Andrzej o kulturze, kasie i tym, co może odmienić życie społeczne na wyspach [ROZMOWA]
Z Andrzejem Pawełczykiem, pomysłodawcą i opiekunem Galerii Sztuki Współczesnej “Miejsce Sztuki 44” w Świnoujściu.
Tego lata zaczął się realizować ciąg dalszy pańskich marzeń o rozbudowie miejsc kultury w Świnoujściu. Udało się zaadoptować halę na terenie mariny Basenu Północnego.
Basen Północny, dobre miejsce na początek. Kultura, mocno uogólniając, to język którego używa każda społeczność. Jest żywa wtedy gdy podlega ewolucji, zmianom. Niepokoi, kiedy zwalnia, nieruchomiejąc we własnej kostniejącej strukturze, używając składni czasu który właśnie mija. Trzeba to zmienić, właśnie teraz. Jeśli chcemy rozwijać nasze miasto, powinniśmy porzucić, martwy już, język partyjnego sprawozdania, w którym nie można nawiązać kontaktu ze współczesnym światem, nie wspominając nawet o dialogu. Duże miasta stają się coraz większe, również w zakresie infrastruktury służącej kulturze, więc łatwo możemy, powodowani krótkowzrocznością, przyjąć rolę wakacyjnego Ursynowa. W przypadku hali stoczniowej na Basenie Północnym, jest to zbiorowy wysiłek wielu osób, ale i przychylność urzędu miejskiego, dzięki czemu udało się przed laty, w planie zagospodarowania przestrzennego, ująć to miejsce z przypisaną funkcją kulturalną. Mamy również obietnicę dalszych inwestycji czyli wymiany stolarki okiennej, wykonania zaplecza sanitarnego i zagospodarowania terenu wokół budynku.
Co zatem warto zrobić, by zmienić kierunek w którym, zdaje się, ślepo podążamy?
Marzenia o deglomeracji i programowym ministerialnym wsparciu, pozostaną wyłącznie marzeniami i o ile sami nie zbudujemy merytorycznej, instytucjonalnej płaszczyzny pozwalającej decydować i spierać się o kształt rodzimej kultury, pozostaniemy wyznawcami kulturalnego cargo. Sowicie płacąc, za przywożone nam corocznie z metropolii, landrynkowe koraliki. Świnoujście nie miało szczęścia dobrego urodzenia tak jak Sopot, leżący między dwoma dużymi miastami, korzystając z ich intelektualnego i twórczego potencjału. Dlatego potrzebujemy zdecydowanej redefinicji miejskiej kultury. Strategii jej rozwoju, rozpisanej na długie lata. I narzędzi do jej realizacji, czyli centrum kultury z radą programową, do której powinniśmy zaprosić mądrych ludzi. Między innymi tych właśnie, którzy uciekli nam do dużych miast. I takie miejsce zaczynamy tworzyć właśnie na Basenie Północnym.
Myśli Pan, że będą chcieli wrócić do Świnoujścia, by podjąć wyzwanie budowania kultury na wyspach?
Naiwnością jest sądzić że wrócą do małego miasta na stałe, ale wystarczy że będą nas wspierać i spędzać tu każdą wolną chwilę. Ale i tak potrzebujemy dla mieszkańców: teatru miejskiego nawet w okrojonej formie, średniej szkoły muzycznej i edukacji kulturalnej w szkołach. Strukturalnego wsparcia dla środowisk twórczych, tych na miejscu i tych które chcemy zachęcić lub zaprosić do naszego miasta. A także nadania kulturze, rangi gałęzi gospodarki miejskiej. Choć zasady przyznawania miejskich stypendiów twórczych zostały już ustalone.
Ambitny plan, ale właściwie, czemu nie? W końcu w ostatnich latach sztuka została tak zmarginalizowana, że właściwie jej propagowanie wydaje się fanaberią. Czy może to małomiasteczkowe podejście z mojej strony?
Nie godzimy się na takie traktowanie sztuki i dlatego też nie wolno się obrażać na rzeczywistość, że traktuje nas merkantylnie, bo wtedy, uprzedmiotowieni, zawsze pozostaniemy na jej marginesie. Dlaczego nie odwrócić zasady i spróbować wykorzystać przedwyborczy czas? Organiczna i społeczna praca w kulturze to jak nieustanna przeprawa między Scyllą a Charybdą i właściwie nie wiem dlaczego się jej podejmujemy. Pozostawieni później, sami sobie, bez emerytur czy przywilejów socjalnych. Jest na temat tej wątłej, osamotnionej społeczności, kilka hipotez i wszystkie piękne. Najbliższa prawdy wydaję się ta sformułowana przez zespół ekspertów pod kierunkiem prof. Hausnera: doszło do „Utrwalenia stanu, w którym mieszkaniec gminy, stał się bardziej klientem władzy niż obywatelem, co prowadzi do uwiądu sfery publicznej”, a obywatele mają tylko możliwość negatywnej kontroli ex post ( za Nowy Obywatel ). Jeśli to prawda, to niedobrze, ponieważ tylko zaangażowanie społeczne i branie odpowiedzialności za innych, czyni z obywatela członka elity lokalnej społeczności. Tej, której nam dotkliwie brak.
Wróćmy do tego, co już udało się zrobić. Zaadaptowanie hali na terenie Basenu Północnego, to siedmiomilowy krok w strukturze kulturalnej miasta.
W takim przypadku, trzeba by było zmienić plan zagospodarowania przestrzennego dla tego obszaru, a na to urząd miejski się nie zgodzi. W tym przypadku mamy pełne poparcie prezydenta Świnoujścia. Informacja o zamiarze rewitalizacji dawnej hali stoczniowej położonej na terenie Basenu Północnego wywołała sporo komentarzy i gratulacji, oczywiście chcielibyśmy je móc traktować jako deklarację współpracy i jako trudna do zdefiniowania grupa inicjatywna, dziękujemy. Ale ja, chciałbym zwrócić uwagę że realizacja takiego zamierzenia to nie sukces a zobowiązanie. Trudne w dotrzymaniu, ponieważ rewitalizacja hali powinna być zaledwie częścią odważnej strategii rozwoju kulturalnego naszej wyspy, obejmującej znacznie szerszą liczbę podmiotów. Bez takiej wizji wpisanej w strukturę samorządu, nie stworzymy żadnej trwałej wartości budującej lokalną tożsamość. Jeśli mamy tworzyć kulturę na ponad regionalnym poziomie to potrzebujemy instytucjonalnego wsparcia i konkretnych środków, czyli pieniędzy. Także strukturalnych rozwiązań. Sierpniowa hala na Basenie Północnym należała do Famy i była wypełniona treścią, wpisując się w wieloletnią już, niemal tradycję, kulturalną tego miejsca. Remont, to początek, w co wierzmy, inwestycyjnego procesu, który zmieni sześćset metrowy industrial w centrum ekspozycyjne, koncertowe, społecznie twórcze. Oczywiście wiem że to co powiem to naiwny truizm, ale kultura jest inwestycją. Inwestycją w pomyślną przyszłość. A przyszłość jest wspólna, czy tego chcemy czy nie.