Boże, co się dzieje w naszym borze

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banas
Przemysław Franczak

Boże, co się dzieje w naszym borze

Przemysław Franczak

Darz bór! I bór hojnie obdarzył ministra Jana Szyszkę. Z klatek wypchnięto mu i jego kolegom pod lufy pół tysiąca hodowlanych bażantów, które mogli bez wysiłku faszerować śrutem i kłaść seriami, a potem pstrykać sobie zdjęcia z poukładanym równo ptasim truchłem.

To już humanitarniej by było ptaszyskom łby poukręcać, choć chyba wtedy zabawa byłaby gorsza i ministra nie uwiódłby ten pierwotny zew, tego nawoływania dziadów z przeszłości by nie usłyszał. Nie poczułby się jak jakiś praprapraSzyszko, z włócznią i łukiem skradający się wśród puszczy, ostrożnie stawiający łapcie na średniowiecznym poszyciu, by nie spłoszyć zwierzyny, a potem mogący z dzikim triumfem, ba, z dziczyzną w oczach rzucić białogłowie do stóp tłustą bażancinę.

No cóż, minister Szyszko, który Bogiem a prawdą zawsze wygląda tak, jakby właśnie po całej nocy czuwania zszedł z myśliwskiej ambony, uczestnicząc w takich rozrywkowych egzekucjach, niezbyt chwalebnie wpisuje się w rodzinne tradycje, ale przynajmniej wyjaśniło się, o co chodzi z tymi wycinkami, z tą Białowieżą i ogólną niechęcią ministra do drzew. Mylnie zinterpretowano ją jako sprzyjanie lobby powiązanemu z przemysłem drzewnym i deweloperami. Sprawa jest mniej skomplikowana: po prostu gdy jest mniej drzew, to łatwiej trafić jelenia z dubeltówki. Minister z kolegami nie lubią się na polowaniach przemęczać.

Słusznie spytacie, co to ma wspólnego z wycinką w miastach. Ano ma - niedawno dwaj myśliwi na drodze w dolnośląskiej wsi zastrzelili człowieka, bo pomylili go z dzikiem. Nawiasem mówiąc, u mnie Jaegermeister nigdy nie dawał takich efektów. A gdyby nie było tam drzew, to nie byłoby tragedii. Paragraf: nieumyślne spowodowanie śmierci. Hej, jak to nieumyślne? Faceci gonią z bronią i walą do wszystkiego, co się rusza - to wygląda na zabójstwo z zimną krwią! Gdyby więc miało wejść nowe prawo łowieckie forsowane przez Szyszkę, dające uzbrojonym wariatom gros idiotycznych przywilejów, to wtedy bez drzew będziemy o wiele bezpieczniejsi.

Szczęście w nieszczęściu, że naczelnik państwa Jarosław Kaczyński nie podziela słabości ministra do krwawego hobby. Z polowań uznaje tylko to na Tuska, sezon na ten gatunek trwa u niego cały czas. Ustawy Szyszki raczej więc nie przepuści, choć, niestety, odstrzelić samego ministra też nie może, nawet gdyby chciał, bo narazi się na ekskomunikę ze strony kościoła toruńskiego. A to z kolei mogłoby wpłynąć na słupki poparcia jego partii tak, jak chybiony strzał ze sztucera z lunetą na erekcję u myśliwego. Oczywiście wielki łowczy toruński mógłby wydać zgodę na jednorazowe polowanie na osobnika chronionego, ale skoro do tej pory tego nie zrobił, to próżno wyczekiwać zmiany decyzji.

Tymczasem - zakładajcie odblaski!

Przemysław Franczak

Kraków, wszechświat i cała reszta. Wydawca, autor felietonów: społeczno-polityczno-kulturalnego "Smecza towarzyskiego" oraz sportowego "Sporty bez filtra". Korespondent Polska Press Grupy z siedmiu igrzysk olimpijskich.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.