Rusini z Nowego Sącza - wspomnienie o zapomnianej mniejszości łemkowskiej

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Łukasz Połomski

Rusini z Nowego Sącza - wspomnienie o zapomnianej mniejszości łemkowskiej

Łukasz Połomski

Łemkowie żyli nie tylko w beskidzkich wsiach. W Sączu mieli swój bank i cerkiew grekokatolicką. A Po 70 latach w Sączu z powrotem działa parafia, a proboszczem wspólnoty jest ksiądz Jan Pipka.

Trudno uwierzyć, że przed wybuchem wojny niemal jedną czwartą ludności powiatu sądeckiego stanowili Łemkowie. Wokół Nowego Sącza osiedlali się od wieków.

Nowy Sącz był dla Łemków ważnym centrum kulturowo-religijnym. Miasta nigdy ich nie przyciągały na stałe. Podobnie było ze stolicą Sądecczyzny.

Nie może zatem dziwić fakt, że grekokatolicy to najsłabiej reprezentowana grupa wyznaniowa w historii Nowego Sącza. W XIX w. jej wyznawcy stanowili niecały procent mieszkańców. W mieście mówiło się na nich Rusini. Spory ich odsetek stanowili uczniowie gimnazjum, którzy w większości wybierali potem zawód duchownego. Mało kto wie, że do I Gimnazjum uczęszczał Maksym Sandowicz, znany dziś jako Maksym Gorlicki - święty kościoła prawosławnego. O ile w okresie zaborów Łemkowie byli integralną częścią społeczności miejskiej, to Wielka Wojna zaważyła na ich postrzeganiu. Polacy pamiętali im, że w 1918 r. we Florynce chcieli stworzyć Republikę Łemkowską, której żywot szybko się skończył.

W XIX w. Łemkowie zaczęli przekształcać się w narodowość, a wszystkie te procesy działy się w Nowym Sączu. Tutaj pojawiła się wówczas Bursa Ruska im. Tarasa Szewczenki, która była stancją dla uczniów gimnazjalnych. Inicjatorem jej powstania byli radca sądowy Piotr Leński oraz komisarz skarbu Bazyli Jaworski. Początkowo objęli opieką swoich współwyznawców uczących się w gimnazjum. W 1894 roku było ich 18, a w 1904 już 100. Poróżnienie ideologiczne doprowadziło do budowy w mieście drugiej bursy. Jedna była związana z orientacją promoskiewską a druga z ukraińską, a do tego mnóstwo Łemków identyfikowało się z Polską.

Pod koniec XIX w. rozpoczęły się starania o budowę cerkwi. W tym czasie unici modlili się w nawie bocznej kościoła farnego, a w większe święta przy ołtarzu bocznym u jezuitów.

Kiedy w mieście pojawił się pomysł budowy kościoła w dzielnicy kolejowej, ludność rusińska podjęła starania o przejęcie tej świątyni. W 1903 r. wnieśli petycję do dyrekcji kolei w Krakowie. Chcieli odprawiać nabożeństwa razem z katolikami przy głównym ołtarzu i zobowiązali się utrzymywać świątynię. Dyrekcja kolei poprosiła ich o spis Rusinów - kolejarzy. Było ich 48 na 4000 mieszkańców dzielnicy. Wobec tych statystyk, kościół w 1903 r. przejęli jezuici.

Łemkowie rozpoczęli starania o budowę cerkwi. Stanęła obok bursy przy ul. Kunegundy. Cerkiew św. Mikołaja była siedzibą parafii grekokatolickiej w 1937 r. liczącej 300 wiernych.

„W cerkwi było znacznie ciekawiej niż w kościołach katolickich. Wchodząc tam z dziadkiem podziwiałem kolorowe ikony, przysłuchiwałem się mowie niby podobnej, ale różnej od naszej i zachwycałem się pięknymi śpiewami. Chociaż powstała na początku XX wieku miała piękny ikonostas i polichromię. Na chórze wspaniale śpiewali na głosy mężczyźni, wydawano komunię pod dwiema postaciami. Wydawało mi się, że zgromadzeni tam modlili się głębiej i bardziej żarliwie, niż w naszym kolejowym kościele” - opisał Stanisław Stanuch.

W stolicy powiatu działała filia ukraińskiego stowarzyszenia kulturalno-oświatowego „Proświta”. Od 1905 r. miała własną czytelnię. Od 1911 r. ukazywała się gazeta „Łemko”, która uchodziła za moskalofilską. Wkrótce redakcja pisma przeniosła się do Gorlic.

Bazyli Jaworski założył też Łemkowskij Bank w Sączu i został jego prezesem. Była to jedna z najważniejszych instytucji finansowych w tym czasie, oferował najkorzystniejsze warunki oszczędzania i zyskał renomę.

II wojna światowa to dramatyczny okres w historii Łemków. Stanęli przed wyborem poparcia - Ukraińców, Rosjan, Polaków lub Niemców. Wielu zmuszono siłą do współpracy z okupantami. Było to tylko prologiem do zniszczenia ich świata w 1947 r. Słynna „Akcja Wisła” zmusiła wielu Łemków do wyjazdu na ziemie zachodnie i północne. Zniknęły całe wioski. Akcja była rzekomą zemstą za działalność UPA, która jednak na tereny Sądecczyzny prawie nie dotarła.

Zanim wyjechali Rusini, zniknęła cerkiew. Świadkowie pamiętają, że w 1945 r. stała w ruinie. Większość Łemków nie wróciła. Świątynię rozebrano.

Po 70 latach znów działa parafia, proboszczem wspólnoty jest ks. Jan Pipka. Mała wspólnota modli się w skansenie.

Łukasz Połomski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.