Agencje towarzyskie w Poznaniu, które niedawno zostały rozbite przez Centralne Biuro Śledcze Policji, działały w pięciu lokalizacjach. Mieściły się przy ul. Długiej, Matejki, św. Marcinie i dwie przy ul. Milczańskiej. Nie miały szyldów, działały w wynajętych mieszkaniach jako "salony masażu", ale klienci wiedzieli, jak je znaleźć.
- Mamy dowody, że klienci już przez telefon umawiali szczegóły swojej wizyty. Chodziło o usługi seksualne. Oficjalnie agencje działały jako salony masażu egzotycznego. Właśnie tak się ogłaszały na portalach erotycznych – mówi prokurator Michał Smętkowski, rzecznik prowadzącej śledztwo Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
5 marca, jednocześnie do pięciu poznańskich agencji, weszli funkcjonariusze CBŚP. Łącznie zarzuty usłyszało 13 osób. Dwie z nich, Ewa D., ps. Kama oraz jej pomocnik Dariusz J., trafiły do aresztu. Wspomniana kobieta miała stać na czele grupy, zajmować się rekrutacją prostytutek oraz organizacją seksbiznesu.
Czy przyznaje się do zarzutów? Śledczy nie chcą tego komentować. Wiadomo, że podejrzani potrafili wcześniej stwarzać pozory, że w mieszkaniach działają nie agencje, a salony masażu egzotycznego.
Jak informuje Andrzej Borowiak, rzecznik KWP w Poznaniu, aresztowany pomocnik „Kamy” we wrześniu był „bohaterem” ucieczki przed policjantami po Starym Rynku w Poznaniu. Dariusz J. tamtą ucieczkę zakończył na bramie wjazdowej do pobliskiego parku.
Zobacz więcej zdjęć z zatrzymania Ewy D. i Dariusza J.
Przez pięć poznańskich agencji, w ciągu dwóch lat ich działalności, miało przewinąć się nawet 100 prostytutek. Wśród nich były nastolatki poniżej 18 lat. Pochodziły z Polski oraz zza naszej wschodniej granicy. Nie ma dowodów, że były zmuszane do pracy. Po rozbiciu agencji, nie usłyszały zarzutów.
Podejrzanymi są osoby, które czerpały korzyści z ich spotkań z klientami. Wśród 13 podejrzanych jest 3 mężczyzn i 10 kobiet. Na przykład dowozili klientów lub telefonicznie umawiali intymne spotkania.
Sprawa wyszła na jaw wskutek czynności operacyjnych policji. Śledczy zebrali później zeznania oraz inne dowody mające świadczyć, że pod szyldem salonów masażu działały agencje towarzyskie. Szacują, że szefowa grupy mogła zarobić nawet 1 milion złotych. Podczas przeszukania agencji zabezpieczono 40 tys. zł, telefony komórkowe i komputery.
Rozbicie pięciu agencji to kolejna tego typu historia z Poznania. W ubiegłym roku zapadł wyrok ws. agencji „Cindy” i „Naomi”, do których przyjeżdżało wielu gości poznańskich targów. Agencjami kierował znany w półświatku Bogdan D., ps. Dreks. Został skazany na 7 lat i 8 miesięcy więzienia.
W sprawie było łącznie 58 oskarżonych, w tym 44 poznańskich taksówkarzy. Postawiono im zarzuty związane z dowożeniem klientów do tych agencji. W swoich samochodach mieli zagłówki z nazwami klubów, wizytówki agencji.
Przed laty głośna była również sprawa innej agencji. Działała przez dłuższy czas przy ul. Kochanowskiego w Poznaniu, tuż obok komendy policji. Po godzinach pracy ochraniali ją zresztą dwaj policjanci. I ta agencja została w końcu zlikwidowana.
Dwaj policjanci Grzegorz B. i Krzysztof L. zostali ostatecznie skazani za pomocnictwo w czerpaniu zysków z nierządu oraz za nakłanianie prostytutek do składania fałszywych zeznań.