznego, czystego strzału. Strzała myśliwska zabija bardzo szybko. Przy prawidłowym strzale na komorę w kilkanaście sekund.

Rozumiem, że to argument dla ekologów.

Można tak powiedzieć.

Rodzajów łuków jest bardzo dużo, więc jak dobrać odpowiedni dla siebie?

Współczesny łuk myśliwski jest narzędziem bardzo precyzyjnym i sperso-nalizowanym. Ustawiamy siłę naciągu łuku taką, jaką jesteśmy w stanie naciągnąć, długość naciągu odpowiednią do rozpiętości naszych ramion. To wszystko jest wyliczane ze wzorów. Mój pierwszy kontakt z łukiem bloczkowym, po wielu latach strzelania z łuku tradycyjnego, był dla mnie przeżyciem jak z „Gwiezdnych wojen”, natomiast po pewnym czasie nie miałem problemów zarówno ze strzelaniem, jak i z dostrajaniem go do odpowiednich sytuacji.

Rozumiem, że łuk w Polsce możesz mieć, możesz z niego strzelać, ale nie możesz z nim polować.

Wedle polskiego prawa, a dokładniej wedle ustawy o broni i amunicji, łuk nie jest bronią, więc każdy może go sobie kupić w sklepie. Nie ma żadnych obostrzeń i nie jest on uznawany za przedmiot niebezpieczny. Mamy możliwość strzelania w klubach sportowych. Są tam również trenerzy łucznictwa, co prawda sportowego, ale jest to bardzo dobry wstęp do bowhuntingu. Wiele osób zaczynających od łuków sportowych dołącza do PBA i staje się myśliwymi łucznikami. Robią patenty i jeżdżą na wyprawy.

A jak było u Ciebie?

Moja przygoda z łukiem zaczęła się od rekonstrukcji historycznej, od strzelania z łuku tradycyjnego z konia, z takich „patyków ze sznurkiem”, jak mówiłem wcześniej (śmiech).

Polującym z łukiem zarzuca się, że w ten sposób mogą doprowadzić do nasilenia kłusownictwa w naszym kraju.

Wszystko jest kwestią odpowiedzialności ludzi, którzy dostają pewne narzędzie do ręki. Nie chodzi o to, by ograniczać dostęp do czegoś, lecz uświadamiać ludzi, jak to działa i jak się tym posługiwać.

Po pierwsze - łuki, które służą do polowań, są bardzo mocne, o dużej sile naciągu, więc zaledwie 30 procent ludzi potrafi je napiąć (śmiech). Nie mówiąc już o celowaniu i trafieniu zwierzyny. Należy do niej podejść na odległość mniejszą niż 30 metrów, to dystans bardzo mały, wymagający wiele cierpliwości i umiejętności. Nie ma fizycznej możliwości, aby strzelać z łuku np. z samochodu, bo trzeba go przecież gdzieś naciągnąć. Rzecz najważniejsza - żeby dobrze trafiać, trzeba bardzo dużo trenować - na co zazwyczaj nie stać kłusowników. Łuku, z racji jego konstrukcji i wielkości, nie da się schować pod odzieżą i z tego powodu jest od razu widoczny u człowieka, który przemieszcza się po kompleksie leśnym. Z łukiem nie da się polować w porach nocnych, ponieważ nie jest wyposażony w elementy wspomagające oświetlanie, co miałoby polepszyć widoczność. Wreszcie - kłusownika nie interesuje, czy coś jest legalne, czy nie. Od bowhuntera wymaga się o wiele więcej niż od myśliwego kulowego. Samo przygotowanie do polowania, tak aby podejść blisko zwierzyny, jest dla wielu próbą nie do przejścia.

W jakim sensie?

Bowhunter tydzień przed polowaniem jest na diecie: na ryżu, kaszy, melonach czy bananach. Nie ma mowy o kawie, herbacie, używkach czy ostrych przyprawach. Wszystko po to, aby pozbyć się zapachów kojarzonych przez zwierzynę z człowiekiem. Idąc na polowanie trzeba zastosować kamuflaż wizualny, który ma na celu rozmycie naszej sylwetki na tle terenu, w którym się znajdujemy.

Jeżeli nie można polować legalnie w Polsce, to rozumiem, że pasjonaci bowhuntingu gdzieś wyjeżdżają. Gdzie?

Najczęściej jeździmy na Słowację, bo tam polowanie z łukiem jest dopuszczalne.

Małopolska ma problem ze zwierzyną, która wchodzi do miast. Pan uważa, że bowhunter byłby najlepszym rozwiązaniem?

To prawda, mamy duży problem z dzikami i lisami, które wchodzą do miast. Nikt nie jest w stanie nic z tym zrobić, bo załatwienie pozwolenia na odstrzał z broni palnej w mieście jest bardzo trudne na terenach miejskich.

Joanna Urbaniec

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.