Architektka z Torunia zaprojektowała muzeum dla Bydgoszczy

Czytaj dalej
Fot. Jacek Smarz
Dorota Witt

Architektka z Torunia zaprojektowała muzeum dla Bydgoszczy

Dorota Witt

- Bydgoszcz potrzebuje miejsca, w którym będzie można opowiedzieć o ludziach, którzy budowali jej tożsamość. Muzeum Żołnierzy Podziemia Antykomunistycznego to mogłoby być właśnie takie miejsce - mówi Agata Rzoska, architektka, autorka projektu muzeum, który znalazł się w gronie 10 najlepszych prac z całej Polski, wyróżnionych w konkursie „Architektura betonowa 2010", organizowanym przez Politechnikę Krakowską.

Praca dyplomowa absolwentki architektury Uniwersytetu Technologiczo-Przyrodniczego w Bydgoszczy w finale konkursu Architektura Betonowa 2019. „Koncepcja architektoniczna Muzeum Żołnierzy Podziemia Antykomunistycznego w Bydgoszczy” Agaty Rzoski znalazła się w gronie 10 najlepszych prac z całej Polski. Konkurs organizuje Politechnika Krakowska - ta wiadomość obiegła media parę dni temu. Zawrzało?

Hm, czytałam opinie w sieci pod informacjami na ten temat. Internauci komentowali publikowaną przez media wizualizację projektu. Bardzo mnie ucieszyło, że nie pojawiły się żadne negatywne głosy. Bydgoszczanom pomysł się wyraźnie spodobał. Powiem więcej (choć niewiele, bo nie chcę zapeszyć) - zainteresowały się nim też lokalne władze. Dla mnie to potwierdzenie myśli, z którą przystępowałam do pracy nad tym projektem: Bydgoszcz potrzebuje miejsca, w którym będzie się mówiło o bohaterach regionu i ich udziale w historii Polski, o ludziach, którzy budowali tożsamość miasta i kraju.

Pochodzi pani z Torunia. Co przekonało panią do tego, by w pracy magisterskiej skupić się na Bydgoszczy, a na miejsce powstania muzeum zaproponować skwer Leszka Białego?

W Toruniu takich miejsc nie brakuje, mamy wiele obiektów, które powstały z myślą o turystach, z myślą o promocji miasta, regionu czy po prostu obiektów kulturalnych. Tymczasem gdyby zapytać przeciętnego turystę o to, z jakiego obiektu kultury słynie Bydgoszcz, co by odpowiedział? Pewnie: Opera Nova. I już. Zresztą dla mnie zupełnie bez znaczenia są podziały między miastami. Że niby się wzajemnie nie lubimy? Mam narzeczonego w Bydgoszczy i lubimy się bardzo. Mówiąc serio: animozje nie służą niczemu, a już na pewno nie rozwojowi obu miast.

Skąd pomysł na muzeum?

Tworzenie żywych muzeów, interaktywnych, nowoczesnych obiektów to ważny trend we współczesnej architekturze. Mój projekt łączy te innowacyjne rozwiązania z historią, bo interesuję się nią od dawna. Ma to związek z losami mojej rodziny. Siostra mojego dziadka, śp. Monika Dymska, w czasie wojny działała w konspiracji, dostarczała informacje dla Związku Jaszczurczego, potem dla Armii Krajowej. Została ścięta w więzieniu Moabit w 1943 roku. Gdyby doczekała roku 1945, trafiłaby najpewniej do konspiracji antykomunistycznej. Ucierpieli też inni członkowie rodziny: dziadek w wieku 13 lat musiał iść do ciężkiej pracy, a prababcia i pradziadek trafili do obozu koncentracyjnego. Pradziadek tego nie przeżył, prababcia cudem ocalała. Projekt to zatem także oddanie hołdu im i wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób walczyli o wolność ojczyzny - w czasie wojny i po niej.

W Toruniu takich miejsc nie brakuje, mamy wiele obiektów, które powstały z myślą o turystach, z myślą o promocji miasta, regionu czy po prostu obiektów kulturalnych. Tymczasem gdyby zapytać przeciętnego turystę o to, z jakiego obiektu kultury słynie Bydgoszcz, co by odpowiedział? Pewnie: Opera Nova. I już.

Jak wyglądała praca nad projektem?

Miałam w głowie ten pomysł już na etapie pisania pracy inżynierskiej. Poświęciłam wiele godzin na zbieranie informacji w bibliotece i w internecie - śledziłam publikacje Instytutu Pamięci Narodowej. Wolne chwile (których niestety student architektury nie ma zbyt wielu) spędzałam, zwiedzając muzea w kraju. Wrażenie zrobiły na mnie takie obiekty, jak Muzeum Powstania Warszawskiego i Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Wiedziałam, czego chcę uniknąć, pracując nad moim projektem: stworzenia przestrzeni, w której zwiedzający nie czuliby się swobodnie. I wiedziałam, na czym mi zależy: na wykorzystaniu symboli - stąd kształt budynku, który nawiązuje do wznoszącego się do lotu ptaka, stąd ulokowanie głównych ekspozycji w podziemiach. To po to, by przypomnieć, że w okresie historycznym, o którym mowa, prawda spychana była właśnie do podziemi. Dużą rolę grają też światła. Ciekawe jest już samo wejście do budynku - ulokowane na styku dwóch parków. Przez muzeum można po prostu przejść, a można się w nim zatrzymać, wejść do kawiarni, a potem - mam nadzieję - zanurzyć się głębiej w opowiadane w nim historie.

A jak jest zaprojektowana część ekspozycyjna?

Do podziemi zwiedzającego prowadzą schody, następnie kręty korytarz. Ta droga jest metaforą sytuacji, w jakiej znaleźli się Polacy tuż po zakończeniu II wojny światowej. Nie wiedzieli, co ich czeka, czy sowiecka Rosja przyniesie ojczyźnie, jak zapowiada, coś dobrego, czy przeciwnie. Wątpliwości rozwiewają się, kiedy zwiedzający dociera na koniec korytarza, gdzie znajduje się pomieszczenie, w którym pokazywana jest prawda o brutalności Rosjan wobec cywilnej ludności polskiej, o zagrabianiu naszego przemysłu, rujnowaniu kraju. Następna jest Czerwona Sala. Tu zwiedzający dowiedzą się o skutkach konferencji w Jałcie. W pewnym momencie odwiedzający muzeum staną przed wyborem. Ścieżka zwiedzania rozdziela się i użytkownik wybiera, jak ówcześni żołnierze, pomiędzy walką w lesie, a ujawnieniem się podczas amnestii. To moment na podjęcie decyzji. Szybko okazuje się jednak, że wszyscy spotykają się w jednym punkcie, bo cokolwiek zrobił żołnierz, jego los i tak najpewniej skończył się tragicznie. Różnica polegała jedynie na tym, jak długo udawało mu się działać na szkodę komunistów.

Dziewczyny na politechniki!

Dorota Witt

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.