Była skarbniczka oraz kasjerki magistratu w Gubinie są oskarżone o wyprowadzenie ponad dwóch milionów złotych z miejskiej kasy. Sprawa w sądzie się przedłuża. Wszystko przez biegłego.
Temat, o którym pisaliśmy w „GL” wielokrotnie, budzi duże emocje, zwłaszcza wśród radnych, którzy zastanawiają się, gdzie zniknęło tyle pieniędzy i jak to umknęło innym pracownikom.
- Chcielibyśmy się dowiedzieć, na jakim etapie jest sprawa sądowa, dotycząca byłych pracownic urzędu - prosił mi.n radny Mirosław Rogiński oraz Janusz Jażdżewski.
Czasochłonne zajęcie
Problem w tym, że od roku nie ma żadnych nowych szczegółów. W marcu 2014 roku, podczas jednej z rozpraw sędzia powołał biegłego z Poznania, który miał zbadać wszystkie dokumenty, dotyczące finansów urzędu miasta. Początkowo audyt obejmował lata 2004-2011 i wskazywał, że w kasie brakuje dwóch milionów złotych. Jednak możliwe, że pieniądze znikały jeszcze przed rokiem 2000. Wspomniany biegły miał tę sprawę dokładnie zbadać.
Oczywiście przekopanie się przez ogrom dokumentów to czasochłonne zajęcie. Podejrzewano więc, że biegły zakończy swoje dochodzenie maksymalnie po roku.
Problem w tym, że minęło już dużo więcej czasu, stąd pytania radnych podczas sesji. Sami również zapytaliśmy, dlaczego tak wszystko długo trwa. Rozmawiał z nami radca prawdy urzędu miasta, mecenas Adamem Ziętką.
- Przez ponad rok czasu mieliśmy do czynienia z biegłym. Jego zadaniem było wykonanie opinii, dotyczącej budżetu. Problem w tym, że chciał to zrobić, wysługując się pracownikami urzędu. Taka opinia nie byłaby prawidłowa. Sąd nie zezwolił na takie działania i ostatecznie zwolnił biegłego z Poznania - opowiada Adam Ziętka.
Dodaje również, że bez wykonanej opinii sprawa nie ruszy do przodu. - Dlatego też wnioskowaliśmy o przydzielenie kolejnego biegłego do tej sprawy. Sąd przychylił się do naszej prośby i podczas ostatniej rozprawy wskazał taką osobę - mówi burmistrz Bartłomiej Bartczak.
Termin wykonania opinii
Trzeba będzie na nią poczekać do początku grudnia 2016 roku. - Zbadanie wszystkich dokumentów to skomplikowana procedura, wymaga dużego nakładu pracy - podkreśla mecenas Ziętka.
Oznacza to kolejny rok oczekiwania. Kiedy odbyła się pierwsza rozprawa? Dwie byłe kasjerki urzędu miasta (Małgorzata G. i Janina P.) oraz była skarbniczka (Danuta B.) zasiadły w sądzie pierwszy raz w 2012 roku. Wtedy wykryto, że w kasie brakuje 140 tys. zł. Kolejne śledztwa wskazywały, że pieniądze były wyprowadzane od dawna. Podczas pracy nad audytem mieszkańcy, którzy płacili w urzędzie, pokazywali kwity, potwierdzające, że zostawiali pieniądze w magistracie. Tylko że te „wyparowały”. Ponadto wielu dokumentów brakowało. Mało tego, niektóre transakcje były anulowane, choć w papierach widniało, że została dokonana wpłata.
Burmistrz Bartłomiej Bartczak przyznaje, że chciałby w końcu zakończenia sprawy sądowej - Mam nadzieję, że obecnie wyznaczony radca prawny będzie działał sprawnie i odda pełny raport w terminie - stwierdza.