Andrzej Danek: Ja do życia potrzebuję, tak jak każdy z nas, chleba i piłki nożnej

Czytaj dalej
Fot. Stanisław Śmierciak
Katarzyna Gajdosz-Krzak

Andrzej Danek: Ja do życia potrzebuję, tak jak każdy z nas, chleba i piłki nożnej

Katarzyna Gajdosz-Krzak

Jego dzieci już dorosły i przejmują piekarski biznes. Dzięki temu więcej czasu poświęca Sandecji. - U progu ekstraklasy muszę trwać przy drużynie - mówi prezes klubu i „Osobowość Roku 2016".

Bez czego jest Pan w stanie przeżyć: bez chleba czy bez piłki nożnej?

(śmiech) Potrzebuję obu do życia. Nie wszyscy tak mają? Chleb, wiadomo, zaspokaja głód, a piłka nożna jest dla mnie jak teatr, w którym żaden spektakl nie jest grany dwukrotnie. Dlatego jest tak fascynująca.

Igrzysk i chleba!

To się sprawdza.

Dlatego postanowił Pan wejść w biznes piekarski? On zawsze się opłaca?

W tym roku obchodzę 30-lecie działalności. Pierwszy sklep otwarłem wraz z bratem i siostrą dokładnie 14 lutego, w dzień zakochanych, w 1987 roku. Obecnie zatrudniam sto osób. Mam trzy swoje sklepy i do ponad stu dostarczam chleb. Niemniej prowadzenie biznesu wczoraj a dziś to zupełnie inna bajka.

Pierwsza piekarnia przy ulicy Nawojowskiej była bardzo popularna wśród kolejarzy.

Rozkręcając biznes trzeba dostosować się do odbiorców usług. Wiedzieliśmy, że kolejarze kończą zmianę o godzinie 23, więc sklep na tę chwilę był dla nich otwarty.

Świeży chleb, pamiętam, był też zawsze w niedzielę.

Ale tylko wieczorem. Jak kończyliśmy pracę w sobotę o godzinie 15, tak wracaliśmy do pracy dopiero o godzinie 19 w niedzielę. A dziś? Trzeba pracować na okrągło, bo konkurencja jest ogromna. Tymczasem trudno znaleźć pracowników, którzy przyszliby w niedzielę o godzinie 5 rano do pracy.

Popiera Pan postulat, aby zabronić handlu w niedzielę?

Modlę się, żeby duże sklepy były w niedzielę zamknięte. Głównie ze względu na ludzi.

Sieciówki ze swoimi piekarniami to Pana największa konkurencja?

Zdecydowanie, ale nie tylko. Problemem jest cena chleba. Moim zdaniem w naszym regionie pieczywo jest za tanie. W innych miastach Polski ceny są wyższe. Produkcja staje się wówczas bardziej opłacalna. Bo trzeba wiedzieć, że na ostateczną cenę chleba nie składa się tylko koszt mąki, ale zużycie gazu, prądu, foliowanie - wcześniej w ogóle tego nie trzeba było robić - oraz ludzie.

Ekstraklasa jest, wbrew pozorom, tańsza w utrzymaniu niż pierwsza liga

Pracownicy kosztują dziś najwięcej. Chcąc ich zatrzymać i przekonać do przyjścia w niedzielę do pracy, trzeba dobrze zapłacić. Tym bardziej popieram ideę wolnych niedziel.

Sądeczanie zwracają uwagę na cenę, ale czy również sprawdzają, ile jest „chleba w chlebie”?

Powiem tak, ja pewnego pieczywa bym się nie tknął. Ale wybór zawsze należy do konsumenta.

Ma Pan co najmniej tylu klientów, ilu kibiców Sandecji?

Mecze odbywają się 17 razy w roku i przyciągają setki kibiców. Na szczęście chleb większość je codziennie (śmiech).

A jak wyglądają proporcje, jeśli chodzi o Pana zaangażowanie. Więcej czasu poświęca Pan firmie czy klubowi?

Powoli moje dzieci przejmują biznes. Szymon i Angelika pilnują piekarni, a Justynka motelu nad Łubinką. Mam więc w końcu więcej czasu dla Sandecji.

Zanim do niej przejdziemy, czy sądeczanie będą w te wakacje kąpać się w basenie nad Łubinką?

Czekamy na decyzję Urzędu Miasta w Nowym Sączu. Wystąpiliśmy o przedłużenie dzierżawy, ewentualnie sprzedaż działki, bo obiekty są moje. Projekty budowy basenu już są. Ich realizacja to koszt co najmniej 500 tysięcy złotych. Jednak nie mogę nic zrobić bez zgód.

Nie opuścił Pan żadnego meczu Sandecji w tym sezonie?

W tym roku żadnego. To zaplecze ekstraklasy, więc trzeba trwać przy drużynie.

Wejście do ekstraklasy byłoby historycznym awansem ponadstuletniego klubu. Jest na to gotowy?

Ma bardzo duże szanse i wierzę, że się uda. Przygotowujemy się więc do awansu. Prawnicy pracują właśnie nad powołaniem spółki, bo bez niej nie przyjęliby nas do ekstraklasy. Jej głównym udziałowcem musi być miasto.

Ale, czy stać nas na Ekstraklasę? Przecież na to potrzebne są miliony rocznie?

Ekstraklasa, wbrew pozorom, jest tańsza w utrzymaniu niż pierwsza liga. Teraz sami się utrzymujemy, a grając w Ekstraklasie co roku otrzymuje się z Canal+ 7 milionów złotych. Inaczej też wygląda sprawa ze sponsorami.

Nie będzie trudności z ich pozyskaniem w ekstraklasie. A teraz na duże lokalne firmy Sandecja może liczyć?

Szubryt, Fakro, Wiśniowski, Bogdański wspierają nas chętnie, a gdy wejdziemy do Ekstraklasy, obiecują wejść z grubszymi pieniędzmi.

Do ekstraklasy potrzebny jest odpowiedni stadion, a takiego Sandecja nie ma.

O to musi już zadbać miasto. Potrzebne jest wykonanie dodatkowego tysiąca miejsc, osłoniętej trybuny i miejsca do transmisji. Budynek, którym dysponujemy, nie spełnia standardów. Trzeba też stworzyć miejsca parkingowe.

Ale tego nie da się przecież zrobić od razu...

Mam nadzieję, że gdyby ekstraklasa stała się faktem, Polski Związek Piłki Nożnej pozwoliłby nam na rozegranie pierwszych meczów na wyjeździe. W tym czasie moglibyśmy przygotować stadion do wymogów ekstraklasy.

Gdy jedni popierają działania władz Nowego Sącza, inni krytykują za wysokie dofinansowanie klubu z budżetu miasta.

A czym mamy się chwalić i przyciągać do Nowego Sącza? Nie mamy atrakcji turystycznych. Jedyna to skansen i Miasteczko Galicyjskie.

Biznes piekarski czy piłkarski? Andrzej Danek, prezes MKS Sandecja i właściciel Piekarni-Ciastkarni „Danek” mówi, że nie potrafi żyć bez chleba i piłki
Stanisław Śmierciak Biznes piekarski czy piłkarski? Andrzej Danek, prezes MKS Sandecja i właściciel Piekarni-Ciastkarni „Danek” mówi, że nie potrafi żyć bez chleba i piłki nożnej: - Chleb zaspokaja głód, a piłka daje rozrywkę

Tymczasem na mecze piłkarskie do miasta ściągają tłumy. Przyjeżdża autokar z zawodnikami przeciwnika, a za nim ciągnie się korowód kibiców w liczbie co najmniej dwieście, trzysta osób. Oni zostawiają u nas pieniądze. Idą do restauracji, nierzadko nocują. Gdy wejdziemy do Ekstraklasy, będzie ich jeszcze więcej.

O ile będzie stadion. W przeciwnym razie to sądeczanie będą zostawiać pieniądze w innych miastach. Dziś [rozmawiamy w środę rano] mecz w Tychach. Ostatnie wyjazdowe potyczki Sandecji nie zadowalają.

Mam nadzieję, że dziś będzie lepiej, że uda się nadrobić stracone punkty i wskoczyć na trzecie miejsce w tabeli. Poprzednie mecze przegraliśmy dość pechowo. Posypały się kartki. Kontuzjowany był nasz najlepszy zawodnik Maciej Małkowski.

W Sandecji gra Pana syn Adrian. Pozostałe dzieci też zaraził Pan pasją do piłki nożnej?

Całą siódemkę. Gdy dzieci były małe, wszyscy jeździliśmy na mecze. Teraz jeżdżę z Jessicą, najmłodszą córką.

Ona też kopie?

Nie. Jessica gra w piłkę ręczną. Nożnej kibicuje. Jest zła, gdy nie może jechać na mecz. Dziś więc musiałem ją zwolnić z lekcji, by mogła ze mną być w Tychach.

***
GKS Tychy pokonał w środę, 5 kwietnia Sandecję 2:1. - Szkoda, znów się nie udało wygrać na wyjeździe. Przyjmujemy to na klatę i gramy dalej. Nie odpuścimy ekstraklasy - Andrzej Danek komentował nam mecz, tuż po jego zakończeniu.

Katarzyna Gajdosz-Krzak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.