Autosalon. Bliski krewny „barokowego anioła” [ZDJĘCIA]
Sportowe BMW 507 okazało się szczytowym osiągnięciem twórczym stylisty Albrechta von Goertza. Zaliczane jest do grona najpiękniejszych samochodów wszech czasów.
Najpiękniejsze spośród sportowych BMW nie ujrzałoby światła dziennego, gdyby nie Max Hoffmann. A ściślej, gdyby rządy nazistów nie wygnały z III Rzeszy, po anszlusie obejmującej również terytorium Austrii, pewnego wiedeńczyka, którego przewiną, niewybaczalną z punktu widzenia rządzących, było żydowskie pochodzenie jego ojca. Gdy znalazł się w 1941 w Nowym Jorku, miał w kieszeni tylko kilka dolarów, ale za to bogate doświadczenie motoryzacyjne. W młodości konstruował motocykle, ścigał się jedno- i dwuśladami, pracował w firmach importujących do Austrii samochody osobowe, a potem sam prowadził przedstawicielstwa kilku zagranicznych marek. W USA również zaangażował się w branżę samochodową. Na tyle skutecznie, że już jako Max Hoffman, bez drugiego „n” w nazwisku, mógł niedługo po wojnie otworzyć przy Park Avenue w Nowym Jorku wytworny salon zaprojektowany przez samego Franka Lloyda Wrighta. Oferowano w nim samochody europejskie, które dzięki wysokiemu kursowi dolara były dla Amerykanów bajecznie tanie. Na początek - brytyjskich marek Jaguar, Rolls-Royce, Bentley, Austin, Cooper, Rover, Lea-Francis i Morgan.
W roku 1950 Hoffman sprowadził do swego salonu pierwszy egzemplarz Porsche 356. Już niebawem 30 procent całej produkcji ekspediowano za Atlantyk. Gdy gwiazdor Hollywood James Dean zginął za kierownicą Porsche Spydera, liczba chętnych do kupna takiego auta zaczęła rosnąć lawinowo. Kiedy u Daimlera-Benza powstał wyścigowy 300 SL, Hoffman obiecał szefom stuttgarckiej firmy, że znajdzie w USA wielu klientów - pod warunkiem że powstanie jego „cywilna”, luksusowo wyposażona wersja. I rzeczywiście: większość spośród ok. 1400 wyprodukowanych w Stuttgarcie Mercedesów 300 SL „Gullwing” trafiła do USA. Na początku lat 50. BMW podjęła produkcję eleganckiej limuzyny 501, która ze względu na swoją specyficzną urodę zyskała miano „barokowego anioła”. Gdy powstała jej zmodernizowana wersja 502 z nowoczesnym silnikiem, Hoffman zasugerował zarządowi BMW, że sportowy wariant tego samochodu, nieco tańszy od Mercedesa 300 SL, miałby szanse u Amerykanów.
***
W latach powojennych firma BMW przeżywała ciężkie czasy. Nie dość, że ciążyło na niej odium udziału w machinie wojennej Hitlera, to utraciła kontrolę nad swoją główną fabryka w Eisenach, która znalazła się we wschodniej strefie okupacyjnej
W latach powojennych firma BMW przeżywała ciężkie czasy. Nie dość, że ciążyło na niej odium udziału w machinie wojennej Hitlera, to utraciła kontrolę nad swoją główną fabryka w Eisenach, która znalazła się we wschodniej strefie okupacyjnej i wytwarzała teraz przedwojenne modele samochodów i motocykli pod dotychczasową marką, ale pod sowieckim zarządem. Nie dysponując w Monachium odpowiednim parkiem maszynowym i wyszkoloną kadrą, szefowie BMW musieli ulokować produkcję modelu 501 i jego późniejszej modyfikacji 502 w Stuttgarcie, w znanej firmie nadwoziowej Baur. Gdy Hoffman obejrzał przygotowane w fabryce szkice nadwozia sportowego auta przeznaczonego na rynek amerykański, nie był zachwycony. Poradził, by monachijczycy zamówili projekty nadwozi roadstera i spokrewnionego z nim coupé u jego przyjaciela Albrechta von Goertza, niemieckiego dizajnera pracującego w USA. Hoffman obiecywał, że będzie sportowe BMW sprzedawał tysiącami, więc jego sugestia została przyjęta, choć można podejrzewać, że nie bez oporów. Von Goertz miał wprawdzie w swoim dorobku udział w kilku projektach dla firmy Studebaker, realizowanych pod kierunkiem jednego z najwybitniejszych ówczesnych amerykańskich stylistów motoryzacyjnych Raymonda Loewy’ego, ale działając od 1952 roku jako szef Goertz Industrial Design Inc. zaprojektował tylko kilka nadwozi samochodowych. Zlecenia, które otrzymywał, dotyczyły głównie wiecznych piór, zegarków, rowerów, mebli, naczyń kuchennych i odzieży sportowej.
***
„Barokowego anioła” BMW 501 napędzał sześciocylindrowy silnik przedwojennego modelu 326 o poj. 2 l i mocy 65 KM, o wiele za słaby dla luksusowej, reprezentacyjnej limuzyny. W modelu 502 został zastąpiony nowoczesną, stukonną jednostką napędową V 8 o pojemności 2,6 l. Do obu sportowych modeli miała trafić jej zmodyfikowana wersja z dwoma gaźnikami i podwyższonym stopniem sprężania, osiągająca z pojemności 3,2 l moc 150 KM. Ramy roadstera i coupé różniły się rozstawem osi, ale zawieszenie kół, układ kierowniczy i hamulce zostały do obu aut zaadaptowane z typu 502. Sportowe modele z nadwoziami projektu Albrechta von Goertza zaprezentowano po raz pierwszy w roku 1955: coupé BMW 503 w wiosennym salonie frankfurckim, roadstera BMW 507 latem w nowojorskim hotelu Waldorf-Astoria. Miały doskonałe recenzje. Produkcja ruszyła w roku następnym.
Zderzenie z rzeczywistością było bolesne. Hoffman miał kupować BMW 507 od monachijskiego producenta po pięć tysięcy dolarów. Oceniał, że już w pierwszym roku znajdzie na rynku amerykańskim co najmniej pięć tysięcy nabywców. Tymczasem cena producenta okazała się niemal dwukrotnie wyższa, co uczyniło z bajecznie pięknego roadstera samochód superelitarny. Na dziesięć sprzedanych przez Hoffmana Mercedesów 300 SL przypadało tylko jedno BMW! Również w Republice Federalnej Niemiec ceny BMW 507 były horrendalnie wysokie, a i tak produkcja przynosiła straty. Nie mając środków na zakup przemysłowego oprzyrządowania, firma skazana była na budowę samochodów metodami rzemieślniczymi. Znawcy przedmiotu oceniają, że każdy egzemplarz roadstera 507 różnił się nieco od pozostałych. Na przykład sztywny, zdejmowany dach, tzw. hardtop, zastosowany w czternastu BMW 507 przygotowywano na miarę i pasował tylko do jednego auta. Do zakończenia produkcji w 1959 powstało tylko 413 egzemplarzy BMW 503 i 252 - BMW 507. Ponieważ także wytwarzanie limuzyn typu 501 i 502 nie przynosiło zysków, firmie zagroziło bankructwo. Od przejęcia przez Daimlera Benza ocaliły ją pieniądze finansisty Herberta Quandta oraz… produkcja mikrosamochodziku Isetta na włoskiej licencji.
Roadster BMW 507 okazał się szczytowym osiągnięciem twórczym Albrechta von Goertza i zaliczany jest do grona najpiękniejszych samochodów wszech czasów. Dwieście dwanaście egzemplarzy, które przetrwały do naszych czasów, to dziś kolekcjonerskie perły. Za auto w idealnym stanie zapłacono niedawno 2,2 miliona dolarów.
Zdjęcia: Aston Martin, BMW