Były funkcjonariusz Straży Ochrony Kolei skazany. Za podrobiony mandat, który miał poprawić statystyki
To miał być mandat za zaśmiecanie dworca. Tyle, że jak ustalił sąd, wykroczenia w ogóle nie było, a podpis ukaranego Białorusina został sfałszowany. Strażnik sam opłacił mandat. Wszystko po to, by wykazać się przed przełożonym i poprawić statystyki.
Funkcjonariusz Straży Ochrony Kolei z placówki w Czeremsze usłyszał zarzut fałszowania dokumentu oraz poświadczenia nieprawdy w celu osiągnięcia korzyści osobistych. W grudniu ub. roku sąd w Hajnówce ukarał go za to grzywną w wysokości 3 tys. zł.
Oskarżony Stefan K. (były już SOK-ista) konsekwentnie nie przyznaje się do winy. Jego obrońca złożył apelację. Sprawa trafiła na wokandę Sądu Okręgowego w Białymstoku.
- Na terenie placówki w Czeremsze istniał proceder wystawiania dziwnych mandatów. Na podstawie pomówienia jednego świadka, nie można jednak uznać, że oskarżony brał w nim udział - apelował w mowie końcowej obrońca Stefana K.
Ukarany rzekomo obywatel Republiki Białoruś – Mikhail S. - przyznał, że był wielokrotnie w Polsce, również w dniu objętym zarzutem. Ale nigdy dostał mandatu i go nie opłacał. Zdaniem obrony te zeznania to żaden dowód. Poza tym, biegły grafolog nie stwierdził, że podpis na mandacie należy do oskarżonego. Wniosek? Uniewinnienie.
Sąd drugiej instancji był innego zdania. We wtorek utrzymał orzeczenie w mocy. Uznał, że koronnym dowodem są zeznania Białorusina, ale są i inne pośrednie dowody, które świadczą na niekorzyść Stefana K. To on uzupełnił druk mandatu, a druk pochodził z jego bloczka.
- Kolejna okoliczność to brak interesu prawnego i faktycznego, jaki miałby Mikhail S., aby bezpodstawnie obciążać pana winą - tłumaczył sędzia Przemysław Wasilewski z Sądu Okręgowego w Białymstoku.
To już szósta prawomocnie skazana osoba w sprawie nieprawidłowości w placówce SOK w Czeremsze. Czterech funkcjonariuszy dobrowolnie poddało się karze. W odrębnym procesie skazano dwóch. Tylko Stefan K. złożył odwołanie. Wobec drugiego (odpowiadał za sześć fałszywych mandatów) wyrok 3,5 tys. zł grzywny uprawomocnił się już wcześniej.
Czytaj także: Strażnik pomagał gangsterowi. Dostał za to 700 zł.
Śledztwo wszczęto po zawiadomieniu innych strażników. Twierdzili, że przełożeni chcąc poprawić statystyki, wywierają naciski i sugerują, aby wystawiali fikcyjne mandaty.
Prokuratura potwierdziła te doniesienia. Zarzuty obejmują lata 2004-2007. Proceder wyglądał tak: strażnicy wystawiali mandaty za zdarzenia, które nie miały miejsca. Wpisywali dane obywateli Białorusi, którzy w przeszłości wielokrotnie przekraczali polską granicę. Mandaty były wpisywane do książki wydarzeń służby ochrony kolei i ewidencji mandatów. Funkcjonariusze sami opłacali potem wystawione mandaty. Zdaniem sądu, z tego właśnie powodu były one na niższe kwoty - po 20 i 30 zł - niż te za prawdziwe wykroczenia.
Tu oglądasz: Nasycalnia Podkładów Czeremcha spłonęła w nocy. Pożar pochłonął magazyn z maszynami