Chcę wiedzieć. Jutro dzieje się dzisiaj
Jeden z moich znajomych w przypływie entuzjazmu a może szaleństwa przekonał kilku lwowskich radnych, by zrobili sobie z nim wspólne zdjęcie przy grobie dziadka na cmentarzu Orląt we Lwowie. Choć trudno w to uwierzyć sesja odbyła się naprawdę a scena przy grobie nie została wyjęta z filmu science fiction.
Potem przyszło jednak otrzeźwienie i rozdzwoniły się telefony. Radni błagali, żeby fotografie broń Boże nie zostały opublikowane i trafiły do mediów społecznościowych. Tłumaczyli, że może im to zaszkodzić.
Tak, było to już po gigantycznej fali wojennych uchodźców płynącej na zachód i w czasie gdy w drugą stronę eszelony z naszymi czołgami każdego dnia mijały ukraińsko – polską granicę. Tak, było to po tym, kiedy otworzyliśmy nasze granice, domy i serca dla braci i sióstr z Ukrainy a słowa wdzięczności płynęły rzeką z Kijowa i całego świata. Prezydent Zełeński o naszym braterstwie nie zapomina. Mamy więc tablice z odbitą dłonią Prezydenta RP na jednej z ulic w Kijowie. Odsłonięto też posagi lwów na Cmentarzu Orląt we Lwowie, a Przemyśl i Rzeszów otrzymały tytuły miast ratowników. Niestety zachowanie lwowskich radnych dowodzi, jak wiele przed nami jest jeszcze do zrobienia, by nasza przyjaźń zbudowana została nie tylko na emocjach ale też mocnych fundamentach.
Trwająca rok wojna pokazuje konieczność przygotowania Polski do obrony swoich interesów na wschodzie Europy. Jednym z kluczowych wymiarów tego konfliktu jest wojna informacyjna – ta, gdzie nigdy nie dochodzi do zawieszenia broni. Media to jedno z najważniejszych narzędzi mogących wykreować pozytywny wizerunek kraju, jego działań i, co nie mniej ważne, przeszłości. Ukraińcy doskonale to rozumieją. Polska poza przedstawicielstwami dyplomatycznymi i kilkoma fundacjami często o rozbieżnych celach nie posiada realnych narzędzi wpływu na media i społeczeństwo ukraińskie, które ma wciąż niewystarczającą wiedzę o aktualnej sytuacji w Polsce, gospodarce i intensywnych działaniach naszego kraju na rzecz Ukrainy na arenie międzynarodowej. Nie zna wreszcie prawdy o naszej wspólnej i wyjątkowo tragicznej przeszłości.
Soft Power (miękka siła) – tak to się nazywa. Uczmy się tego – chcąc, nie chcąc - od Niemców. Oni, kiedyś kupili u nas media, a dzięki nim pozytywne opinie o swoim kraju.
Ukraińcy uważają nas dzisiaj za swoich największych przyjaciół. Oby tak było zawsze. Przyjaźń jednak nie jest wieczna i szybciej przemija niż złe wspomnienia, ból a w końcu nienawiść. „Za 30 lat nikt już nie będzie o waszej hojności pamiętał” – mówi mi Igor z Kijowa – przyjaciel, przez którego ręce przeszło już wielu ochotników walczących dzisiaj na Ukrainie, przeszło – dodajmy - przez polską granicę.
Oby się mylił.