Biorcy zajęczych serc
Dzisiaj w tak zwanym kulturalnym towarzystwie w dobrym tonie jest obnosić swój strach. Im głośniej deklarujesz, że pakujesz walizę i uciekasz przed tyranią polskiego ciemnogrodu oraz dyktaturą nazistów, tym większe zdobywasz uznanie.
Lękajmy się! - nawołuje na fejsubuku nowoczesny inteligent i dostaje spory odzew w postaci lajków i postów, ale nie ma czasu się nimi nacieszyć, gdyż omdlewa. Ze strachu.
Wybitny kardiochirurg, prof. Marian Zembala, od dnia gdy przestał być ministrem zdrowia, znów ma czas na przeszczepianie serc. Podobno tym razem wszczepia zajęcze. Taka moda: wszyscy chcą się bać. Kolejka aut pod kliniką w Zabrzu sięga wylotu na autostradę. A w śląskich lasach słychać pukaninę strzelb i ujadanie ogarów, bo trzeba przecież jakoś pozyskiwać dawców. Ożywili się przemytnicy z Chin, ale polski inteligent nie daje się nabierać. Chiński zając może być z fermy, jak chiński węgorz albo chiński miód: sama chemia i krótki okres przydatności. Czy takie serce od zajca-kitajca nie zepsuje się równie szybko jak chińska latarka za trzy czterdzieści?
Mnie te stany lękowe omijają, a jedyne, czego się dziś boję, to tego, że nosiciele histerii zdołają ją zaszczepić reszcie społeczeństwa. Że nas skutecznie zawstydzą naszym rzekomym warcholstwem. Że nas nastraszą oburzeniem Europy, a my im, zawstydzeni, uwierzymy. Że wzniecą to, co tak skutecznie wzniecała „Trybuna Ludu” w latach 1980-1981, gdy przygotowywała reżimowi Jaruzelskiego propagandowe uzasadnienie dla zdławienia „Solidarności”. Tak samo straszy się nas apokalipsą, która jednak teraz będzie oznaczać nie tylko koniec ciepłej wody w kranie (wiadomo, zastąpi ją święcona), ale i koniec prawa, tolerancji, wolności słowa, swobody wypowiedzi artystycznej itd. I choć niektórym aktywistom postępu marzyłaby się interwencja Brukseli, to bądźmy spokojni: nie wjadą tu żadne czołgi. Unia Europejska jeśli zdolna jest wysłać gdzieś jakiś swój czołg, to tylko tęczowy albo z czekolady. A Jaruzelski i Kiszczak smażą się już w piekle.
Jedyne zatem, czym to wzbudzanie lęku może poskutkować, to wcześniejsze wybory. Czyli wywalenie pokerowego stolika, zanim się dobrało karty i rozpoczęło licytację. I w ten sposób nie zdążę powiedzieć obecnej władzy: „sprawdzam”. A bardzo bym jednak chciał. Potem nowa ekipa podniesie stolik, położy na nim swoją zgraną talię i wmówi nam, że wraca oświecenie. I dopiero wtedy zobaczymy, co to znaczy zemsta, co to znaczy małostkowość, co to znaczy polityka prorodzinna. Dostaniemy nie po 500 zł na dziecko, lecz po 500 tysięcy. Pod warunkiem, że będzie to dziecko właściwego tatusia. Taka to będzie Rzeczpospolita Rzeplińska.