Rozmawiała: Dorota Abramowicz

Bajka, która ma leczyć rany dziecka jak plasterek [ROZMOWA]

Magda Małkowska, autorka książki „Czary mamy”. Jej prezentacja odbędzie się w poniedziałek Fot. archiwum prywatne Magda Małkowska, autorka książki „Czary mamy”. Jej prezentacja odbędzie się w poniedziałek
Rozmawiała: Dorota Abramowicz

O dzieciach osieroconych mówimy w Fundacji Hospicyjnej „zapomniani żałobnicy” - twierdzi Magda Małkowska, autorka „Czarów mamy”, wzruszającej bajki terapeutycznej dla kilkulatków

Mama małego Jasia szyje jak czarodziejka. Ze skrawków materiałów wyczarowuje dla synka szmacianego wilczka. A potem nagle mama umiera... Czytając twoją bajkę plasterek „Czary mamy”, miałam łzy w oczach.
Docierają już do mnie głosy, że bajka wywołuje wzruszenie, ale świadomość odbioru mam jeszcze małą. Tak naprawdę „Czary mamy” zostaną zaprezentowane światu dopiero w najbliższy poniedziałek - w Dniu Tumbo, czyli Dniu Solidarności z Dziećmi i Młodzieżą w Żałobie, obchodzonym po raz pierwszy 21 listopada... Jego pomysłodawcą jest Fundacja Hospicyjna.

Od początku czułaś, jak ogromny ładunek emocjonalny jest w tej bajce?
Dla mnie znaczącym momentem było wysłanie tekstu do ilustratorki Magdy Benedy. W książkach dla dzieci ilustrator jest równie ważny jak autor. Bardzo się tej konfrontacji z Magdą bałam. Po kilku godzinach odebrałam maila od Magdy, że tekst ją poruszył. Potem Magda przyszła do fundacji z pierwszymi rozkładówkami. Kiedy zobaczyłam jej świat, wykreowany z kawałków materiałów, z których uszyty był mój wilczek, byłam bardzo wzruszona. Magda moją historię opowiedziała po swojemu, ilustracje „szyjąc” ze skrawków z różnych szuflad Mamy. Jestem nieprawdopodobną szczęściarą, że mogłyśmy razem tę książkę oddać dalej.

Dlaczego bajkę „Czary mamy” nazwałaś plasterkiem?

Pomysł na nazwanie serii „Bajka plasterek” powstał po rozmowie z Kasią Bogucką-Krenz, poetką, powieściopisarką i tłumaczką, bardzo ważną osobą w moim życiu prywatnym, a kiedyś i zawodowym. Po lekturze powiedziała, że udało mi się napisać bajkę terapeutyczną, czyli leczącą rany, otulającą duszę jak plaster. Może więc nazwać bajki plasterkowymi? Bardzo się to mnie i Ali Stolarczyk, prezes fundacji, spodobało, i plasterki pozostały. Tyle w kwestii nazwy.

A skąd sam pomysł serii?
Wokół problemu dzieci w żałobie krążymy w Fundacji Hospicyjnej od dawna. Nasz Fundusz Dzieci Osieroconych obchodził w tym roku 10 lat. Przez trzy kolejne lata, w ramach jesiennych kampanii „Hospicjum to też życie”, próbujemy edukować, że osierocone dzieci same sobie radzą tylko w bajkach. Również przed trzema laty otworzył swoje podwoje nasz portal internetowy „Tumbo Pomaga”, oferujący wsparcie psychologiczne dla dzieci i młodzieży w żałobie, którego symbolem stał się uroczy słonik Tumbo. Przed ponad rokiem przygotowaliśmy pierwszy raz warsztaty edukacyjne, głównie dla klas I-III szkoły podstawowej, podczas których na podstawie znanych bajek (w ubiegłym roku był to „Jaś i Małgosia”, w tym roku „Kopciuszek”) pokazujemy i tłumaczymy najmłodszym, w jaki sposób można wesprzeć dzieci osierocone.

Czy można coś, z czym nie radzą sobie nawet dorośli, wytłumaczyć tak małym dzieciom?
Można i trzeba. Trzeba też pokazać, że w tak trudnej sytuacji należy umiejętnie wspierać dotkniętych żałobą rówieśników. Tak jak zabawa jest najbardziej naturalnym żywiołem dziecka i przez zabawę można do niego trafić, tak i bajka staje się przestrzenią, w której my - dorośli mamy największą szansę na porozumienie się z dzieckiem.

Czy „Czary mamy” może przeczytać każde dziecko?
Teoretycznie tak, ale bajka terapeutyczna przeznaczona jest dla dziecka borykającego się z jakimś problemem, ma mu pomóc z niego wyjść. Moja książeczka skierowana jest do dzieci w wieku 4-9 lat, którym umarła mama. Powinna być czytana w obecności dorosłego, najlepiej w ogóle przez niego czytana. Dorosły powinien być jak najszybciej gotowy, by tę bajkę z dzieckiem przegadać. Nieprzypadkowo do naszej książeczki dołączona jest wkładka, w której Agnieszka Paczkowska, psycholog i koordynatorka programu „Tumbo Pomaga”, tłumaczy dorosłym, jak czytać bajkę plasterek. Podany jest tam też odnośnik do strony www.tumbopomaga.pl, gdzie zamieszczone są szczegółowe wskazówki, jak wykorzystać bajkę do wsparcia osieroconego dziecka, jak z nim rozmawiać po lekturze tej książki. Zależy nam nie tylko na tym, by budzić u czytelników wzruszenie, ale przede wszystkim na tym, by stała się ona prawdziwym plastrem dla poranionego dziecka.

Tych poranionych, osieroconych dzieci praktycznie nie widać. Czy ktoś policzył, ile ich jest?
Szacujemy, że w naszym kraju każdego roku przybywa co najmniej 16 tysięcy dzieci, które muszą żyć bez mamy, taty czy obojga rodziców. Robi wrażenie, prawda? Albo inaczej: co pół godziny w Polsce osobie poniżej 20 roku życia umiera ktoś bliski. Kiedy kilka lat temu przeczytałam te dane po raz pierwszy, dosłownie mnie zmroziło.

Rzeczywiście, to małe miasteczka sierot...
O dzieciach osieroconych w Fundacji Hospicyjnej mówimy „zapomniani żałobnicy”. Dzieci nie chodzą ubrane na czarno, czasami rozrabiają na stypie i biegają dookoła grobu. I często wstydzą się, że nie mają mamy lub taty, bo to wyklucza je z normalnych społeczności, w których koleżanka lub kolega wraca do domu, a tam czeka i mama, i tata. To jest prawdziwy społeczny problem.

Osieroconym dzieciom współczujemy, ale chyba niewielu potrafi z nimi rozmawiać o stracie. To bardzo trudne..
Kiedy umiera mama, często umiera także żona. Śmierć przeżywa mąż, kondolencje przekazywane są jemu i innym osobom dorosłym. Psycholog, jedna z konsultantek mojej książki, dr Maria Rogiewicz, powiedziała kiedyś, że my dorośli mamy pecha. Bo jesteśmy dorośli. Na nasze barki spada więc nie tylko ból, ciężar i trauma związana z żałobą, ale także obowiązek pomagania w tej sytuacji swoim dzieciom. Bajka terapeutyczna staje się pomocną ręką wyciągniętą do przeżywających stratę dorosłych.

„Nie płacz, to nic nie pomoże”, „musisz się z tym pogodzić” - mówią dorośli do Jasia, który utracił mamę. Tak rzeczywiście wyglądają rozmowy z osieroconymi dziećmi?
Przy pisaniu bajki korzystałam z doświadczeń osób z naszej fundacji, pracujących z takimi dziećmi, ich nazwiska umieszczone zostały na stronie redakcyjnej książki. Usłyszałam od nich o wielu prawdziwych sytuacjach, które przytrafiają się dzieciom w tym trudnym czasie. Choć bajkę wymyśliłam i napisałam ja, to jest ona efektem pracy zespołowej.

Myślisz, że po przeczytaniu takiej bajki będzie choć trochę lepiej?
Nie mogę ci tego obiecać. Na pewno jednak będzie się coś działo, bo dzieci w tak trudnej sytuacji nie można zostawiać samych sobie. W mojej książce tata i Jaś mieli niepisaną umowę, że na temat mamy nie rozmawiają. Nie może być takich niepisanych umów, z dziećmi trzeba rozmawiać, a co najważniejsze - trzeba ich słuchać. Mam nadzieję, że będzie lepiej, bo plasterki przecież pomagają, prawda? I dzieci bardzo je lubią.

Poza wszystkimi innymi zaletami „Czary mamy” są przepięknie wydaną książeczką...
Miło to słyszeć, zwłaszcza że ta książka powstała wolontaryjnie. Napisałam ją po godzinach, Magda Beneda ją zilustrowała i wymyśliła w prezencie dla nas, nie biorąc za to żadnej gratyfikacji. Została wydana w prezencie dla fundacji. Część nakładu (łącznie 1700 egzemplarzy) zafundował P. Rafał Rausz, właściciel gdańskiej Drukarni Grafix, a druk części nakładu opłaciło miasto Gdańsk. Książeczki trafią do gdańskich szkół i przedszkoli, poradni psychologiczno-pedagogicznych, a także do hospicjów, które współpracowały z naszą fundacją w ramach kampanii poświęconych osieroceniu i żałobie.

Rozmawiała: Dorota Abramowicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.