Przez kościół Trójcy Przenajświętszej w Rzezawie kroczy para młoda, właśnie powiedzieli sobie sakramentalne tak. Nagle w świątyni rozlega się krzyk. Goście weselni wybiegają. Na chodniku tuż za bramą, gdzie krzyżują się ulice Kościelna i Wiśniowa, leży pięć osób. Staranował ich, jak za chwilę się okaże, 52-letni Robert R. To nie był przypadek. Mężczyzna powie później, że „chciał posprzątać chodnik z ludzi”.
Niedziela, 15 kwietnia, była w Rzezawie słoneczna. Słowem pogoda, o której marzy każda panna młoda. A w tutejszym kościele właśnie tego dnia odbywał się ślub.
Gdy młodzi wypowiadali kolejne słowa przysięgi, po małej wiosce krążył już samochód na włoskich numerach rejestracyjnych. Prowadził go 52-letni Robert R., mieszkaniec Katowic. Co sprowadziło go do małopolskiej wioski? Wiele wskazuje na to, że była to żądza zabijania.
Wychodzili na weselisko
Ślub dobiegał już końca, było tuż przed wpół do czwartej, goście kierowali się do wyjścia, by przed kościołem składać gratulacje młodej parze, a później wspólnie kierować się na całonocną zabawę. Wychodząc, mijali w kruchcie figurę ukrzyżowanego Jezusa, zostawiając za sobą białe i różowe margaretki, które zdobiły ołtarz.
Ten dzień zapamiętają do końca życia - nie tylko ze względu na wypowiadane przed ołtarzem sakramentalne „tak”. Radość weselników przerywa krzyk, ktoś już biegnie na pomoc, goście weselni wpadają do samochodów i ruszają w pościg za srebrnym fiatem. Uczucia, które towarzyszyły zebranym, zmieniły się diametralnie - teraz czują już tylko złość i przerażenie. Pytają siebie nawzajem „Co tu się wydarzyło?”.
W dalszej części przeczytasz:
- jak wypadek opisują świadkowie zdarzenia?
- jak wyglądała akcja ratunkowa?
- jakie będą dalsze losy sprawcy?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień