Biała flaga wisi nad KS Chełmża
Zwycięstwo w rundzie zasadniczej, wielkie nadzieje i koniec marzeń. KS Chełmża z powodu braku pieniędzy oddał play off walkowerem.
O klub i drużynę długo walczył Dariusz Holc, dawniej siatkarz, a od trzech lat prezes KS. To on doprowadził klub do II ligi, a teraz musiał wywiesić białą flagę.
- Pomysł był taki, żeby walczyć o I ligę. Uważałem, że damy radę. Przed sezonem nie mieliśmy zamkniętego budżetu, ale tak było co roku - mówi prezes Dariusz Holc. - Pojawił się jednak kłopot, bo pozostały pewne kwestie z poprzedniego sezonu, nie wszyscy po prostu wywiązali się z obietnic. Wkładałem swoje pieniądze, pomagała rodzina, ale w pewnym momencie doszliśmy do ściany. Na wyjazd do Szczecina jeszcze znaleźlibyśmy pieniądze, ale wpadlibyśmy w jeszcze większe problemy i co byłoby po awansie do finału?
Drużyna bardzo przeżyła organizacyjną klęskę. Jeszcze przed ostatnim meczem rundy zasadniczej ze Stalą Grudziądz siatkarze otrzymali zapewnienie, że znajdą się pieniądze na play off. KS przegrał 2:3, ale jeden punkt wystarczył do pierwszego miejsce. Kilka dni później okazało się, że to był ostatni mecz w tym sezonie.
KS Chełmża jest swoistym fenomenem. Ma jeden z najniższych budżetów w II lidze i najwyższą frekwencję w hali. Rok temu otrzymał nagrodę od prezesa PZPS Pawła Papke za największy postęp w II lidze.
W tym roku KS wygrał 11 meczów z rzędu, w grupie 1. prowadził od pierwszej do ostatniej kolejki. Spora w tym zasługa debiutującego w seniorskiej siatkówce trenera Sebastiana Tylickiego, który przed sezonem sam wyszukał zawodników do zespołu.
- Żaden inny klub nie był nimi zainteresowany, nikt nawet nie wiedział o ich istnieniu. Testy na początku sezonu okazały się pełnym sukcesem. Mieliśmy kompletną dwunastkę, udało się stworzyć wspólnotę, jeśli pojawiały się problemy, to potrafiliśmy to rozwiązać. Łatwo nie było. Mieliśmy tylko dwa treningi w tygodniu. Trudno w takiej sytuacji pracować nad taktyką, o rywalach wcale nie rozmawialiśmy. Starałem się przekazać drużynie określony styl gry i koncentrowaliśmy się wyłącznie na sobie - opowiada Tylicki.
Wszyscy z nadziejami czekali na półfinał z Espadonem Szczecin. - Byliśmy gotowi, choć rywal wzmacniał się na play off siatkarzami z I ligo. Nikt nie kalkulował, a to świadczy, że drużyna była pewna swojej wartości. W Szczecinie przegraliśmy 0:3, ale po wyrównanych setach i byliśmy stanie powalczyć o awans - podkreśla Tylicki.
Co dalej z chełmżyńską siatkówką?
Holc podkreśla, że nie pozwoli jej umrzeć. - Usłyszałem już wiele gorzkich słów, ale ten klub to praktycznie moje dziecko. Pełna hala na meczach była dla mnie największą nagrodą za wysiłek i wydane własne pieniądze - mówi.
KS czeka teraz na decyzję PZPS, bo za wycofanie z play off grozi kara finansowa. Klub liczy na umorzenie z powodu trudnej sytuacji. O wycofaniu z ligi nikt nie myśli.
- Zawsze mogliśmy liczyć na wsparcie burmistrza i starosty, ale brakuje choćby jednego większego sponsora. Cukrownia, największa firma w Chełmży, nie była zainteresowana wsparciem. Nie tracę jednak nadziei. Zebraliśmy wspaniałą ekipę i chcę ją utrzymać. Rozmawiałem z kapitanem i daliśmy sobie 2-3 tygodnie czasu, wtedy się spotkamy i porozmawiamy o przyszłości. Nie biorę pod uwagę wycofania z II ligi - podkreśla prezes.
Tylicki raczej wyklucza dalsza pracę w Chełmży. Na razie koncentruje się na rozwijaniu swojej Bydgoskiej Akademii Siatkówki, którą stworzył przy współpracy z Łuczniczką.
- Rozglądam się za zespołem, ale są dwa warunki: to nie może kolidować z moją pracą z dziećmi, bo to priorytet i muszę zbudować skład po swojemu. Raczej nie będzie to Chełmża, bo tam trudno byłoby mi przekonać zawodników do gry - przyznaje szkoleniowiec.