Białe wieko trumny kryje tajemnicę śmierci trzynastoletniego chłopca
Mateusz powinien w ubiegły piątek odebrać świadectwo ukończenia szóstej klasy. Czemu nie chciał żyć? Samobójstwo dziecka to szok nawet dla lekarza psychiatry. Prokuratura bada przyczyny tragedii.
Tłumy żegnały w środowe popołudnie tragicznie zmarłego 13-letniego Mateusza. W kondukcie, który odprowadził go z kościoła w Przyszowej na pobliski cmentarz, szli jego bliscy, koledzy i koleżanki z klasy z pocztami sztandarowi, szli nauczyciele i sąsiedzi.
Południowe słońce w pierwszy dzień lata odbijało się od białej trumienki chłopca, na której po uroczystościach pogrzebowych koledzy i koleżanki ze szkoły, złożyli przyniesione ze sobą białe i czerwone róże.
Po twarzach dzieci i dorosłych spływały łzy. Żegnano dziecko, które miało przed sobą całe życie, ale już nie chciało żyć. A to przecież nie sposób zrozumieć.
Dziecko nie chciało żyć...
Ciało trzynastoletniego chłopca znaleziono w piątkowy wieczór na poddaszu niezamieszkałego budynku. Wezwano policję i pogotowie, ale nic już nie dało się zrobić. Lekarz mógł tylko stwierdzić zgon. Technicy kryminalistyki zabezpieczyli dowody i zwłoki Mateusza zawieziono do Krakowa do Zakładu Medycyny Sądowej Collegium Medicum UJ.
- Wstępnie przyjęliśmy, że chłopiec targnął się na swoje życie - powiedział „Gazecie Krakowskiej” Mirosław Kazana, szef Prokuratury Rejonowej w Limanowej.
Zdecydował o wszczęciu śledztwa w sprawie śmierci trzynastolatka z Przyszowej. Może ktoś go do samobójstwa nakłonił? Może się do tej śmierci jakoś przyczynił?
Mateusz był najmłodszym z trzech synów. Ci, którzy znali tego spokojnego, lubianego chłopca są zszokowani tym, co się stało.
Dyrektor Zespołu Szkół w Przyszowej Zdzisława Czaja podkreśla, że chłopiec nie sprawiał żadnych problemów wychowawczych. Nie miał trudności z nauką. Był lubiany.
W szkole nie wiedzą, co mogło ucznia szóstej klasy popchnąć do samobójstwa.
Wyjaśnieniem zajmują się limanowscy śledczy.
Nieopisana tragedia
W ostatnim dniu roku szkolnego, gdy inne dzieci myślami są już na wakacjach, grób trzynastoletniego Mateusza pokrywają wieńce i mnóstwo kwiatów, które złożyły szkolne koleżanki i koledzy. Palą się znicze. Ciągle płyną łzy.
- W każdym przypadku dla bliskich osób, które zdecydowały się na ten ostateczny krok, jakim jest odebranie sobie życia, jest to nieopisana tragedia - mówi ksiądz Józef Kmak, proboszcz parafii Matki Boskiej Cudownej w Ptaszkowej pod Nowym Sączem.
- Nie należy oceniać, ani potępiać, bo w wielu wypadkach na podjęcie takiej decyzji rzutuje na przykład choroba, albo załamanie - dodaje kapłan.
Widział już niejedną tragedię i wie, że na tak dramatyczny krok decydują się ludzie w różnym wieku i z najróżniejszych powodów. - Samobójstwo bynajmniej nie jest wyrazem sprzeciwu wobec życia, ale skutkiem załamania, albo choroby. Osoba, która w ten sposób odeszła z tego świata, jest chowana zgodnie z obrządkiem pogrzebowym i otoczona modlitwą - stwierdza proboszcz.
Psycholog Teresa Wojtas-Kieljan: Rozmawiajmy z dziećmi o ich problemach
Wyjście ostateczne
Przypadków, że samobójstwo popełniają ludzie młodzi, nawet kilkuletnie dzieci jest, niestety, coraz więcej.
Osoby, które w taki sposób odchodzą z tego świata, jak często podkreślają to psychologowie i psychiatrzy, są przekonane, że tylko tak mogą uwolnić się od gigantycznego dla nich problemu. W ich przeświadczeniu nie mają innego wyjścia.
- Niedobrze jest, gdy jeszcze tracą kontakt z rodzicami. Wtedy zostają same ze swoim dramatem - mówi Teresa Wojtas-Kieljan, psycholog z Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Nowym Sączu. - Nie każda próba targnięcia się na życie jest skuteczna. Ale każda jest z nich jest krzykiem rozpaczy - podkreśla.
Psycholog dodaje, że wielu młodych ludzi nie radzi sobie z emocjami okresu dojrzewania. Czasem z brakiem akceptacji ze strony rówieśników. Czują też ogromną presję dorosłych, którzy stawiają im coraz większe wymagania. Dziecko musi być najlepsze w klasie, znać języki obce, osiągać sukcesy sportowe, grać na instrumentach i chodzić na różnego rodzaju dodatkowe zajęcia.
- Nie zawsze jednak pragnienia i ambicje rodziców czy opiekunów idą w parze z możliwościami, czy choćby zainteresowaniami dziecka, dlatego nie należy forsować swoich pomysłów za wszelką cenę - przestrzega Teresa Wojtas-Kieljan.
Podkreśla, że z dziećmi i młodymi ludźmi trzeba rozmawiać. I to jak najwięcej. Trzeba też zadbać o to, żeby czuły się kochane i akceptowane, żeby wiedziały, że rodzice mają dla nich czas. A wspólne chwile powinny budować bliskość. Dzieci nie mogą być zbywane pytaniem: „Co tam w szkole?”
- Nie zawsze jest to łatwe, dlatego jeśli rodzice nie wiedzą, gdzie szukać pomocy, psychologowie są zawsze dostępni - dodaje Teresa Wojtas-Kieljan.
Rozmowa z Anną Szczepanik-Dziadowicz, lekarzem psychiatrą z Nowego Sącza
Szokuje Panią, że dzieci popełniają samobójstwa?
- Każda samobójcza śmierć jest tragedią. Szokujące jest jednak to, że na taki krok decydują się również dzieci.
Spotkała się Pani z próbami samobójczymi dzieci w swojej praktyce lekarskiej?
Kiedyś na dyżur, który pełniłam w szpitalu przywieziono ośmiolatka, który próbował się otruć w piwnicy. Dziecko zażyło całe opakowanie leku. Chłopca cudem odratowano. Oczywiście lekarze szukali przyczyny, dlaczego kilkuletnie dziecko próbowało to zrobić. Ustalono, że powodem była trudna sytuacja w jego rodzinnym domu.
Dlaczego młodzi ludzie, którzy mają życie przed sobą nie widzą czasem innego wyjścia, niż śmierć?
- Powody mogą być naprawdę różne. Część młodych ludzi nie radzi sobie ze stresem, z problemami, które niesie im współczesne życie w nieustannym biegu. Młodzi nie zawsze wpisują się w grupę rówieśniczą i nie zawsze są przez nią akceptowani. Czasem boli ich odrzucenie. Niekiedy pojawiają się problemy z nauką. Nie ma jednej odpowiedzi.
Jakie symptomy w zachowaniu dziecka czy ucznia powinny zaniepokoić rodziców, nauczycieli i kolegów?
- W przypadku osób nieletnich trzeba jak najszybciej reagować, gdy dziecko, z którym wcześniej mieliśmy bardzo dobry kontakt, zaczyna być wycofane. Sprawia wrażenie, jakby było na „wewnętrznej emigracji”. Unika też wszelkimi sposobami rozmowy z bliskimi. Ostrzegawcza lampka powinna zapalić się, kiedy dziecko zaczyna opuszczać lekcje, zwłaszcza, gdy wcześniej tego nie robiło.
Czy młodzi są coraz mniej odporni psychicznie?
- Nastoletni wiek cechuje się niestety chwiejnością emocjonalną i z tego trzeba sobie zdawać sprawę. Psychika kilkunastoletnich osób jeszcze się kształtuje. Dlatego też i reakcje nie będą takie, jak u dorosłego człowieka, który poradzi sobie z rozwiązaniem takiego, czy innego problemu, z taką czy inną trudną życiową sytuacją.
Czy dzieciom szkodzi to, że żyją w wirtualnym świecie portali społecznościowych i emotikonów, które zastępują im normalne wyrażanie emocji i rozmowy?
- Portale społecznościowe i internet są w naszym życiu wszechobecne. Trzeba z tego elektronicznego świata korzystać. Nikt tego nie neguje, ale korzystać z głową. Niejednokrotnie ten wirtualny świat przedstawia „zwichnięty” obraz rzeczywistości, który nastolatki uważają za pewnik. Młodzi ludzie bardzo często starają się dorównać swoim wirtualnym ideałom, czują presję bycia atrakcyjnym: pięknym, wysportowanym, kreatywnym, asertywnym. Dziecko, które ma mało doświadczeń życiowych może dostać się w oddziaływanie tego świata.