Agnieszka z Krakowa: moje dzieciaczki, moje downiaczki

Czytaj dalej
Fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Maria Mazurek

Agnieszka z Krakowa: moje dzieciaczki, moje downiaczki

Maria Mazurek

- Pierwsze dziecko urodziłam z rozszczepem wargi. Mówię do dziewczyny, z którą leżałam na sali: naprawdę spoko, są gorsze wady. Ona na to: ja całą ciążę modliłam się, żeby nie urodzić dziecka z zespołem Downa. Odpowiedziałam: zespół Downa to najpiękniejsze z nieszczęść - opowieść Agnieszki Jankiewicz, matki czworga dzieci (w tym dwojga, niebiologicznych, z zespołem Downa), asystentki osób niepełnosprawnych intelektualnie, pracownika stowarzyszenia „Ognisko”.

Najpierw była wspólnota „Wiara i światło”. Zapisałam się do niej jako młoda dziewczyna. Tam nauczyłam się bycia z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie, a przez to, tak naprawdę, bycia z każdym człowiekiem.

Ten ruch miał misję, żeby pokazać wartość takich osób - które nie wszystko rozumieją, które nie mogą być samodzielne, ale, od których jednocześnie my, zdrowi, możemy się wiele nauczyć. Spotykaliśmy się, żeby się poprzytulać, pośmiać, potańczyć. Wspólnie jeździliśmy na wakacje i wspólnie się modliliśmy - bo to ruch o charakterze chrześcijańskim.

25 lat temu grupa znajomych z „Wiary i Światło” założyła Stowarzyszenie „Ognisko”. Skończyłam psychologię, przez lata pracowałam jako terapeuta w ośrodku dziennym dla osób niepełnosprawnych intelektualnie.

Ostatnio zajmuję się towarzyszeniem niepełnosprawnym w codziennych, prozaicznych rzeczach. Żeby iść z nimi na zakupy, do lekarza, do urzędu. Pomóc, pośmiać się, pobyć.

Zatoczyłam więc koło, wróciłam do korzeni. Po prostu znów jestem z nimi na co dzień. Jako psycholog i jako matka.

Ja cię bardzo lubię

Pyta pani, czego można się od nich nauczyć? Patrzenia na świat sercem. Prosto, jak dziecko. Opowiem na przykładzie Basi z zespołem Downa. Znam ją jeszcze z „Wiary i Światła”, była wtedy dzieckiem. Teraz ma 35 lat, jest pod moją opieką asystencką.

Basia (tak się przedstawia i podpisuje, mimo że próbowałam ją jakoś wtłoczyć do społecznej normy, wytłumaczyć: pisz Barbara) cierpi na różne choroby, więc często chodzę z nią po lekarzach.

Basia jest bezpośrednia, spontaniczna. Ostatnio byłam z nią u endokrynologa. Lekarz szybko spojrzał na wyniki badań, zmierzył ciśnienie, wypisał receptę, kolejna wizyta. Krótko, bez kontaktu wzrokowego, bez uśmiechu. Moje pytania zignorował, swoich nie zadał. Kiedy, zrezygnowana i sfrustrowana, zbierałam się do wyjścia, Basia wypaliła: „Ja cię znam, ja cię bardzo lubię”.

Lekarz na te słowa nagle, w jednym momencie, stał się innym człowiekiem. Być może tym, którym jest w domu, prywatnie. Coś w nim puściło. Prawie nic nie odpowiedział, tylko coś w stylu „no tak, znamy się” (bo to była już kolejna wizyta), ale to, co stało się z jego ciałem, z jego mimiką - to było niesamowite.

Mówię o tym, bo tak widzę ich, niepełnosprawnych, misję: żeby przypominali nam to, co mamy w sobie dobre.

Dzieci są szczere, spontaniczne, nie patrzą na konwenanse. Wychowanie polega na tym, że my im pokazujemy: tego nie wypada, tego nie mów, do tego się nie przyznawaj, nie bądź naiwny, nie wszyscy są dobrzy. Robimy to, żeby żyło im się lepiej, żeby potrafiły odnaleźć się w tym świecie.

Czytaj więcej:

  • Co w XXI wieku się liczy? Zdrowie, atrakcyjność, siła przebicia, żeby coś znaczyć, coś osiągnąć [...] Może to więc my, nie oni, w jakimś sensie jesteśmy upośledzeni?
  • Czy nigdy nie żałowałam, że wybrałam trudniejszą drogę? Nie, bo mam poczucie, że tak ma być
Pozostało jeszcze 75% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Maria Mazurek

Jestem dziennikarzem i redaktorem Gazety Krakowskiej; odpowiadam za piątkowe, magazynowe wydanie Gazety Krakowskiej. Moją ulubioną formą jest wywiad, a tematyką: nauka, medycyna, życie społeczne. Jestem współautorką siedmiu książek, w tym czterech napisanych wspólnie z neurobiologiem, prof. Jerzym Vetulanim (m.in. "Neuroertyka" i "Sen Alicji"), kolejne powstały z informatykiem, prof. Ryszardem Tadeusiewiczem i psychiatrą, prof. Dominiką Dudek. Moją pasją jest łucznictwo konne, jestem właścicielką najfajniejszego konia na świecie.

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.