Bolesław malował dusze, Helenka słyszała duchy. Galeria Barbackich
Antoni Barbacki wsiadał na rower i gonił z lunetą słońce. Do pokoju na piętrze wchodził przez okno. W tej rodzinie było wiele niezwykłych kobiet, które prócz talentów dziedziczyły imię - Helena
Bolesław malował dusze, Antoni gonił słońce i konstruował wynalazki, Władysław zelektryfikował miasto, a Helena rozmawiała z duchami. To tylko niektóre postacie z niezwykłej galerii rodu Barbackich.
Jagiellońska 60
Słońce wpada przez witraże, które powstały w krakowskiej pracowni Stanisława Wyspiańskiego. Duchy wywoływane podczas dawnych seansów dawno opuściły dom. W secesyjnej willi pod adresem Jagiellońska 60, mieszka dzisiaj Monika Ślepiak, nauczycielka i aktorka Teatru Robotniczego.
Wychowała się wśród obrazów i niezwykłych pamiątek po Bolesławie Barbackim. Jest córką bratanicy malarza Heleny Barbackiej-Ślepiakowej. Ta odziedziczyła po wuju zamiłowanie do sztuki i ojczyzny. Gdy zginął, kontynuowała jego działalność konspiracyjną w willi Maryi. Mimo, że dom zajęli żołnierze Wermachtu.
Gwiazda gaśnie w twoim życiu - przepowiedziały Helence wywołane przez nią duchy
Okazałą willę, projektu Jana Perosia, wzniesiono w 1906 roku dla lekarza Tadeusza Kijasa i jego żony Marii. Ich córka wyszła za mąż za Zdzisława, młodszego brata Bolesława. Artysta wprowadził się tu z rodzinnego domu przy ul. Kunegundy. W przestronnych wnętrzach willi mógł urządzić upragnioną pracownię.
- Mój dziadek Zdzisław Barbacki był sędzią, przez bardzo długi okres pracował w Nowym Targu. Do domu przyjeżdżał furmankę, tylko na weekendy. Moja mama dorastała u boku wujka Bolesława, była jego ulubienicą, a on jej mentorem - mówi Monika Ślepiak.
Bolesław
Jest październikowy poranek 1890 roku w domu przy ul. Kunegundy przychodzi na świat trzecie dziecko Heleny i Leona Barbackich. Małżeństwo nauczycieli i społeczników zaszczepi wszystkim swoim dzieciom patriotyzm i pracowitość. Bolesław nazwany Bolkiem, od najmłodszych lat zdradzał talent plastyczny. Po śmierci matki przejął większość jej obowiązków. Codziennie pracował w polu, pomagał rodzeństwu w lekcjach, a nawet szył im ubrania.
Dostał się na upragnioną Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie, a równolegle studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. O wybitnym talencie Bolka opowiada studencka anegdota. Zgodnie z akademickim zwyczajem zwycięzcy konkursów malarskich fundowali kolegom obowiązkową beczką piwa z krakowskimi preclami. Bolesław zwyciężał tak często, że koledzy nazwali go w końcu Browarem. Po studiach wrócił do Nowego Sącza i tu zyskał sławę wybitnego portrecisty. Zarobione pieniądze inwestował w remont rodzinnego gniazda przy ul. Kunegundy. W 1923 roku przeprowadził się do willi Maryi.
Choć mógł próbować szczęścia w Paryżu lub zostać profesorem warszawskiej ASP, wybrał pracę u podstaw w rodzinnym mieście. Założył szkołę krawiecką dla ubogich dziewcząt, Towarzystwo Dramatyczne, w którym grał i reżyserował, prezesował również Towarzystwu Gimnastycznemu Sokół. Gdy wybuchła wojna własnoręcznie przenosił zbiory biblioteki „Sokoła” na strych willi Maryi. W 1941 roku zginął rozstrzelany przez Niemców podczas egzekucji w Biegonicach. Podobno mógł ocalić życie, gdyby zgodził się namalować portret szefa gestapo Heinricha Hamanna.
Dom Kobiet
Monika Ślepiak dorastała w domu pełnym kobiet. Jej tata studiował, a potem został skierowany do budowy zapory Goczałkowickiej. Babcia i ciocia gotowały i zajmowały się ogrodem. Mama musiała zarobić na dom, więc poszła do pracy w banku. Helena Barbacka-Ślepiakowa, podobnie jak wuj Bolek, kochała sztukę. Miała talent literacki, współtworzyła Teatr Lalek, a potem związała się z Teatrem Robotniczym. Małej Monice nie bardzo się to podobało. Mama wieczorami grała w teatrze, albo wychodziła na brydża. Ale willa nigdy nie pustoszała, piętro zamieszkiwali lokatorzy z przydziału. Bo po wojnie obowiązywał tzw. kwaterunek. Na dole znajdowały się biura cegielni, związku harcerstwa, a nawet bank.
- Wprowadził się również do nas wuj Antoni, astronom, esperantysta i wynalazca. Niezwykle oryginalna postać. Do swojego pokoju wchodził zawsze przez okno, skonstruował radiobudzik. Był założycielem sądeckiego oddziału Polskiego Towarzystwa Astronomicznego - opowiada Monika Ślepiak. Fascynowało go słońce. „Gdy widział Słońce w odległości kilometra czy więcej- wtedy to siadał na rower i gonił z lunetą Słońce. W taki sposób polował na plamy. Zarząd Główny PTMA uhonorował go nagrodą Polskiej Akademii Nauk za wybitne osiągnięcia w obserwacjach Słońca” - podało w 1986 r. czasopismo „Urania”.
Helenka i duchy
O czym myślała Helenka Barbacka, gdy portretował ją starszy brat? Pewnie o tym, co szeptały jej duchy. „Gwiazda gaśnie w twoim życiu, moja kochana... W trumnie skończysz ... Wiatr uniesie włosy...” - miała usłyszeć z zaświatów.
Jedyna córka Heleny i Leona zmarła nagle w wieku 18 lat.
- Posługując się talerzykiem, urządzała w domu przy ulicy Kunegundy seanse, łowiła słowa płynące z zaświatów. Część pozyskanych informacji dotyczących przyszłości potwierdziła się. Helusia, osoba głęboko wierząca, odczuwała jednak niepokój z powodu niewłaściwości „magicznych” praktyk - opowiada historyk Maria Molenda, szefowa Fundacji Nomina Rosae, która pracuje nad filmem o Bolesławie Barbackim. Podczas pracy nad scenariuszem przeczytała pamiętniki siostry malarza.
Zwycięzca konkursów fundował beczkę piwa. Tak Bolek został Browarem
Helenka Barbacka była jedyną dziewczynką wśród braci. Gdy zmarła jej mama, Leon Barbacki oddał córkę na wychowanie do cioci. Helenka wróciła do domu dopiero, gdy ponownie się ożenił. Potrzeba kontaktu z duchami wynikała zapewne z ogromnej tęsknoty za matką. Dziewczyna skarżyła się, że nie przychodzi do niej nawet we śnie.
-Z rodem Barbackich kojarzymy głównie mężczyzn, ale była to rodzina niezwykłych kobiet, które często dziedziczyły rodzinne imię Helena. Mama Bolesława, godziła pracę z wychowaniem dzieci. Myślę, że to ona uwrażliwiła syna na kwestię edukacji dziewcząt. Nie wyobrażam sobie filmu o Bolesławie bez ważnych dla niego kobiet, bez nich psychologia tej postaci byłaby niejasna, a historia niepełna - uważa Maria Molenda.