Bezdomni koczują na Owintarze

Czytaj dalej
Fot. Paulina Marcinek
Paulina Marcinek-Kozioł

Bezdomni koczują na Owintarze

Paulina Marcinek-Kozioł

Bezdomni upodobali sobie ruiny po budynkach Owintaru. Ochrony tutaj brak, płot dziurawy jak sito. Przechodnie boją się o swoje bezpieczeństwo, skarżą się na alkoholowe libacje i nagabywanie

Zamiast inwestorów z grubymi portfelami, tereny po dawnej przetwórni Owintar w Tarnowie przyciągają na razie bardzo podejrzane towarzystwo. W opuszczonych budynkach bezdomni urządzają nocami libacje, a za dnia nagabują przechodniów o pieniądze.

- Strach tędy przechodzić - mówi Piotr Wójtowicz, który na ul. Bandrowskiego został zaatakowany przez pijanego osobnika, gdy szedł na pocztę. Ogrodzenie terenu ani tabliczki zakazujące wstępu na prywatny teren na nikim nie robią tutaj wrażenia. Tym bardziej że siatka ma wielką dziurę tuż obok pozostałości budynku produkcyjnego, który bezdomni wybrali na koczowisko. Wokół walają się butelki po alkoholu, ubrania, kołdry.

Do ekscesów dochodzi niemal po sąsiedzku z komisariatem Tarnów-Centrum. Policjanci twierdzili jednak wczoraj, że nikt nie zgłaszał im żadnych problemów. Po rozmowie z naszym reporterem obiecali skierowanie w ten rejon patroli. Owintar omijali też pracownicy MOPS, którzy zimą razem ze strażnikami miejskimi odwiedzają pustostany w poszukiwaniu bezdomnych. - Skontrolujemy tam sytuację - zapowiada teraz Dorota Krakowska, zastępca prezydenta Tarnowa ds. polityki społecznej.

Na razie lokatorzy ruin za dnia żebrzą w okolicy pobliskiego kościoła misjonarzy albo próbują dobierać się do kościelnych skarbonek.

Pozostałości po dawnej przetwórni spożywczej ściągają podejrzany element. Według okolicznych mieszkańców w ruinach nocami odbywają się pijackie libacje, a za dnia dzicy lokatorzy ruin wychodzą na miasto, by zdobyć pieniądze na zakup kolejnych litrów alkoholu.

- Parę razy zlitowałem się nad losem bezdomnych, którzy prosili mnie o pieniądze i dałem im parę groszy. Potem byłem notorycznie nękany - opowiada Piotr Wójtowicz.

Teraz woli wręcz nie zbliżać się w rejon potężnej dziury w płocie sąsiadującej z koczowiskiem. Tak jest od czasu incydentu, kiedy wieczorem przechodził tamtędy na pocztę. Podchmielony osobnik, który go zaczepił, zażądał pieniędzy.

- Zaczął mnie tarmosić i potrząsać. Ledwo się wymknąłem - mówi tarnowianin.

Gdy nasz reporter na miejscu weryfikował te rewelacje, natknął się na dwie osoby. Lokatorzy ruin nie mieli ochoty na rozmowę. Na widok aparatu fotograficznego szybko przeskoczyli przez murek dziurawego ogrodzenia i uciekli.

Okolica koczowiska wygląda jak małe wysypisko śmieci. Dookoła pełno jest porozrzucanych butelek, ubrań, jest nawet podarta kołdra. - Często w okolicach opustoszałego budynku odbywają się schadzki - mówi Klaudia Wojciechowska z pobliskiego gabinetu stomatologicznego.

Bezdomni nagabują przechodniów nie tylko na ul. Bandrowskiego. W ciągu dnia krążą głównie w centrum miasta. Za jeden z celów obrali sobie kościół księży misjonarzy.

- Te osoby często przychodzą do świątyni, z reguły są nietrzeźwe i trudno nawiązać z nimi jakikolwiek kontakt - opowiada Wójtowicz. Parafianie skarżą się też, że obcy wyciągają pieniądze z kościelnej skarbony. Obok kościoła przy ul. Krakowskiej w tym roku straż miejska interweniowała sześć razy. Wystawiała mandaty za żebractwo.

Teren Owintaru pozostaje w rękach dwóch prywatnych firm. Jedna z nich to sieć supermarketów Kaufland. Do czasu zamknięcia bieżącego numeru gazety nie uzyskaliśmy od spółki odpowiedzi na pytania, jak zamierza rozwiązać problem.

Z kolei prezes rzeszowskiej firmy Frac Handel sp. z o.o. Beata Ziembicka naszą interwencją była zaskoczona. - Teren naszym zdaniem jest dobrze zabezpieczony. Znajduje się tam ogrodzenie i tabliczki z zakazem wstępu - tłumaczy.

Słysząc, że siatka jest uszkodzona, zapewniła, iż na miejsce wyśle pracowników, którzy teren skontrolują i naprawią ogrodzenie. Stały monitoring działki na Owintarze nie wchodzi w grę. - Nie stać nas na ochronę pustego terenu - tłumaczy Ziembicka.

- Dziwię się, że w XXI wieku w centrum Tarnowa dzieją się takie rzeczy - oburza się Piotr Wójtowicz. O dziwo problem koczowiska nieznany jest tarnowskiej policji, mimo że Komisariat Tarnów-Centrum stoi praktycznie po sąsiedzku z Owintarem. Po naszej interwencji mundurowi obiecują zająć się sprawą.

Paulina Marcinek-Kozioł

 


Swoją przygodę w Gazecie Krakowskiej zaczęłam kilka lat temu. Pracuję w tarnowskiej redakcji na stanowisku reporter. Wcześniej byłam dziennikarką i prezenterką lokalnych telewizji. Często piszę o problemach społecznych. Lubię rozmowy z ciekawymi ludźmi. Chętnie biorę na tapet interesujące inicjatywy, które są organizowane w naszym mieście. W wolnych chwilach uwielbiam słuchać muzyki. Jeśli idziecie ulicą i akurat przejeżdża koło was samochód, słyszycie Deep Purple, nasz lokalny zespół Totentanz albo Piotra Cugowskiego możecie być prawie pewni, że to ja :)


 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.