12 lat więzienia za 13 ciosów nożem
Agnieszka D., która w czerwcu zabiła znanego w Międzyrzeczu Ryszarda Ł. pójdzie do więzienia na 12 lat. Tak zdecydował sąd w Gorzowie.
- Nie chciałam zabić Rysia - mówiła w piątek w gorzowskim sądzie okręgowym Agnieszka D. z Międzyrzecza. Ze łzami w oczach przepraszała w mowie końcowej za to, że w nocy z 25 na 26 czerwca zeszłego roku zamordowała starszego od siebie o 11 lat Ryszarda Ł.
Pamięć szwankuje
Agnieszka D., rocznik 1977, jest wdową i matką sześciorga dzieci. Żadnego nie wychowuje. Na swoje życie przez ostatnie lata zarabiała usługami seksualnymi. Jest alkoholiczką. Niekiedy ma problemy z odpowiedzią na proste pytania. Choćby te dotyczące jej dwóch wcześniejszych wyroków: - Czy była pani karana? - pytał w piątek sędzia? - Nie wiem. Chyba tak. Nie za bardzo przypominam sobie skazanie - odpowiadała.
39-latka przez około dziesięć lat znała Ryszarda Ł. Urodzony w 1966 r. mężczyzna był postacią charakterystyczną. W Międzyrzeczu znany był z tego, że jeździł po mieście za dużym, jak na swój niski wzrost, rowerze. W maju zeszłego roku 49-latek otwierał sportową olimpiadę, którą na miejskim stadionie zorganizował Środowiskowy Dom Samopomocy w Międzyrzeczu.
Przyjacielski seks
Przez większą część znajomości Ryszarda i Agnieszkę łączyła tylko przyjaźń. „Przyjeżdżał do nas do domu na Waszkiewicza, ale wówczas seksu nie uprawialiśmy. Dwa lata temu proponował mi zabawy seksualne, a ja się na to godziłam, bo lubiłam Rysia jako przyjaciela” - opowiadała w zeszłym roku prokuratorowi. Nadszedł jednak czwartek 25 czerwca 2015 r. Ryszard Ł. po południu odwiedził Agnieszkę i zaprosił, by przyszła wieczorem do niego na ul. ks. Skargi. „Około 21.00 sama poszłam do Rysia. Byłam już po kilku dwusetkach wódki”. Ilu? „Wypiłam sześć czy siedem dwusetek. Nie pamiętam. Po pierwszej dwusetce nie odczuwam nawet jej działania”.
Przyjaciel postawił jej kolejną porcję wódki
„O,7 l piłam z gwinta. Rysiu włączył film porno. Chodził po domu, jak zwykle, nago. Rozebrałam się. Rysiu zrobił mi kanapki. Chyba zaczęliśmy się sprzeczać. Miał w ręku nóż. Chyba mu go wyrwałam i uderzyłam go tym nożem. Rysiu przewrócił się na wiadro” - mówiła kobieta po zatrzymaniu. Podczas kolejnych przesłuchań Agnieszka D. dodawała, że przyjaciel wcale jej nie atakował: „Tym bardziej nie rozumiem więc swojej reakcji” - mówiła. 39-latka z mglistych od upojenia wspomnień pamięta tylko trzy uderzenia nożem w plecy, w tym jedno w klatkę piersiową.
Komplet po morderstwie
Zadanych około północy ran było w sumie trzynaście. Jeden z ciosów nożem uszkodził tętnicę znajdującą się pomiędzy żebrami.
Spanikowana kobieta wybiegła boso z mieszkania przyjaciela.
Na klatce zostawiła ślady krwi. Wróciła po klapki. Zabrała dwa tablety przyjaciela. Pobiegła powiedzieć swojej matce: „Zabiłam Rysia”, posiedziała na ławce przed ratuszem. W międzyczasie wróciła do domu Ryszarda sprawdzić, czy może on jednak żyje. Gdy okazało się, że jest martwy, chciała uciec jak najdalej. Poszła więc złapać stopa do Gorzowa. Później z kolejnym kierowcą pojechała do Pyrzyc. „Zrobiłam mu tzw. komplet. Zapłacił 70 zł”.
Agnieszka D. postanowiła jednak jeszcze upewnić się co do śmierci przyjaciela. Wróciła na drugi dzień do Międzyrzecza. Gdy szła do mieszkania Ryszarda, została zatrzymana. Śledczy byli już na miejscu zbrodni. Policja została zaalarmowana przez sąsiadów zamordowanego Ryszarda Ł., gdy ci zobaczyli ślady krwi na klatce. Kobieta od razu przyznała się do winy. W chwili zatrzymania, a więc kilka godzin po zabiciu znajomego, Agnieszka D. miała około dwa promile alkoholu.
Biegli psychiatrzy uznali, że 39-latka w chwili zabójstwa była poczytalna. - Oskarżona znajdowała się w fazie znacznego uzależnienia od alkoholu. Kiedyś nazywano to fazą przewlekłą - mówił na sali rozpraw Władysław Sterna, psychiatra z Gorzowa.
- Chcę po wyjściu z więzienia ułożyć sobie życie - mówiła Agnieszka D. w czasie procesu. Alkohol w sporych ilościach kobieta spożywa od co najmniej dziesięciu lat.
Jaką dać karę?
Brat zamordowanego, który był w sprawie oskarżycielem posiłkowym, domagał się dla niej 25 lat więzienia oraz 60 tys. zł zadośćuczynienia. Sławomir Dudziak, prokurator z Międzyrzecza, chciał kary 13 lat. Skład sędziowski, któremu przewodniczył sędzia Kamil Jarocki, ostatecznie skazał Agnieszkę D. na 12 lat więzienia.
- Ta kara jest słuszna i sprawiedliwa. Sąd uwzględni przyznanie się do winy, pani zachowanie. Także to, że wyraziła pani skruchę - mówiła skazanej Agnieszce D. sędzia sprawozdawca Aneta Jarmołowicz. Wyrok nie jest prawomocny. Zarówno oskarżyciel posiłkowy, jak i obrona rozważają apelację. Odwołania nie zamierza pisać prokurator. - Kara jest bardzo zbliżona do tej, o którą wnosiłem - mówił nam prok. Dudziak. Podkreśla on też, że Agnieszka D. może wyjść z więzienia najwcześniej po dziewięciu latach odsiadki. - W wyrokach za morderstwo możliwość skrócenia więzienia stosuje się z reguły po odbyciu 75 proc. kary - mówił „GL” prokurator.