6-krotny mistrz świata Krzysztof Wieczorek z Aeroklubu Krakowskiego: Latanie jest piękne, ale lubię się… nudzić w samolocie

Czytaj dalej
Fot. Anna Kaczmarz
Jerzy Filipiuk

6-krotny mistrz świata Krzysztof Wieczorek z Aeroklubu Krakowskiego: Latanie jest piękne, ale lubię się… nudzić w samolocie

Jerzy Filipiuk

- To mój szósty indywidualny tytuł mistrza świata, ale wyjątkowy, bo pierwszy zdobyty z moim synem Kamilem – mówi pilot Aeroklubu Krakowskiego, 61-letni (!) Krzysztof Wieczorek po rodzinnym triumfie w XXII samolotowych MŚ w lataniu rajdowym, które odbyły się w miejscowości Brits (Republika Południowej Afryki). Obaj sięgnęli także po złoto w drużynie i za lądowania.

Krzysztof Wieczorek z 47 medalami na koncie

Jeden z nestorów sportu samolotowego, najmłodszy ze słynnego tercetu braci Wieczorków (pozostali to Marian i nieżyjący już od 11 lat Wacław) ma na koncie aż 47 medali zdobytych w mistrzostwach świata i Europy oraz w Światowych Igrzyskach Lotniczych w latach 1991-2022. Indywidualnie zdobył 22 krążki (10 złotych, 8 srebrnych i 4 brązowe), a drużynowo 25 (21 złotych i 4 srebrne).

Indywidualnym mistrzem globu w lataniu precyzyjnym był w latach 2004, 2006 i 2009, a w lataniu rajdowym w latach 1997 i 1999 (razem z bratem Wacławem). Teraz – po 21 latach! – powtórzył ten ostatni wynik (ze swym synem Kamilem). Nic więc dziwnego, że ma wyjątkowy powód do dumy. Co ciekawe, swój pierwszy medal w mistrzowskiej imprezie – brązowy - także zdobył w RPA, w Stellenbosch i też podczas rajdowych MŚ.

W Brits po pierwszej konkurencji Krzysztof i Kamil zajmowali szóste miejsce, po drugiej przesunęli się na piąte, po trzeciej awansowali na trzecie, a po czwartej okazali się już najlepsi. Także w wchodzącej w skład generalnej klasyfikacji konkurencji lądowań (pierwsze dwa mieli bezbłędne, w czwartej zarobili tylko 20 punktów karnych; trzecią unieważniono).

Bogata kolekcje rodzinnego duetu

- Lądowania mieliśmy bardzo dobre, w lataniu rozpędzaliśmy się w trakcie zawodów. Gdyby wcześniej było więcej treningów, oswojenia się mapami i terenem, to może udałoby się nam wystartować z wyższego pułapu. W pierwszej konkurencji ominęliśmy bramkę czasową na ostatnim punkcie, za co zarobiliśmy 100 punktów karnych. Byłem trochę zawiedziony, że aż tyle, zwłaszcza, iż łącznie uzbieraliśmy ich 385. W ostatniej konkurencji mieliśmy tylko 80 punktów karnych, a następna załoga 175, czyli ponad dwa razy więcej. Ale w lataniu każdy popełnia błędy, a wygrywają ci, którzy popełnią ich najmniej – tłumaczy Krzysztof.

Ta „następna załoga” to Michał Wieczorek (syn Wacława), także zawodnik Aeroklubu Krakowskiego, tegoroczny mistrz świata w lataniu precyzyjnym, i Marcin Kwiatosz z Aeroklubu Warszawskiego. Sięgnęła ona po tytuł wicemistrza świata.

Lataliśmy w bardzo trudnym terenie. Kilka odcinków trasy przebiegało nad buszem. Nie było tam obiektów, które pomogłyby w nawigacji. Dodatkowo trudnością było to, że zdjęcia obiektów były wykonane na zwykłym, a nie fotograficznym papierze, ich jakość była słaba, nie były one ostre. Trudno było na nich dostrzec obiekty – Krzysztof Wieczorek

Do Polski ojciec i syn wrócili z trzema medalami i dyplomami, dwoma pucharami (te ma Kamil) i statuetką za lądowania (tę ma Krzysztof).

- Z synem lata mi się bardzo dobrze. Świetnie się rozumiemy, mogę na niego liczyć. Kamil jest bardzo dokładny, skrupulatny w tym, co robi. Nie miałam obaw, że może nam coś źle wyjść. Wcześniej najdłużej latałem z bratem Wacławem, a krótko z najstarszym bratem Marianem, Jerzym Markiewiczem, Wojciechem Gucą i Krzysztofem Skrętowiczem. Z Kamilem tworzę załogę od 2012 roku. Czuję dużą odpowiedzialność, bo nie chcę zawieść syna. Może jest też więcej pozytywnej adrenaliny, gdyż chcę bardziej się przyłożyć do tego, abyśmy uzyskiwali jak najlepsze wyniki – przekonuje Krzysztof.

16,5 tys. godzin w powietrzu

Przyszły samolotowy multimedalista urodził się w 1961 roku w Słomnikach. Poszedł w ślady starszych braci i też został pilotem, także zawodowym. Przez wiele lat mieszkał w stolicy, od sześciu w powiecie pruszkowskim we wsi Woli Krakowiańskiej niedaleko wsi... Krakowiany. I „od zawsze” jest zawodnikiem Aeroklubu Krakowskiego. Pracuje jako kapitan Boeinga 737 w PLL Lot, w których jest zatrudniony od 1995 roku. Lata po Europie i do Dubaju. W powietrzu jako pilot spędził ok. 16,5 tys. godzin.

Jego żona Alicja, magister pielęgniarstwa, była wykładowczynią na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Mają dwóch synów: 34-letniego Szymona i 31-letniego Kamila. Starszy przymierzał się do kariery naukowej, młodszego interesowała praca kontrolera lotniczego. Obaj jednak – Szymon 2 lata wcześniej od brata - zdecydowali się podążyć śladami ojca. Szymon zawodnikiem był krótko, choć trafił do kadry juniorów. Kamil przed sukcesem w RPA mógł się pochwalić indywidualnym srebrem i drużynowym złotem w MŚ 2018 w lataniu rajdowym na Słowacji. Obaj pracują w PLL Lot: starszy jako drugi pilot Boeinga 787 Dreamliner, młodszy jako kapitan Embraera 170.

Krzysztof obok 65-letniego Zbigniewa Chrząszcza, o rok starszego od siebie Janusza Darochy i swego rówieśnika Marka Kachaniaka uchodzi za nestora polskiego sportu samolotowego. W wieku 61 lat jest najstarszym w historii mistrzem świata w lataniu rajdowym.

Jeszcze w latach 80. i 90. ubiegłego wieku medale na wielkich imprezach obok braci Wieczorków, Chrząszcza i Darochy zdobywali Krzysztof Lenartowicz, Wacław Nycz, Witold Świadek, Włodzimierz Skalik, Edward Popiołek, Ryszard Michalski, Andrzej Korzeniowski, Dariusz Zawłocki. Wielu z nich zastąpili młodsi zawodnicy, ale inni – m.in. Krzysztof – pozostali w reprezentacyjnej ekipie.

- Dawni mistrzowie odpadli z rywalizacji sportowej, zabrakło dla mnich miejsca w kadrze. Przyszła nowa fala pilotów i okazała się lepsza. Teraz nie ma dużego napływu młodzieży, choć więcej pilotów uzyskuje licencje sportowe. Ale wielu z nich nie ma ochoty i czasu na zmagania sportowe i od razu są zasysani przez linie lotnicze – wyjaśnia Krzysztof.

Na emeryturę jeszcze nie teraz

Wieczorkowie jako obrońcy mają z urzędu zapewniony start w przyszłorocznych MŚ we Francji. Dlatego Krzysztof nie kończy kariery, choć podwójne złoto mogło być efektownym pretekstem do takiego ruchu. Nie kryje jednak, że zaczyna myśleć o przejściu na sportową emeryturę, mimo iż nie ma w tym względzie limitu wieku.

We Francji znowu polecę z synem, więc na razie nie ma mowy rezygnacji z latania, ale mówiłem już mu, żeby pomyślał o stworzeniu nowej załogi. Zdaję sobie bowiem sprawę, że nie wolno nic robić na siłę – Krzysztof Wieczorek

Samolotowy as w 2022 roku został uhonorowany przez Międzynarodową Federacją Lotniczą (FAI) Dyplomem Paula Tissandiera, ucznia amerykańskiego pioniera lotnictwa Wilbura Wrighta. Międzynarodowy dyplom jest przyznawany w dowód uznania za wyjątkowy wkład w dziedzinie lotnictwa.

- Bardzo się cieszę, że moje medale zostały zauważone i docenione. Niewielu pilotów potrafi tak długo utrzymywać się na szczycie, a to jest trudniejsze niż wejście na niego. Dyplom traktuję jako nagrodę za całokształt mojej kariery i postawy. Jest to też dla mnie sygnał, że FAI dziękuje mi za moją działalność sportową – zauważa Krzysztof.

Czy leci z nami pilot-archeolog?

Samolotowy mistrz w 2005 roku, w wieku 44 lat, ukończył studia w Instytucie Archeologii na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Jego praca magisterska dotyczyła weryfikacji obiektów archeologicznych odkrywanych podczas rekonesansu lotniczego. Od lat uczestniczy on w Prospekcie Lotnicza Małopolska, który organizuje grupa archeologów z Warszawy.

Archeologia lotnicza polega m.in. na obserwacji i analizie powierzchni ziemi z powietrza w celu wykrycia i udokumentowania śladów stanowisk archeologicznych, czyli śladów materialnej działalności ludzkiej w przeszłości na danym obszarze. Każda taka działalność pozostawia ślad, który może być widoczny np. na zaoranym polu w postaci innego koloru ziemi lub barwy roślin. Zdjęcia z samolotu wykonuje się latem, czyli w okresie wegetacyjnym roślin. Zdarza się, że jedno zdjęcie z samolotu dostarcza więcej informacji niż z długotrwałych wykopalisk.

Archeologią lotniczą zajmuję się od kilkunastu lat. To jest moja pasja i zarazem kosztowne hobby, bo trzeba wynająć samolot. Archeolodzy często angażują mnie do swoich projektów. Wiedzą, że przyda im się druga para oczu, bo się na tym znam. Bardzo chętnie latają ze mną na stanowiska archeologiczne, a ja wykorzystuję swoje umiejętności w lataniu precyzyjnym – Krzysztof Wieczorek

Latanie poleca każdemu: - Oglądanie ziemi z góry jest piękne, daje dużo radości, można wtedy poczuć się wolny jak ptak, zobaczyć niepowtarzalne widoki. Jako pilot-archeolog mam dużo satysfakcji, gdy uda mi się znaleźć ślady działalności naszych przodków na ziemi. Ale jako pilot zawodowy chciałbym, żeby moje latanie było… nudne, bo to oznaczałoby, że jest bezpieczne, a to jest najważniejsze.

Jerzy Filipiuk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.