Cena głuchoty, czyli o pogłoskach, że dostaniemy na tacy głowy sprawców fuszerek w Polskim Ładzie [Kwadratura kuli]
Mówi mi, zaśmiewając się, były polityk władzy: „Istnieje wiele niebezpiecznych stron w Internecie, które mogą doprowadzić nieprzygotowaną osobę do samobójstwa. Weźmy podatki.gov.pl”. A mnie nie jest do śmiechu, bo to jest dowcip (?) zbyt wisielczy. Podobnie jak ten opowiedziany mi przez krakowskiego mistrza rzemiosła: „Pociesza minister finansów załamanego właściciela małej firmy: Gdybym nie był tym ministrem, to byłbym przedsiębiorcą, jak pan. Na to pocieszany: Gdyby pan nie był ministrem, ja byłbym NADAL przedsiębiorcą”. Z PiS dobiegają głosy, że trzeba dać Polakom na tacy głowy tych, którzy odpowiadają za chaos wokół „cudownego programu”, jakim jest Polski Ład.
Sąsiad-przedsiębiorca zawołał do mnie ostatnio przez płot: „Kazać żyć posłom za minimum socjalne to pikuś! Niech spróbują żyć w zgodzie z prawem, które uchwalają!”. Podszedłem „do płota”, a sąsiad do mnie strzela kolejnymi żartami (?), niczym karabin maszynowy załadowany po brzegi magazynka frustracją:
Żona polityka partii rządzącej spotyka kochankę innego:
- Co robisz?
- Nic.
- A w jakiej spółce?
Albo w ten sam deseń:
Pyta kadrowiec młodego człowieka, który przyszedł na rozmowę kwalifikacyjną do ministerstwa:
- Szczerze, co pan umie?
- Szczerze? To nic!
- Niestety, wszystkie etaty z tym zakresem kwalifikacji mamy obsadzone.
I jeszcze: jadący limuzyną szef partii na widok szyldu dziwi się: - Garnitur 40 zł, spodnie 30 zł, suknia 45 zł, a ludzie marudzą, że drogo! Na co kierowca: - Panie prezesie, to pralnia…
Część z Państwa wie, że od lat koordynuję Forum Przedsiębiorców Małopolski, pospolite ruszenie kluczowych organizacji gospodarczych, instytucji wspierających przedsiębiorców, radców prawnych, doradców podatkowych, uczelni, samorządowców - wszystkich, którym zależy na rozwoju gospodarczym Polski i regionu. Dwa razy w roku organizujemy konferencję na aktualnie gorący temat, zapraszając właściwego ministra.
Tradycją stało się, że ów minister nie tylko przedstawia swoje stanowisko, ale też przez ponad godzinę odpowiada na pytania uczestników. Musi umieć wyjaśnić, dlaczego podjął pewne działania i obronić swoje racje. Spośród rządzącej od sześciu lat ekipy wyzwanie to podjęli m.in. Mateusz Morawiecki, Jadwiga Emilewicz, Jarosław Gowin, Andrzej Adamczyk. Podczas ostatniej, jesiennej edycji Forum przedsiębiorcy chcieli rozmawiać o pułapkach i szansach Polskiego Ładu, zaprosiliśmy więc ministra finansów. Wysłał wiceministra, który objawił zalety programu, ale „nie miał czasu” odpowiadać na pytania – wydelegował do tego szefów departamentów. Choć ci niczego nie mogą.
Tymczasem liderzy organizacji gospodarczych i wybitni eksperci od podatków i gospodarki mieli do zapisów Polskiego Ładu mnóstwo fundamentalnych uwag. Podobnie jak prawnicy z Biura Legislacyjnego Sejmu alarmowali, że przepis nie może odsyłać do nieistniejących ustaw. Ostrzegali, że w trudnych dla Polski czasach czeka nas chaos z uwagi na bałaganiarski sposób liczenia (lub nie liczenia) kwoty wolnej dla różnych grup podatników oraz absolutnie kosmiczny wzór na ulgę dla klasy średniej (oraz wyłączenie z niej wielu grup, w tym emerytów o największym stażu pracy). Żaden z ministrów nie chciał tego słuchać. Wiedzieli lepiej. Wraz z nimi ślepo brnęła w to cała rządowa koalicja – dociążając problemami i tak już przeciążonych przedsiębiorców i ich załogi. Dziś jest lament - i łatanina tego, co można było porządnie zrobić (naprawić) wcześniej – zanim te przepisy weszły w życie. Wystarczyło słuchać. Sęk w tym, że niesłuchanie nikogo (może prócz sondaży) jest immanentną cechą tej ekipy.
Czy twórcy niewyobrażalnych gniotów w Polskim Ładzie i ich programowo ślepi propagandyści nadal nie widzą, co zrobili? Niestety, mogę sobie wyobrazić taki ich dialog wieczorem, przy kieliszku:
- Po ostatnich manifestacjach doszedłem do wniosku, że ludziom już niczego nie brakuje.
- Skąd ten wniosek?
- Bo krzyczeli: "Mamy dość!".