Ariel już nie boksuje, ale nadal marzy o wyjeździe na igrzyska olimpijskie
Przez przypadek został bokserem, teraz chciałby założyć własną szkółkę i trenować następców
Ariel Środa rękawice na kołku zawiesił 13 lat temu, jednak boks to wciąż jego pasja. Jest międzynarodowym sędzią i wiceprezesem Małopolskiego Związku Bokserskiego. Teraz marzy, by otworzyć własną szkółkę boksu.
Chciał być piłkarzem
Od dziecka był niezwykle aktywny. Każdą wolną chwilę spędzał na boisku, grając w piłkę nożną. To był jego ulubiony sport. Chciał pójść w ślady ojca, który także grał. Mając 13 lat trafił na salę bokserską przez... pomyłkę.
- Kolega zapytał, czy idę na trening na halę w Libiążu. Wziąłem trampki i poszliśmy - wspomina.
Gdy wszedł do środka, zobaczył chłopaków kopiących piłkę. To była jednak tylko rozgrzewka. Dopiero po chwili, gdy rozpoczęły się zajęcia bokserskie, przekonał się, gdzie się znalazł. - Zostałem, spodobało mi się to - podkreśla. Ten sport nie był mu obcy, bo jego dziadek był bokserem.
Zakończył na szczycie
Trenując pod okiem doskonałych fachowców (Eugeniusza Chrapka i Ryszarda Jarnota) doskonalił swoje umiejętności. Jak podkreśla, była to stara dobra szkoła boksu, w której najpierw uczyło się bronić, a dopiero później bić.
Na pierwsze zawody pojechał po pięciu miesiącach treningów. Zaliczył znakomity debiut. Wygrał 12 walk z rzędu, co motywowało go do jeszcze cięższej pracy. - Zobaczyłem, że mam potencjał - wspomina.
Na ringu był niepozorny, szczupły. Miał jednak długie ręce, które były jego atutem . Walczył w kategoriach 51 - 67 kg. Jako senior głównie w 63,5 kg. Ukoronowaniem jego kariery było zdobycie w 1999 r. tytułu młodzieżowego wicemistrza Polski. Będąc na szczycie powiedział jednak pass.
- Kolega zapytał, czy idę na trening na halę w Libiążu. Wziąłem trampki i poszliśmy - wspomina
W tamtych czasach na ustach całej Polski byli Andrzej Gołota i Dariusz Michalczewski, jednak polski boks zawodowy dopiero raczkował. Ariel nie zdecydował się spróbować tam swoich sił, wybrał inną drogę.
Kierunek Afganistan
Jak mówi, w życiu każdego człowieka przychodzi moment, w którym trzeba się ustabilizować i pomyśleć o rodzinie. Postanowił związać swoją przyszłość z wojskiem. W 2005 r. został żołnierzem zawodowym.
Obecnie jest dowódcą drużyny w elitarnej 6. Brygadzie Powietrznodesantowej w Krakowie. Corocznie odbywa ona ćwiczenia z amerykańskimi żołnierzami na Pustyni Błędowskiej.
Chciał zobaczyć na własne oczy wojnę, dlatego w 2009 r. wraz z piątą zmianą pojechał na misję do Afganistanu.
- Było gorąco. Codziennie coś się działo, baza była ostrzeliwana - wspomina. Szczegółów ze swojego pobytu zdradzić jednak nie chce.
Został przy boksie
W środowisku boksu amatorskiego ma wielu znajomych. Nie chciał się z nim rozstawać, dlatego postanowił zostać sędzią. Nie jest to łatwy kawałek chleba.
- Niektórzy trenerzy i zawodnicy nie zgadzają się z werdyktami. Czasem padają przekleństwa - podkreśla.
Systematycznie podnosi swoje kwalifikacje i pnie się w hierarchii. Sędziuje zawody w nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Dzięki temu ma okazję zwiedzić ciekawe miejsca. - Sędziowałem prestiżowy turniej w Paryżu. Był czas, by pozwiedzać - wspomina. Jego marzeniem jest uzyskanie najwyższego stopnia sędziowskiego. Otworzy mu to drogę do prowadzenia pojedynków na igrzyskach olimpijskich.
W wolnym czasie relaksuję się, uprawiając drzewka owocowe - mówi Ariel Środa
- Nie udało mi się pojechać na olimpiadę jako zawodnik, może uda się jako sędzia - mówi.
Szkółka boksu
Kolejnym marzeniem Ariela Środy jest uruchomienie szkółki bokserskiej w Chrzanowie. Tam pod jego okiem oraz innych fachowców szkoliłaby się młodzież. Udało mu się już powołać stowarzyszenie.
- Na początku chcemy zorganizować zawody - tłumaczy. Chciałby, aby młodzież miała fajną alternatywę spędzania wolnego czasu i dzięki temu nie schodziła na złą drogę. Do funkcjonowania szkółki potrzebni są jednak sponsorzy, których na razie brakuje.
Obecnie Ariel Środa szkoli pięściarzy trenujących Wojskowym Klubie Sportowym „Desant” Kraków.
Ariel ma dwóch synów, oni nie chcą stawać na ringu
Ariel Środa ma dwóch synów 10-letniego Bartka i 6-letniego Filipa, mieszkają w Pogorzycach pod Chrzanowem. Chłopcy podobnie jak ojciec mają rękawice bokserskie i toczą między sobą pojedynki, są nieustępliwi. W ślady ojca jednak nie zamierzają iść.
- Wolą grać w piłkę nożną jak ich dziadek. Widocznie dyscyplina sportowa dziedziczona jest co drugie pokolenie - mówi. Jak podkreśla, wsparciem dla niego jest żona Joanna. - Bez niej nie byłoby to wszystko możliwe - dodaje..
Nie ma zbyt wiele wolnego czasu. Jak mówi, jego doba powinna trwać 48 godzin. By się zrelaksować, zajmuje się ogródkiem. Pielęgnacja drzew owocowych to jego hobby, które pozwala mu się zrelaksować i oderwać od natłoku obowiązków.