Basia pokonała swoje demony. I nagrała płytę
Już nie jest tą samą, przestraszoną i niepewną siebie dziewczyną. Basia Wrońska dojrzała i nagrała płytę.
Jesteś obecna na muzycznej scenie ponad dekadę, a dopiero teraz nagrałaś pierwszą solową płytę. Skąd ten impuls?
To przyszło z wiekiem. Zawsze chciałam nagrać płytę. Było to jednak w sferze marzeń. Myślałam, że kiedyś będę miała na tyle odwagi. Jednak mój wewnętrzny kompas zawodził. Realizowałam się jednak w zespole Pustki oraz w duecie Ballady i Romanse, więc to nie było tak, że siedziałam w ciemnym pokoju i płakałam.
Czekałaś aż dojrzejesz do stworzenia własnych piosenek?
Można tak powiedzieć. Chociaż ja nie jestem osobą przewidującą i planującą. Sporo rzeczy robię intuicyjnie. Ewidentnie jednak rozwój muzyczny, jakiego doświadczałam w Pustkach i Balladach, przybliżał mnie do tego momentu. Kiedy dziś ktoś mi mówi, że mogłam nagrać tę płytę 10 lat temu, to ja odpowiadam mu, że nie, ponieważ nie miałam wtedy tylu doświadczeń. Potrzebowałam nie tylko czasu, ale i dojrzałości - osobistej, nie tylko zawodowej. Musiałam się uporać ze swoim wewnętrznym krytykiem, który podkopywał moją pewność siebie. Do nagrania płyty nie skłoniło mnie przerośnięte ego, tylko coś przeciwnego - pokonanie braku wiary w swoje możliwości.
Nagrywając solową płytę, bierzesz całą odpowiedzialność za nią na siebie. Nie masz już ani siostry, ani zespołu przy boku. Jak się z tym czujesz?
Jestem pogodzona z rzeczywistością; zdaję sobie sprawę z własnych ograniczeń i mam większą akceptację siebie. Jestem gotowa, zarówno na docenienie tej płyty, jak i jej krytykę. Spełnianie czyichś oczekiwań w ogóle nie wchodziło w grę. Są pewne rzeczy, których nie przeskoczę. Jeśli komuś się ta muzyka nie spodoba, ma pełne prawo, aby to głośno powiedzieć. Zarówno Pustki, jak również Ballady i Romanse, zawsze miały same pochlebne recenzje. Dlatego konfrontacja z mediami w pewnym momencie przestała cokolwiek wnosić w moje życie. Postanowiłam się w ogóle na tym nie skupiać. Bo ani mnie to nie inspirowało, ani nie podcinało skrzydeł.
Niby dziennikarze zagłaskali Was na śmierć, ale przyznajesz, że miałaś problemy z własnym wewnętrznym krytykiem.
Jestem żywym przykładem na to, że kiedy się nie przepracuje czegoś samemu na własnym poletku, to niezależnie od tego, kto co nam powie, nie ma to kompletnie wpływu na nasze życie. Dopiero gdy samemu pokonamy własne demony i dodamy sobie odwagi, nabieramy pewności siebie. Wtedy pochlebne czy niepochlebne recenzje nie mają żadnego znaczenia, bo gdzie indziej jest środek ciężkości naszej samooceny. Minione lata poświęciłam na pracę nad sobą. A płyta jest tylko konsekwencją tego, że zaakceptowałam siebie, zrozumiałam, co jest dla mnie najważniejsze i poustawiałam sobie życiowe priorytety.
Ta walka z demonami odbywała się samotnie czy pomógł Ci terapeuta?
Z dalszej części tekstu dowiesz się:
- czy Basia korzystała z pomocy terapeuty
- jak na płyte zareagowała rodzina Basi
- jak wpłynęło na artystkę założenie rodziny
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień