Agnieszka Bogacka. Serdeczna i uśmiechnięta. Kochała taniec i podróże
Taka była 44-letnia Agnieszka Bogacka z Białegostoku. 15 października 2016 roku zginęła w tunelu w okolicy Schaffhausen w Szwajcarii. Osierociła dwoje dzieci. Zostawiła ciężko chorego męża. - Będzie nam jej brakowało - mówią przyjaciele. I organizują pomoc rodzinie.
Już w najbliższą niedzielę w Galerii Białej, od godz. 12 do 14 zaplanowano pokaz taneczny, podczas którego będą zbierane pieniądze dla bliskich Agnieszki. Natomiast 29 października w SP nr 5 przy ulicy Kamiennej, o godz. 12 wystartują warsztaty taneczne z udziałem znanych choreografów. Potrwają do godz. 17
- Przyjadą Marta Wiśniewska „Mandaryna”, Olek Olech z Warszawy, Agnieszka Brodowicz oraz nasi przyjaciele, którzy znali Agnieszkę z zawodów tanecznych - wylicza Bernardetta Bakuńska.
W warsztatach może wziąć udział każdy. To będzie doskonała okazja, by dołączyć do pomocy dla bliskich Agnieszki.
Agnieszka Bogacka kochała życie. Czerpała z niego nie pełnymi garściami, a „chochlami”. Podróżowała, tańczyła.... A przy tym była niezwykle odważna. Uwielbiała wyzwania. Dwa tygodnie temu spełniła swoje kolejne marzenie. Zdobyła najwyższy szczyt Pienin, czyli Trzy Korony.
Agnieszka pojechała tam sama. Chciała odpocząć, wyciszyć się, nabrać sił i jeszcze więcej energii. Bo miała kochającą rodzinę, dzieci i chorego męża, którym się opiekowała. To dla nich chciała żyć. Działać.
Dramat w tunelu
W jednej chwili to wszystko runęło. Na zawsze. Była sobota. Tuż przed godziną 11, w tunelu na północy Szwajcarii doszło do karambolu. Zderzyły się cztery samochody osobowe, ciężarówka i polski autokar. Służbowo jechała nim Agnieszka Bogacka, 44 - letnia białostoczanka. Od kilku lat pracowała jako pilot linii autokarowych w opolskiej firmie przewozowej Sindbad. Autokarem podróżowały 22 osoby i dwóch członków załogi. W karambolu żaden z pasażerów polskiego autokaru nie odniósł poważnych obrażeń. Agnieszka zginęła.
- Dla nas to wielka tragedia. Bardzo mocno ją przeżywamy - nie ukrywa Bogdan Kurys, wiceprezes spółki Sindbad. Swoją podwładną zapamiętał jako solidną osobę o bardzo dobrej opinii.
- Jest nam bardzo przykro, będziemy wspominać Agnieszkę - mówi Kurys.
W rozmowie z „Kurierem Porannym” zapewnił, że firma bierze na siebie zorganizowanie transportu ciała Agnieszki do Polski. Zapłaci też za jej pogrzeb. Kiedy odbędzie się ostatnie pożegnanie białostoczanki? Bogdan Kurys nie wie.
- My jesteśmy gotowi. Przewozem zajmie się firma z Białegostoku. Teraz czekamy tylko na informacje od konsula w Szwajcarii - tłumaczy wiceprezes spółki Sindbad.
Rodzina i znajomi nie mogą pogodzić się z utratą Agnieszki
Sympatyczna, kochana, serdeczna, ciągle uśmiechnięta. Emanowała dobrocią i ciepłem. Nigdy nie narzekała, nie marudziła. Taką Agnieszkę zapamiętali jej przyjaciele. Nie mogą się pogodzić z jej nagłą śmiercią.
- Agniecha miał dar słuchania ludzi, którego brakuje wielu osobom - wspomina Dariusz Radziszewski z ZHP Białystok.
Agnieszka Bogacka przed laty działała w 14. Białostockiej Drużynie Starszoharcerskiej „Pomost” im. Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego mjr. Henryka Dobrzańskiego „Hubala”.
Tu poznała Adama, harcerza. Młodzi zakochali się w sobie. I pobrali się. - To było trzecie drużynowe małżeństwo - uśmiecha się Dariusz Radziszewski. - Pamiętam, że będąc drużynową chodziła w ciąży z najstarszym synem Maćkiem.
Potem Agnieszka rozstała się z harcerstwem. Nie pozwalały jej na to obowiązki rodzinne. Ale kontakty ze starymi znajomymi z harcerstwa utrzymywała.
- Sześć, siedem lat temu zaczęliśmy się spotykać na zlotach starszych harcerzy w Borkach. Ostatni raz widziałem Agnieszkę w sierpniu. Nic się nie zmieniła. Jak zawsze była uśmiechnięta i wesoła - opowiada Dariusz Radziszewski.
Andrzej Bajkowski, zastępca komendanta, skarbnik Chorągwi Białostockiej ZHP wspomina, że jeszcze niedawno rozmawiał z Agnieszką.
- Zapytałem, co u niej słychać, czy wszystko w porządku. Mówiła, że wyjeżdża do Szwajcarii. Ani ona, ani nikt inny nie przypuszczał, że to będzie jej ostatni wyjazd - żałuje Bajkowski.
Zapamiętał ją jako pracowitą, wyjątkowo życzliwą i pomocną, a przy tym zdyscyplinowaną osobę.
-Przeszła szlak harcerski, wyjeżdżała na biwaki oraz obozy harcerskie. Dotarła też do Anielina, gdzie w 1940 roku zginął major Henryk Dobrzański „Hubal”. Tam gdzie działo się coś ważnego, Agnieszka zawsze była - zauważa Andrzej Bajkowski.
Taniec był jej żywiołem
Dziesięć lat temu Agnieszka Bogacka pokochała taniec. Przypadkowo. Do białostockiej Akademii Tańca „Szał” przyprowadziła swoją młodszą córkę Martę. Dziewczynka miała wtedy 6 lat.
- Agnieszka cieszyła się z każdego jej sukcesu. Były bardzo zżyte ze sobą - mówi Bernadetta Bakuńska z białostockiej Akademii Tańca „Szał”.
Po pewnym czasie taniec stał się także pasją mamy Marty. Zapisała się do grupy Szał Muzeum. Należą do niej pełni energii rodzice. Tańczą. I to jak! Wygrywają zawody krajowe i międzynarodowe.
- Agnieszka jeździła na zawody taneczne. Była mistrzynią Europy i świata w hip-hopie. Należała do narodowej kadry Polski - opowiada pani Bernardetta.
Kobieta miała wyczerpującą, pochłaniającą dużo czasu i energii pracę. Musiała często wyjeżdżać służbowo. A na jej głowie był też dom. Mimo to znajdywała czas i chęci na rozwijanie swoich pasji. Skąd czerpała na to wszystko siłę?
- Nie wiem jak sobie z tym wszystkim radziła. Po prostu była otwarta na świat, potrafiła sobie poukładać obowiązki - dodaje Dariusz Radziszewski.
- Zaskakiwała nas, nawet jeśli nie było jej na treningu, to wszystko miała nadrobione i wyuczone. Była obowiązkowa. Zawsze można było na nią liczyć. Wracała z podróży i od razu przychodziła na nasze zajęcia - opowiada Anna Wiensko, koleżanka z Akademii Tańca „Szał”.
Na treningach Agnieszka dawała z siebie wszystko. - Miała problem z kolanami. Ale zaciskała zęby... Nas też chętnie dopingowała. Dodawała otuchy. Mówiła, że damy radę. Była takim dobrym duchem - chwali Bernardetta Bakuńska.
Przyjaciele zapamiętali Agnieszkę jako radosną i pełną optymizmu osobę. - Jak na te czasy, była niesamowitą osobą. I bardzo religijną - mówi Łukasz Szotko z Akademii Tańca „Szał”.
Teraz trzeba pomóc rodzinie
Białostoczanka osierociła dwoje dzieci: 16-letnią córkę Martę i o cztery lata starszego syna - Maćka. Zostawiła też ciężko chorego na stwardnienie rozsiane męża.
- Byliśmy u nich. Mąż jest załamany, przeżył wielką tragedię - mówi Bernardetta Bakuńska.
Bogaccy chcą w spokoju przeżyć śmierć pani Agnieszki. Wolą się na razie nie wypowiadać na ten temat.
- To podwójny dramat. Tyle nieszczęścia ich dotknęło. Zginęła mama, tata jest ciężko chory. Nam też trudno jest się pozbierać - współczuje Anna Snarska, wicedyrektorka IV LO, do którego uczęszcza Marta, córka tragicznie zmarłej Agnieszki. Uczennica przychodzi codziennie do szkoły. Na lekcjach jest spokojna. Radzi sobie.
- Nie zostawiliśmy jej samej. Jest pod naszą opieką, także psychologiczno-pedagogiczną - zapewnia Anna Snarska.
- Marta to silna i twarda psychicznie dziewczyna, a przy tym wyjątkowo dzielna i samodzielna. Jest harcerką. Należy do tej samej drużyny, w której wychowała się jej mama, a potem przez dwa lata, do momentu urodzenia syna Maćka, ją prowadziła - przypomina Dariusz Radziszewski.
Syn Agnieszki, Maciek zdał maturę międzynarodową w II LO w Białymstoku. Obecnie studiuje na Uniwersytecie w Birmingham w Wielkiej Brytanii.
- Będzie potrzebował pieniędzy, by opłacić akademik i utrzymać się - podkreśla Anna Wiensko.
Dlatego przyjaciele i znajomi tragicznie zmarłej 44-latki postanowili zorganizować wielką akcję pomocy rodzinie Agnieszki. - Sytuacja rodziny jest bardzo trudna. Jest dwójka dzieci i chory mąż, który nie pracuje. To Agnieszka utrzymywała rodzinę - mówi Bernadetta Bakuńska.
Przyjaźniła się z Agnieszką. Dlatego nie wyobraża sobie, żeby nie pomóc jej bliskim. - Czujemy się w obowiązku ich wesprzeć - zapewnia Bakuńska.
- Agnieszka była tak przecudowną i dobrą osobą, że chcemy zwrócić chociaż trochę tego dobra, które okazywała wszystkim wokoło. Teraz to my możemy okazać je jej rodzinie, by ona była spokojna - przekonuje Łukasz Szotko z Akademii Tańca „Szał”.
Wsparcie płynie z całej Polski. Inicjatywa spotyka z coraz większym odzewem ludzi dobrej woli.
-Nie spodziewaliśmy się, że tak wielu ludzi otworzy swoje serca i będzie chciało pomóc. Dziękujemy tancerzom, trenerom, harcerzom, współpracownikom Agnieszki, znajomym rodziny, ale też ludziom, którzy pomagają z czystego serca - czytamy na Facebookowym koncie Akademii Tańca „Szał”.
- W akcję zaangażowały się setki osób. Od niedzieli dzwonią do nas znajomi Agnieszki, harcerze, tancerze z całej Polski. Każdy chce coś dołożyć od siebie, by rodzina mogła być przynajmniej spokojna o pieniądze - cieszy się Bernardetta Bakuńska.
Już w najbliższą niedzielę w Galerii Białej, od godz. 12 do 14 zaplanowano pokaz taneczny, podczas którego będą zbierane pieniądze dla bliskich Agnieszki. Natomiast 29 października w SP nr 5 przy ulicy Kamiennej, o godz. 12 wystartują warsztaty taneczne z udziałem znanych choreografów. Potrwają do godz. 17
- Przyjadą Marta Wiśniewska „Mandaryna”, Olek Olech z Warszawy, Agnieszka Brodowicz oraz nasi przyjaciele, którzy znali Agnieszkę z zawodów tanecznych - wylicza Bernardetta Bakuńska.
W warsztatach może wziąć udział każdy. To będzie doskonała okazja, by dołączyć do pomocy dla bliskich Agnieszki.
Można też wpłacać pieniądze na konto 27 1240 2890 1111 0010 7053 2705 z dopiskiem Marta i Maciek Bogaccy.