Krakowski Oddział IPN i „DZIENNIK POLSKI” PRZYPOMINAJĄ
Ulica 15 Grudnia. Była taka w wielu polskich miastach w okresie PRL. W Krakowie nazwano tak część ul. Masarskiej, która dziś nosi miano ks. Franciszka Blachnickiego. W Zakopanem przechrzczono na 15 Grudnia ulicę Piłsudskiego, prowadzącą z Krupówek pod skocznię Wielką Krokiew. A w Olkuszu miano 15 Grudnia nosił nawet Rynek. Uwieczniona w nazwach ulic i placów data miała przypominać o jednym z mitów założycielskich komunistycznego państwa – o powstaniu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Komu potrzebni socjaliści
Zjazd zjednoczeniowy Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS) i Polskiej Partii Robotniczej (PPR) nazwano Kongresem Jedności Klasy Robotniczej. Miał stanowić propagandowe zwieńczenie rzekomo zdeterminowanego historycznie procesu jednoczenia się dwóch nurtów ruchu robotniczego –socjalistycznego i komunistycznego. W istocie był kolejnym etapem procesu przejmowania władzy przez powolnych Moskwie komunistów.
Przede wszystkim, PPS, która miała się zjednoczyć z komunistyczną PPR, nie była prawdziwą PPS. Ruch socjalistyczny miał w Polsce wielkie tradycje i wielkie zasługi, tak w walce o niepodległoś. W czasie II wojny światowej działał w konspiracji, jako Polska Partia Socjalistyczna Wolność, Równość, Niepodległość (PPS-WRN). Kiedy w 1944 r. komuniści na części zajętego przez Armię Czerwoną terytorium Polski, tworzyli zalążki nowej władzy, określanej w propagandzie mianem Polski Lubelskiej, patronowali powstaniu partii podszywających się pod przedwojenne stronnictwa. Tak było z „lubelską” PPS, która powstała we wrześniu 1945 r., uzurpując sobie prawo do kontynuowania działalności przedwojennej partii. Nazwano nawet jej założycielski zjazd XXV Kongresem – nawiązując do przedwojennej numeracji – choć nie było wśród jego uczestników członków kierownictwa partii z 1939 r. Ci bowiem zginęli w czasie wojny, jak zamordowany w Palmirach Mieczysław Niedziałkowski, pozostawali w podziemiu, jak Kazimierz Pużak albo byli na uchodźstwie, jak Adam Ciołkosz.
Symbolem losu socjalistów pod rządami komunistycznymi pozostaje Kazimierz Pużak, dawny towarzysz Piłsudskiego, jeden z liderów przedwojennej PPS, kierujący w czasie wojny konspiracyjną PPS-WRN, a także podziemnym parlamentem, Radą Jedności Narodowej. Sądzony zarówno w procesie szesnastu w Moskwie, jak i w pokazowym procesie działaczy socjalistycznych z kierownictwa PPS-WRN w Warszawie, zginął w niejasnych okolicznościach w więzieniu w 1950 r. Co ważne, wyrok w tym procesie ogłoszono 19 listopada 1948 r. nieprzypadkowo niespełna miesiąc przed Kongresem Jedności.
Nawet jednak w „lubelskiej” PPS byli obok kryptokomunistów działacze próbujący obronić niezależność, a przynajmniej odrębność tej partii. Krakowski polityk Zygmunt Żuławski, widząc fiasko swoich starań, w wyborach ze stycznia 1947 r. wystartuje już z list PSL. Próby odrębnej polityki podejmowali też inni, jak również związany z Krakowem i z przedwojennym lewym skrzydłem socjalistycznej partii Bolesław Drobner. Podmiotowość PPS chcieli zachować nawet premier Edward Osóbka-Morawski, czy długoletni premier PRL, Józef Cyrankiewicz. Choć PPS pozostawało w trwałym sojuszu z komunistyczną PPR, w ramach tzw. bloku demokratycznego wspólnie prowadziło propagandę np. przed referendum z czerwca 1946 r. i wspólnie startowało do sejmu w 1947 r., to nie brakowało tych, którzy wiązali z nią pewne nadzieje.
Jedność czyli podporządkowanie
Nadzieje te były jednak płonne. Polityka w kierowanym przez Moskwę „bloku wschodnim” była jednoznaczna. Po etapie zdobywania i utrwalania władzy, kiedy odrębny ruch socjalistyczny był potrzebny choćby do legitymizowania rządów, należało dążyć do podporządkowania socjalistów komunistom, co eufemistycznie określano mianem „jedności ruchu robotniczego”. Po powstaniu we wrześniu 1947 r. w Szklarskiej Porębie Kominformu, a więc nowej formy kontroli ZSRS nad ruchem komunistycznym, w krajach bloku zaczęto potępiać partie socjalistyczne, a później je likwidować poprzez połączenie ze stronnictwami komunistycznymi. Np. w czerwcu 1948 r. Węgierska Partia Komunistyczna połączyła się z Partią Socjaldemokratyczną, przyjmując odtąd nazwę Węgierskiej Partii Pracujących.
Temu żądaniu uległa również „lubelska” PPS. Choć nie było wątpliwości, że połączenie z PPR oznacza utratę podmiotowości politycznej, Centralny Komitet Wykonawczy PPS uchwalił 23 marca 1948 r. rozpoczęcie przygotowań do zjednoczenia. Przygotowania te polegały przede wszystkim na weryfikacji, czyli usuwaniu z partii zbyt niezależnych czy niechętnych zjednoczeniu działaczy. Usunięto ok. 80 tys., inni odeszli, niektórzy zostali aresztowani. Ostatecznie w przeddzień Kongresu Jedności „lubelska” PPS liczyła nieco ponad 500 tys. osób. O 200 tys. mniej niż w czasie największej popularności.
Kongres obradował od 15 do 21 grudnia 1948 r. w gmachu Politechniki Warszawskiej. Wzięło w nim udział ponad tysiąc delegatów z PPR i o połowę mniej z PPS. Uchwalono wówczas powołanie nowej siły politycznej – Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR). Przyjęto założenia ideowe i określono charakter partii, biorąc za podstawę tezy Jakuba Bermana i Romana Werfla. Deklaracja ideowa została przyjęta 17 grudnia. Odwoływano się w niej do tradycji Wielkiego Proletariatu, SDKPiL, KPP i PPR
W PZPR znalazło się ok. miliona członków PPR i pół miliona członków PPS. Przewodniczącym sekretariatu KC, a więc I sekretarzem został Bolesław Bierut. W Sekretariacie KC znaleźli się jego najbliżsi współpracownicy, Jakub Berman i Hilary Minc, czy też Roman Zambrowski. Jednym z sekretarzy KC został też wywodzący się z PPS Józef Cyrankiewicz. Nie było jednak wątpliwości, że w ramach tej specyficznie pojmowanej jedności to socjaliści podporządkowują się komunistom. Tworzenie jednej, scentralizowanej partii mającej sprawować władzę, było zgodne z realizacją założeń państwa totalitarnego. Podobnie kilka miesięcy wcześniej podporządkowano na Kongresie Jedności Młodzieży Polskiej organizacje młodzieżowe komunistom, tworząc ZMP. Podobnie rok później na Kongresie Jedności Ruchu Ludowego resztki mikołajczykowskiego PSL zostaną podporządkowane prokomunistycznym działaczom w ramach nowej partii ZSL.
Pożegnanie z towarzyszem „Wiesławem”
Kongres Zjednoczeniowy miał jeszcze jedno zadanie. Wskazano na nim jednoznacznie, jaka ma być interpretacja zarówno historii, jak i teraźniejszości ruchu robotniczego. I kto interpretuje ją błędnie. Władysław Gomułka, sekretarz generalny KC PPR, był już od jakiegoś czasu odstawiony na boczny tor. Wbrew Moskwie i ściśle jej podporządkowanemu kierownictwu partii z Bolesławem Bierutem czy Jakubem Bermanem, Gomułka bronił „polskiej drogi do socjalizmu”. Obok sprzeciwu wobec bezpośredniego sterowania ruchem komunistycznym przez Moskwę – czemu dał wyraz w trakcie powoływania Kominformu – chciał też opóźnienia w Polsce procesu kolektywizacji, sprzeciwiał się również potępieniu przywódcy Jugosławii, Josipa Broz Tito, prowadzącego politykę niezależną od ZSRS.
Gomułka był obecny na Kongresie Jedności, zasiadał w prezydium, a trzeciego dnia wygłosił przemówienie. Choć łączył w nim internacjonalizm z patriotyzmem, umiłowaniem ojczyzny, to jednocześnie przyznawał, że mógł popełniać błędy i że przecenił znaczenie PPS. Kolejne referaty Władysława Matwina i Aleksandra Zawadzkiego jednoznacznie potępiały Gomułkę. Zawadzki wprost powiedział : „Dokonania partii i narodu nastąpiły bez udziału Gomułki i przeciwko niemu”. Te dwa przemówienia zostały przyjęte z owacjami i śpiewem „Międzynarodówki”, a kolejni mówcy odcinali się od Gomułki.
Ostateczne słowa wygłosił Bolesław Bierut stwierdzając, że towarzysz „Wiesław” – jak zgodnie z konspiracyjnym pseudonimem nazywano Gomułkę – wybrał drogę nie z Kongresem, lecz przeciwko Kongresowi. Określił go jako pogrobowca rozbitej już „grupy odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego”. Rzecz jasna, Gomułka nie miał nic wspólnego ani z prawicą, ani z nacjonalizmem, ale próba zachowania pewnej niezależności w ramach ruchu komunistycznego zakończyła się fiaskiem.
Powołana na kongresie PZPR przez kolejne cztery dekady, aż do 1989 r., niepodzielnie dzierżyła władzę w Polsce. Inne elementy systemu partyjnego, zwane ugrupowaniami satelickimi – ZSL, SD czy koncesjonowane ugrupowania katolickie – nie naruszały monopolu partii. Samo słowa „partia” (często pisana w oficjalnych dokumentach z dużej litery) stało się synonimem tego właśnie ugrupowania. Gdy mówiono, że ktoś jest partyjny, wiadomo było, że jest członkiem PZPR. Cały system władzy PRL był oparty na podwójnej strukturze – aparat państwowy był dublowany przez aparat partyjny, w istocie decydujący. Za rządów Edwarda Gierka podniesiono nawet rolę PZPR do rangi konstytucyjnej. W 1976 r. zapisano w akcie zasadniczym PRL, że partia pełni rolę przewodniej siły politycznej społeczeństwa w budowaniu socjalizmu. Geneza i historyczna rola PZPR pozwalają nam powtórzyć słowa, jakich użył jeden z krakowskich działaczy w czasie październikowej „odwilży” – że Polska Zjednoczona Partia Robotnicza nie była ani polska, ani zjednoczona, ani robotnicza.
Zjazd zjednoczeniowy Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS) i Polskiej Partii Robotniczej (PPR) nazwano Kongresem Jedności Klasy Robotniczej.