30 lat temu w kinie Kijów odbyła się krakowska premiera "Listy Schindlera"
2 marca 1994 roku w krakowskim kinie Kijów - wówczas największym w mieście - odbyła się jedna z trzech światowych premier "Listy Schindlera". Film wszedł na ekrany kin dwa dni później. Rok wcześniej, 30 listopada 1993 roku, film zobaczyła po raz pierwszy amerykańska publiczność. - "Lista Schindlera" jest bardziej filmem dokumentalnym niż rozrywkowym. Po projekcji powinniście iść do domu i przemyśleć to, co zobaczycie" - mówił Steven Spielberg przed pierwszym krakowskim pokazem opowieści o ocalonych przez Oskara Schindlera. - "Emocjonalnie była to najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłem jako filmowiec" - komentował 30 lat później w wywiadzie dla "The Hollywood Reporter".
Amerykanin w Krakowie
2 marca 1994 roku - rok po rozpoczęciu zdjęć do "Listy Schindlera" - Steven Spielberg ponownie przyleciał do Krakowa, by wziąć udział w uroczystej premierze filmu. "Mgła, deszcz i zaledwie kilku fotoreporterów" czekało na lotnisku w Balicach, kiedy kilkanaście minut po godz. 11.00 lądował prywatny samolot reżysera - donosił "Dziennik Polski" dokładnie trzydzieści lat temu. Tuż po wylądowaniu Spielberg udał się z krótką i nieoficjalną wizytą do muzeum w Oświęcimiu.
Po powrocie do Krakowa zaskoczył statystujących w jego filmie krakowian pojawieniem się na przeznaczonym dla nich pierwszym pokazie filmu w nieistniejącym już dziś kinie Warszawa. Na zaplanowany w Wierzynku obiad z udziałem m.in. wicepremiera Aleksandra Łuczaka (premier Waldemar Pawlak nie dotarł do Krakowa, bo - jak tłumaczyła jego asystentka Ewa Wachowicz - musiał zostać w stolicy, bowiem "życie polityczne w naszym kraju toczy się równie szybko jak akcja filmu Indiana Jones" relacjonują reporterzy "Dziennika Polskiego" ) i prezydenta miasta Józefa Lassoty hollywoodzki twórca spóźnił się pół godziny.
Wytworna krakowska restauracja przygotowała dla reżysera iście królewską ucztę z pieczoną kaczką, łososiem w marynacie, zupą-krem, francuskim winem - w początkach lat 90., kiedy kuchni świata nie można było skosztować na każdym rogu ulicy to musiało być coś. Tym bardziej, że kosztowało 500 tys. zł. Przed denominacją, oczywiście. Ale Spielberg zaskoczył współbiesiadników, zamawiając w Wierzynku pierogi ruskie. Reporterzy "Dziennika Polskiego" Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz, Zbigniew Bartuś, Tomasz Jamroziak i Janusz Michalczak odnotowali również, że kiedy reżyser przeciskał się do samochodu przez tłum oczekujących na autograf stracił ulubioną czapeczkę. "Sprawą zajęła się - na życzenie Spielberga - policja".
Premiera w kinie Kijów
Goście zaproszeni na uroczysty pokaz do kina Kijów schodzili się od godz. 18.00, byli wśród nich m.in. ludzie świata kultury z Andrzejem Wajdą i Krzysztofem Pendereckim na czele, przedstawiciele władz państwowych i miasta, a nawet głowa polskiego Kościoła abp Józef Glemp. Sam reżyser pojawił się pół godziny później. Zaproszonych witała muzyka na żywo w wykonaniu zespołu Kroke. "Przy drzwiach reżyser od witającej go orkiestry wziął klarnet, na którym zagrał kilka taktów żydowskiej melodii"- pisze "Dziennik Polski".
- "Lista Schindlera" jest obrazem, który nierozerwalnie łączy się z całym moim życiem. Wcześniej nie sięgałem do tych pokładów emocjonalnych, które we mnie istniały. Ta strona mojej osobowości znana była tylko mojej rodzinie, moim najbliższym - podkreślał reżyser, zapowiadając projekcję filmu.
A kiedy na ekranie pojawiły się pierwsze kadry "Listy Schindlera" Spielberg wraz z żoną i córką wymknął się z sali, by w Centrum Kultury żydowskiej spotkać się z przedstawicielami społeczności żydowskiej. Następnego dnia był już w drodze do Tel Awiwu na kolejną premierę "Listy Schindlera".
Wchodząc na polskie ekrany film Stevena Spielberga miał już dwanaście nominacji do Oscara, trzy tygodnie po krakowskiej premierze zdobywając ostatecznie statuetkę w siedmiu kategoriach: Najlepszy film, Najlepszy reżyser, Najlepszy scenariusz adaptowany, Najlepsza muzyka oryginalna, Najlepsza scenografia, Najlepsze zdjęcia, Najlepszy montaż. Dwie statuetki odebrali Polacy, Allan Starski z Ewą Braun za scenografię oraz Janusz Kamiński za zdjęcia.
"Nie, takiego filmu nikt się nie spodziewał. Nie tylko po twórcy "ET", "Indiany Jonesa" i "Jurassic Park", ale w ogóle – po Hollywoodzie – pisał wówczas Jerzy Płażewski na łamach "Filmu".
Dziewczynka w czerwonym płaszczyku
Wśród gości zaproszonych na krakowską premierę była pochodząca z Krakowa, a wówczas mieszkająca w Monachium, malarka Roma Ligocka. W postaci małej dziewczynki w czerwonym płaszczyku, która pojawia się na ekranie w scenie likwidacji getta, rozpoznała siebie.
Nazwisko Romy Ligockiej - a właściwie Romy Liebling - nie znalazło się na słynnej liście ocalonych przez Oskara Schindlera, ale udało jej się - wówczas kilkuletniej dziewczynce - wraz z matką wydostać z getta i ukrywając się u polskiej rodziny przeżyć wojnę. Postać dziewczynki w czerwony płaszczyku stała się inspiracją do opisania doświadczeń getta, strachu, śmierci bliskich i swoich powojennych losów. Roma Ligocka pisze w książce, którą zatytułowała właśnie "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku", że życie zawdzięczała nieznajomej kobiecie, którą wzruszyło dziecko w takim ubranku stojące pod jej drzwiami. Płaszczyk uszyła jej babcia ze spódnicy mamy.
***
We wtorek, 5 marca, o godz. 19.00 w kinie Kijów odbędzie się wieczór wspomnień "Spotkanie po trzydziestu latach" z udziałem, m.in. Niusi Horowitz-Karakulskiej, ocalałej z Zagłady dzięki liście Oskara Schindlera, Marka Brodzkiego, asystenta reżysera, Ryszarda Melliwy, dekoratora wnętrz, aktorek Marty Bizoń, Ewy Kaim i Beaty Rybotyckiej, prof. Aleksandra Skotnickiego, hematolog, strażnik pamięci krakowskich Żydów oraz uczestników wydarzeń sprzed 30. lat. Spotkanie poprowadzi Krzysztof Gierat - ówczesny wiceprezydent Miasta Krakowa. Wstęp na wydarzenie jest bezpłatny.