Asfalt na prywatnym terenie premier Szydło wylano za pieniądze gminy [ZDJĘCIA, WIDEO]
Gmina zrobiła prezent Beacie Szydło. Wyasfaltowała drogę, która biegnie po jej prywatnym gruncie. To nie powinno się zdarzyć. Najpierw teren należało wykupić od właściciela albo go wywłaszczyć.
Autor: Taida Jasek, Gazeta Krakowska
Asfalt na drodze prowadzącej do domu premier Beaty Szydło w Przecieszynie (gm. Brzeszcze) został położony w marcu. Pisaliśmy o tym, ale nie wiedzieliśmy wtedy, że część publicznej drogi biegnie przez prywatną działkę, będącą własnością rodziny Szydłów. Przed położeniem tam asfaltu gmina powinna przejąć działkę - ale nie przejęła.
Teraz funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu, strzegący bezpieczeństwa pani premier, w pobliżu jej domu zatrzymują i zawracają obce osoby jadące publiczną drogą, noszącą nazwę ulicy Groblowej. Okazuje się, że robią to w majestacie prawa, bo przecież... to ziemia rodziny Szydłów. Ludzie we wsi pytają, dlaczego więc gmina położyła tam asfalt?
Jak daleko zajedziesz, decyduje BOR
- Pan Szydło, jeszcze w czasach, gdy więcej gospodarował, odkupił od sąsiada kawałek działki, bo chodziły tam jego kury i wyrządzały szkody. Działki przegradzała polna droga dojazdowa. Po tym, jak działki zostały połączone, to prywatna droga - tłumaczy Czesław Smółka, sołtys Przecieszyna.
Odwiedziliśmy Przecieszyn, by przejechać się drogą prowadzącą do domu premier Szydło. Od strony wsi budowanych jest przy niej kilka nowych domów, dalej, przez ok. kilometr, wiedzie między polami. Jest to ślepa ulica, kończy się obok domu rodziny Szydłów. Przy drodze nie ma żadnych znaków informujących, gdzie zaczyna się teren prywatny.
- Nigdy nie widziałem tu takiego znaku - mówi jeden z funkcjonariuszy BOR-u pilnujący posesji rodziny Szydłów. Zatem to, jak daleko dojedziemy tą drogą, zależy od BOR-owców, którzy stoją ok. 100 metrów przed posesją Beaty Szydło. Obok nich zaparkowany jest służbowy samochód i stoi mały metalowy barak, gdzie funkcjonariusze mogą schronić się przed deszczem. Cały teren jest monitorowany.
Burmistrz powinien przejąć, ale nie przejął
Gmina Brzeszcze wiedziała, że fragment drogi leży na terenie prywatnym, kładąc pod koniec marca asfalt, a wcześniej na początku marca, utwardzając go. W sumie kosztowało to ok. 140 tys. zł. Wcześniej było tu głównie błoto i głębokie koleiny.
- Takich rzeczy nie powinno się robić. Gmina powinna wcześniej przejąć teren, a dopiero później kłaść asfalt - uważa Grzegorz Andruszko, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Brzeszczach.
Ryszard Foks, przewodniczący Rady Miejskiej w Brzeszczach, mówi, że decyzję o wylaniu asfaltu podjęła Cecylia Ślusarczyk, burmistrz Brzeszcz, nie konsultując tego z radą.
- Rada została o tym poinformowana po fakcie, po wykonaniu tej drogi - podkreśla Ryszard Foks. Nie jest jednak tym zdziwiony, bo gdyby zapytała radnych, ci mogliby się nie zgodzić.
Zwróciliśmy się do Cecylii Ślusarczyk, burmistrz Brzeszcz, z prośbą o wyjaśnienie tej sprawy. Nie odbiera telefonu. Także podczas wizyty w urzędzie gminy nie udało się jej zastać. Pani w sekretariacie zapewnia jednak, że burmistrz skomentuje sprawę. Kiedy? Tego nie powiedziała. Cecylia Ślusarczyk jest na urlopie.
Ministerstwo się odcina i nakłada gryf tajności
Staraliśmy się wyjaśnić w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, czym (np. bezpieczeństwem) było podyktowane wylanie asfaltu na prywatnej drodze pani premier. Ministerstwo jednak odcina się od całej sprawy: „Informujemy, że zakres wykonywanych czynności ochronnych, jak również formy i metody stosowane przez funkcjonariuszy BOR opatrzone są klauzulą tajności” - informuje jedynie biuro rzecznika MSWiA i dodaje, że położenie asfaltu było decyzją gminy.
Na prywatnym gruncie dróg się nie buduje
Pojawia się pytanie, czy gmina miała prawo wydać pieniądze podatników na prywatną drogę?Jak wyjaśnia Artur Słowik z Wydziału Prawnego i Nadzoru Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego, możliwe jest zrobienie na prywatnym gruncie drogi publicznej, jeśli właściciel ziemi się na to godzi. - Nie przysparza to prywatnemu właścicielowi korzyści, tylko służy realizacji celu publicznego, więc taka droga powinna być ogólnodostępna - mówi.
Droga prowadząca do domu premier ogólnodostępna nie jest. Nie dość, że strzeże jej BOR, to kończy się pod posesją Szydłów. I służy tylko im.
Mirosław Legutko z Regionalnej Izby Obrachunkowej w Krakowie wyjaśnia, że zanim gmina wykonała drogę, działkę pod nią powinna wyłączyć z sąsiednich gruntów. - Powinno się w takich sytuacjach dojść do porozumienia z właścicielem, wykupić ten kawałek lub wywłaszczyć - nie ma wątpliwości Mirosław Legutko.
W tej sprawie dziwi też brak informacji ze strony rządu i samorządu. Krytykuje to Przemysław Żak z Fundacji Stańczyka, która działa na rzecz przejrzystości, jawności i kontroli obywatelskiej w życiu publicznym.
- Tak nie powinno być. Poprzez właściwą, wyjaśniającą politykę informacyjną zwiększane jest zaufanie obywateli do instytucji publicznych. W tym przypadku z małych rzeczy robi się problem. Nie pomaga to obywatelom zrozumieć racjonalności podjętych działań - tłumaczy Żak.