Agent "Stanisław" w zajezdni MPK w Krakowie. Autolustracja pracownika
Gdy syn Bronisława P. zaczął do niego mówić „ty ubeku” zirytowany tym 94-latek wystąpił do sądu z wnioskiem o autolustrację. Właśnie usłyszał wyrok, ale niestety dla siebie niekorzystny.
Gdy Bronisław P. zainicjował sprawę lustracyjną w Instytucie Pamięci Narodowej wykonano kwerendę w archiwach i zebrano wszystkie materiały, które mogły mieć związek z Bronisławem P. Wynikało z nich, że urodzony w 1925 r. w Krakowie mężczyzna już w 1944 r. zaczął pracować w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym i był tam zatrudniony do 1981 r. Miał pewną przerwę w tym pięknym zawodowym życiorysie, bo w latach 1946 - 48 odbywał służbę w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czyli oddziałach, które tuż po wojnie walczyły, jak to wtedy określany z „bandami”.
Po latach za zasługi na tym polu Bronisław P. znalazł się w szeregach związku kombatantów. Wcześniej jednak, bo w 1973 r. doszło do wydarzeń, które znacząco wpłynęły na los mężczyzny. Był wtedy w krakowskim MPK zastępcą kierownika wydziału warsztatów tramwajowych i odpowiadał za remonty taboru. Dlatego też gdy 16 lutego 1973 r. ujawniono na szybach tramwaju nr 502 wrogie napisy antyradzieckie i przeciwko Milicji Obywatelskiej Bronisław P. zajął się sprawą i powiadomił o niej przełożonych. Napisy były jednoznaczne w treści: Rosja ZSRR wróg PRL, zwyciężyliśmy potop szwedzki zwyciężymy i radziecki. Przełożeni dalej przekazali sprawę i wówczas. Na terenie MPK pojawił się oficer Służby Bezpieczeństwa Mieczysław Ś.
Rozejrzał się na miejscu i poprosił o rozmowę Bronisława P. O d razu wyczuł w nim bratnią duszę i już w kwietniu 1973 r. napisał wniosek dotyczący konieczności zdobycia dopływu informacji dotyczących wrogich napisów i nastrojów w MPK oraz braków produkcyjnych. W tych pierwszych notatkach określał Bronisława P. jako tzw Kontakt Operacyjny, to oznaczało wstęp do bliższej współpracy obu panów. Pracownik MPK objaśnił esbekowi jaką drogę przebywał tramwaj w wydziałach MPK podczas przeglądu technicznego, umożliwił mu wgląd w akta pracownicze i wskazał, który ludzie się zajmowali tramwajem.
Podał też swoje spostrzeżenia i opisał nastroje wśród załogi w związku z odkrytymi napisami. Oficer SB koncentrował uwagę na tym, że to ktoś z pracowników MPK sporządził wrogie dla ustroju napisy. Z drugiej strony zadowolony z rozmów z Bronisławem P. zarejestrował go jako kandydata na Tajnego Współpracownika, a miesiąc później odbył z nim spotkanie werbunkowe. Był przy tym drugi oficer SB Ludwik K. Pozyskano Bronisława P. jako tajnego agenta do sprawy kryptonim „Grawer”, czyli tej dotyczącej napisów na tramwaju. Pracownika MPK poproszono o wybranie sobie pseudonimu i stwierdził, że to będzie ”Stanisław”.
Po latach Bronisław P. przyzna, że to imię z bierzmowania. Po okazji podpisał własnoręcznie zobowiązanie do współpracy z SB i przekazał informacje o dwóch pracownikach nazwijmy ich U. i K., którzy mogli wykonać wrogie napisy. Bronisław P. zobowiązał się do zdobycia próbek ich pisma. Wskazał też przy okazji niedostateczne zabezpieczenie warsztatów przed osobami z zewnątrz. Ustalił z oficerem prowadzącym sposoby dalszych kontaktów telefonicznych i że spotkania będą się z odbywały a aucie Bronisława P. Nie krył, że informacji będzie udzielał bezinteresownie, nie potrzebuje żadnych pieniędzy. Mieczysław Ś.
Potwierdził w raporcie fakt pozyskania Tajnego Współpracownika „przy wykorzystaniu motywów patriotycznych”. Spotkali się znowu po miesiącu w kawiarni Kopciuszek i wówczas Bronisław P. zauważył, że trzeba zwrócić uwagę na kolejnego pracownika demontażu, czyli Józefa D. Omówili z esbekiem sposób, jak zdobyć próbki pisma tego mężczyzny i dwóch wcześniej wskazanych.
W grudniu 1974 prowadzenie agenta przejął oficer SB Zygmunt Z. z wydziału III i regularnie się spotykał z TW Stanisławem. W czerwcu 1976 zrobił charakterystykę agenta i stwierdził, że Bronisław P. przekazał szereg informacji oraz dowodów pomocniczych, które były wykorzystane przez ekspertów badających sprawę napisów na tramwaju. Podawał też wiadomości na temat atmosfery i nastrojów w MPK, które wykorzystano przy sprawie „Przewoźnik”, ale akurat akta tej sprawy się nie zachowały. W planach oficera SB było wykorzystanie agenta do badania sprawy pijaństwa w MPK, marnotrawstwa, sabotażu, niegospodarności,wrogiej propagandy i kolportażu, czyli bardzo szerokie spektrum.
W charakterystyce agenta z 1981 r. znalazły się zapisy, że było 35 spotkań w lokalach gastronomicznych i w miejscu pracy,Zwykle raz w miesiącu ustnie lub na piśmie informacje dostarczał. - Punktualny, prawdomówny, strzegł zasad konspiracji - napisał o nim esbek. Dodał, że wizyty w lokalach gastronomicznych opłacane były z funduszu operacyjnego. Kontakt się urwał w okolicach 1981 r. z powodu stanu zdrowia Bronisława P., który w tym czasie nie miał już kontaktu z pracownikami produkcyjnymi i dostał votum nieufności załogi.
W 2018 r. Bronisław P. złożył wniosek o autolustrację, bo jak sam przyznał syn do niego mówił „ty ubeku” i chciał wyjaśnię swoją sytuację, a synem teraz nie rozmawia. Uważał też, że został bezpodstawnie pomówiony na stronie IPN, bo znalazła się tam informacja, że jest TW Stanisław. Sąd nakazał mężczyźnie poprawienie wniosku o autolustrację, bo w jednej rubryce napisał, że nie był agentem i pracownikiem tajnych służb, a w drugiej rubryce stwierdził coś przeciwnego, że jednak agentem był. Po zwróceniu uwagi sprecyzował, że jednak nie był tajnym współpracownikiem SB.
Czytaj dalej:
- Co zachowało się w archiwach IPN?
- Jak tłumaczył się Bronisław P.?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień