Grzegorz Kaczmarczyk z Kasinki Małej od lat fascynował się komiksami. Teraz sam je tworzy. W jego środowisku na takich jak on mówi się dziecko ery TM-SEMIC, czyli Batmana i X-mana
Pierwszy komiks kupiła mu babcia. Miał wtedy 5 lat. Nie pamięta, kto - Batman, Superman czy X-man - był jego bohaterem.
- W głowie została mi tamta chwila, ten mój zachwyt, gdy zacząłem go przeglądać. Nie umiałem czytać, wciągnęły mnie rysunki. Zresztą do teraz tak mam, bardziej interesuje mnie oprawa graficzna niż fabuła komiksu, choć czytać już się nauczyłem - śmieje się Grzegorz Kaczmarczyk.
Dziś 26-latek z Kasinki Małej sam rysuje komiksy. Przygotowuje się do debiutu. Za rok chce wypuścić historię swojego superbohatera - „Czakrę”. Za sobą ma już natomiast wydanie „Rycerza Ciernistego Krzewu”. Komiks, który jest dziełem kilku rysowników, powstał z jego inspiracji.
Złamana noga impulsem
- Ten projekt był pewnym aktem desperacji z mojej strony. Wyjściem z depresji spowodowanej kontuzją, jakiej nabawiłem się na początku rundy wiosennej w 2012 roku - wspomina Kaczmarczyk.
Przyznaje, że jego największą pasją była piłka nożna. Od najmłodszych lat marzył, by zostać piłkarzem. - Ale urodziłem się w małej wiosce, gdzie marzenia o byciu zawodowcem, zarabiającym na graniu w piłkę, z roku na rok się oddalały - mówi.
Czas od trampkarza do seniora spędził w jednym klubie z rodzinnych stron. Gra w amatorskim Zenicie Kasinka Mała mu wystarczała.
- Strzelanie bramek dla klubu, w którym się człowiek wychował, czy to w A klasie, czy Lidze Mistrzów chyba smakuje tak samo. Choć nie wiem, bo tylko w tym pierwszym przypadku miałem ku temu okazję - mówi Kaczmarczyk.
W 2012 roku podczas jednego z meczów złamał nogę, co go uziemiło na kilka miesięcy w domu. Wówczas powrócił do swojej drugiej pasji z dzieciństwa, czyli rysowania.
Od dyrektorki do rycerza
- Moje pierwsze próby rysowania raczej nie miały formy i wyglądu komiksowego. Polegały głównie na przerysowywaniu kadrów z komiksów, które kupowała mi mama - wspomina swoje zabawy sprzed ponad 20 lat. Będąc w podstawówce, w wieku 9 lat, zaczął już tworzyć krótkie historyjki ze znanymi superbohaterami z amerykańskich wydawnictw.
- Wtedy moi bohaterowie tylko bili się ze sobą. W gimnazjum natomiast rysowałem już komiksy oparte o fabułę. Jego boheterem był uczeń, a głównym antagonistą dyrektorka szkoły - śmieje się na wspomnienie dawnych lat. Przyznaje, że po tym już sporadycznie chwytał za ołówek.
Kiedy było już wiadome, że na murawę już nie wróci, zaczął szukać sposobu, by zostać zauważonym i docenionym choćby w niewielkim gronie, ale w cenionym przez niego środowisku komiksiarzy.
- Miałem świadomość, że moje nazwisko jest dla nich anonimowe i aby zwabić potencjalnego odbiorcę, muszę posłużyć się kombinatorskim planem. Stąd pomysł na komiks, który stworzy kilku artystów - opowiada genezę powstania „Rycerza Ciernistego Krzewu”.
Komiks w Polsce to nisza nisz. Tylko dla tych, którzy mają na tym punkcie fioła i koneserów
Udało mu się namówić do współpracy ponad 20 osób. Kiedy informacje o RCK zaczęły pojawiać się w sieci, do autorów zgłosił się wydawca z propozycją papierowej publikacji.
Scenariusz komiksu stworzył Dawid Kuca. „Rycerza Ciernistego Krzewu” doceniono nie tylko za wciągającą historię, ale i ciekawy przegląd twórczości artystów i artystek komiksowych.
Złote czasy bohaterów
Bohaterem komiksu jest magnat Fryderyk herbu Rapejko, wcielający się incognito w tytułowego Rycerza Ciernistego Krzewu, obrońcy uciśnionych. Korzysta z broni wyprzedzających jego czasy, a skonstruowanych przez swojego przyjaciela Mikołaja Kopernika.
- Czemu akurat rycerz? I w dodatku z czasów XVI wieku? Bo Polska była wtedy potęgą w Europie. Bohater z tamtych czasów nie wypada więc blado - mówi Kaczmarczyk.
Komiks miesza fakty historyczne z fikcją.
- Wojna polsko-krzyżacka, Mikołaj Kopernik w roli takiej, jaką dzierżył „Q” w Jamesie Bondzie, wielki mistrz zakonu krzyżackiego jako główny rywal, hordy armii krzyżackiej wyprodukowane w tajnych podziemnych laboratoriach, zmutowane wilki i rycerz z bronią wyprzedzającą jego czasy. Czyż to nie jest zachwycające? - zachwala RCK współautor.
Ukazały się już dwie odsłony RCK i przygotowywana jest kolejna. To jednak niejedyny komiks, nad którym pracuje Grzegorz Kaczmarczyk.
Poza wspomnianym już także „Czakrą”, bierze udział w podobnym do RKC projekcie „Nędzole”. Scenariusz do niego pisany jest na podstawie powieści Zbigniewa Masternaka o tym samym tytule. Kaczmarczyk rysuje również do warszawskiego „Superhero Magazyn”.
- Komiks to dla mnie przede wszystkim zabawa, odskocznia od rzeczywistości - mówi młody kasinianin.
Na co dzień zarabia, pracując w branży budowlanej.
- Raczej ciężko liczyć, że kiedyś w Polsce powstanie zawód „rysownik komiksowy” - śmieje się. - Komiks w Polsce jest niszą nisz, w zasadzie dla grupy koneserów, która ma na tym punkcie fioła - dodaje.
Zaznacza, że nie spotkał jeszcze osoby, która rysując komiksy, była w stanie z tego wyżyć.
- Ludzie rysują z pasji i tylko to nakręca ich do dalszego działania - stwierdza Kaczmarczyk, przyznając, że czasem musi dołożyć do swojego hobby.
Cieszy się, bowiem z roku na rok obserwuje, jak rynek komiksowy w Polsce powoli, ale się rozrasta.
- Komiksy wydawane są może w niewielkich nakładach, a ich cena może nieraz odstraszać, ale jest ich coraz więcej i mają określoną grupę odbiorców, których też przybywa - mówi rysownik, wspominając lata 90., kiedy nakłady TM-Semic, wydawcy „Batmana”, „Supermana” czy „Spidermana” szły w setkach tysięcy egzemplarzy.
- Ale kto by się wtedy spodziewał, że w końcu i w naszych warunkach eksploduje komiks superbohaterski z polskimi odpowiednikami: Lis, Incognito, Orzeł - wylicza Kaczmarczyk.
Jest przekonany, że mają w tym udział „dzieci ery TM-Semic”, czyli dzisiejsi trzydziestolatkowi, wychowani na komiksach i teraz spełniający swoje marzenia.