Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają. Po śmierci Stalina w 1953 r. osadzeni w łagrach więźniowie polityczni czekali na poprawę sytuacji i amnestię. Nic takiego jednak nie nastąpiło
Brak zmian doprowadził do fali strajków, brutalnie likwidowanych przez sowieckie władze. Ważną rolę w tych strajkach odegrali polscy więźniowie.
Nadzieje łagierników
W 1953 r. w sowieckich łagrach nadal przebywały tysiące Polaków, głównie żołnierzy Armii Krajowej, aresztowanych przez Sowietów po wkroczeniu na ziemie polskie. Po otrzymaniu wieloletnich wyroków byli kierowani przede wszystkim do obozów o zaostrzonym reżimie, zwłaszcza na terenie Workuty, Norylska, Kazachstanu i Kołymy. W 1948 r., w celu izolacji więźniów politycznych odsiadujących wyroki w łagrach Workuty, wydzielono Obóz Specjalny - Rieczłag. Trafiło do niego wielu Polaków.
5 marca 1953 r. zmarł Józef Stalin. Wieść o śmierci przywódcy ZSRS wywołała wśród łagierników niespotykane dotąd poruszenie, na ogół okazywane dyskretnie, ale w wielu obozach wiadomość o zgonie dyktatora przyjmowano żywiołowymi wybuchami zbiorowej radości. Wśród więźniów obudziła się wiara w poprawę położenia, nadzieja na zelżenie reżimu i rewizję wyroków.
Trzy tygodnie po śmierci Stalina ogłoszono amnestię. Nie spełniła ona oczekiwań łagierników z wyrokami politycznymi, dotyczyła bowiem głównie kryminalistów. Rozczarowanie zapisami amnestii wytworzyło niezwykle napiętą sytuację. Wśród więźniów rósł duch oporu i pragnienie wolności. W takiej atmosferze w obozach specjalnych Workuty nastąpiły wydarzenia, które nie miały precedensu w dotychczasowej historii Gułagu. Być może do wzrostu napięcia w obozach Workuty przyczyniło się przywiezienie w końcu czerwca kontyngentu zrewoltowanych więźniów z obozu koło Karagandy, głównie Ukraińców.
Strajki
Protestujący od początku zrezygnowali z użycia siły fizycznej i poprzestali na odmowie przystąpienia do pracy. Kulminacja strajków przypadła na okres między 22 lipca a 1 sierpnia, jednak już w czerwcu nastąpiły przypadki grupowej odmowy wyjścia do pracy i bojkotowania poleceń administracji łagrowej. Bezpośrednim impulsem do nasilenia się podobnych działań było aresztowanie 26 czerwca 1953 r. Ławrientija Berii, o czym więźniowie dowiedzieli się z radia.
30 czerwca w workuckich kopalniach pojawiły się ulotki wzywające do strajku oraz hasła o podobnej treści namalowane na pustych wagonetkach wyjeżdżających na powierzchnię. Jako pierwsi zastrajkowali więźniowie obozu przy kopalni nr 7. Kilkuset z nich odmówiło wyjścia do pracy i zażądało przybycia przedstawicieli rządu i KC KPZR. Po kilku dniach liczba strajkujących w tym obozie wzrosła do 3 tysięcy, a całą akcją kierował Polak Feliks Kędzierski, kapitan „ludowego” Wojska Polskiego, aresztowany w 1949 r.
Żądania strajkujących w tym i w kolejnych obozach były podobne. Domagano się zniesienia reżimu specjalnego, płacenia więźniom za pracę, usunięcia numerów i innych oznakowań z odzieży, zniesienia ograniczeń w korespondencji. Oczekiwano też ukrócenia samowoli administracji obozowej i ukarania jej winnych. Najważniejsze było żądanie rewizji spraw więźniów politycznych i objęcie ich amnestią z 27 marca 1953 r.
24 lipca władze obozowe ogłosiły szereg ulg, częściowo uwzględniających żądania więźniów. Poprawiały one warunki bytowe, wprowadzając m.in. 9-godzinny dzień pracy. Wrzenie strajkowe ogarniało kolejne obozy, a kopalnie, jedna po drugiej, przestawały funkcjonować. 25 lipca strajkowało już 8700 więźniów, a 29 lipca – 15604 osoby z 6 obozów. W niektórych łagrach zawiązały się międzynarodowe komitety strajkowe, złożone głownie z Ukraińców, Litwinów, Rosjan i Polaków. Te narodowości, zwłaszcza Ukraińcy, były najbardziej aktywne. W czasie strajku zaniknęły konflikty narodowościowe, a więźniowie współpracowali zgodnie ze sobą. Trzeba podkreślić aktywność Polaków. W trzech obozach powstały najlepiej zorganizowane struktury reprezentujące więźniów i kierujące akcją strajkową, i właśnie w nich Polacy odegrali ważną rolę.
Strajkiem w obozie nr 10kierował Edward Buca, 27-letni żołnierz AK z Sambora. Aktywni też byli inni Polacy. Eryk Barcz był autorem haseł propagandowych i transparentów, które rozwieszał wspólnie z Witoldem Ignatowiczem. W obawie przed represjami, ich treść była bardzo umiarkowana. Gdy do obozu, z zadaniem uśmierzenia buntu, przybyła z Moskwy komisja gen. Iwana Masliennikowa (wówczas zastępca ministra spraw wewnętrznych ZSRS), wśród przemawiających byli Buca, który wręczył mu petycję, oraz Barcz.
Represje
26 lipca doszło do przelewu krwi w obozie „Szu-2”. W czasie uwalniania z karnego izolatora osadzonych tam współtowarzyszy więźniowie zostali ostrzelani przez ochronę. Zginęło dwóch Litwinów, dwóch więźniów zraniono. Uroczysty pogrzeb, odróżniający się od obozowych pochówków, urągających godności zmarłych, był dla więźniów ogromnym przeżyciem.
Negocjacje prowadzone przez komisję Masliennikowa w strajkujących obozach niewiele przyniosły ze względu na fakt, że komisja nie mogła zrealizować głównego postulatu, rewizji wyroków i wypuszczenia na wolność. Niemniej w każdym z obozów obiecano, że sprawy więźniów zostaną rozpatrzone, pod warunkiem niezwłocznego powrotu do pracy.
Równolegle z negocjacjami trwały przygotowania do stłumienia strajków siłą. Zaczęto od najdłużej protestującego obozu nr 2. 31 lipca weszli do niego strażnicy i wojsko. Więźniów wyprowadzono do tundry, tam oddzielono najbardziej aktywnych, a pozostałych natychmiast skierowano do pracy. Na wieść o tych wydarzeniach więźniowie z kilku innych obozów dobrowolnie przystąpili do pracy, co nie uchroniło ich od represji. Organizatorów protestów aresztowano stopniowo, niektórych dopiero po paru tygodniach. Zostali wywiezieni do specjalnie utworzonych karnych obozów.
Do najbardziej dramatycznej akcji doszło w obozie nr 10. 1 sierpnia do otoczonego wojskiem łagru jeszcze raz przybył Masliennikow wzywając do przerwania oporu i opuszczenia łagru. Więźniowie zaczęli gromadzić się przed bramą, ale, wbrew rozkazowi, nie wychodzili, mimo iż wiedzieli o zdławieniu strajku w innych obozach. Po upływie czasu wyznaczonego na przystąpienie do pracy, do zgromadzonych przy bramie więźniów otwarto ogień z karabinów maszynowych ustawionych na wieżyczkach strażniczych. Wykonawcami tej egzekucji mieli być nie szeregowi żołnierze, lecz oficerowie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (MWD).
Jako pierwszy zginął Witold Ignatowicz. Jeden ze współwięźniów tak opisał jego śmierć: „Witek Ignatowicz stanął na podwyższeniu koło zegara i krzyczał: - Nie bójcie się, oni strzelają na postrach! On właśnie dostał serię w piersi”. Wojsko oddało cztery salwy do bezbronnej masy więźniów, a później ostrzelało ich z karabinów maszynowych. Według oficjalnych danych komisji 53 osoby zostały zabite (wśród nich 31 Ukraińców, 11 Litwinów i 2 Polaków), a 124 - ranne. Z relacji więźniów wynika, że ofiar było znacznie więcej. Drugim zabitym Polakiem był Włodzimierz Sakowicz z Grodzieńszczyzny. Pozostałych więźniów wyprowadzono do tundry, gdzie przeprowadzono selekcję na wzór tej, która odbyła się wcześniej w innych obozach. Z więźniów zawróconych do łagru uformowano brygady do wymarszu do pracy. Wszyscy zabici zostali potajemnie pochowani w tundrze.
Konsekwencją strajków były represje, które nastąpiły w zrewoltowanych obozach. Przywódców buntu, m.in. Kędzierskiego, Bucę i Barcza aresztowano. Poza tym, według oficjalnych danych, około 280 aktywnych uczestników i „podżegaczy” ukarano umieszczeniem w obozach z reżimem więziennym, a 883 więźniów odizolowano. Były wśród nich osoby niekoniecznie aktywne w czasie strajku, lecz uznane za potencjalnie „niebezpieczne”, np. z racji autorytetu, czy ukarane na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej. Większość represjonowanych stanowili Ukraińcy. Nie brak było wśród nich Polaków.
Bucę i innych organizatorów strajku oskarżono o udział w organizacji kontrrewolucyjnej. 31 grudnia 1953 r. razem z Ukraińcem Josifem Rypećkim (również jednym z liderów buntu w obozie nr 10) został skazany na 10 lat. Pozostali otrzymali krótsze wyroki, część uniewinniono. W osobnym procesie na 10 lat został skazany Kędzierski.
Wołanie o ludzkie prawa
Strajki objęły łącznie sześć obozów Workutłagu, w których przebywało około 16 tysięcy więźniów. Ich skala była nieporównywalnie większa niż wcześniejszych wystąpień łagierników, z 1937, 1942 czy 1948 r. Bunty z 1953 r. ostatecznie przyniosły złagodzenie reżimu i przyspieszyły proces zwalniania więźniów politycznych. Zniesiono ograniczenia korespondencji, oznakowania więźniów politycznych, zaczęto wydawać przepustki na poruszanie się bez konwoju. Rieczłag zamknięto w maju 1954 r., a latem 1954 r. zlikwidowano wszystkie obozy specjalne.
Jak zauważał jeden z uczestników strajku, Franciszek Król, nie tylko przyniósł on poprawę warunków życia i pracy więźniów, ale także miał duży wpływ na morale: „Po tylu latach poniewierki, łamania woli, tłumienia myśli, zdobyliśmy się na decyzje, na własne działanie, na sprzeciw. Wyprostowaliśmy się. […] Bunt nasz był potężną manifestacją więźniów gułagu, był potężnym wołaniem o ludzkie prawa”.