Chciałem premiery mojej książki właśnie w Tarnowie, by podziękować temu miastu - mówi Mikołaj Łoziński, autor powieści Stramer [ROZMOWA]
Rozmawiamy z Mikołajem Łozińskim o jego najnowszej powieści „Stramer”, której akcja rozgrywa się w międzywojennym Tarnowie. Poruszamy też kwestię relacji polsko-żydowskich nie tylko w historii naszego miasta.
Żeby było miło. Jak to się dzieje, że najlepsze książki beletrystyczne o Tarnowie pisali Żydzi?
Nie wiem. Przed wojną ponad 40% mieszkańców Tarnowa była żydowskiego pochodzenia, między innymi znany pisarz Roman Brandstaetter.
Pański dziadek też miał żydowskie korzenie i pochodził z Tarnowa.
Ale może to nie zasługa pisarzy, tylko samego miasta? Tarnów mnie zauroczył, kiedy pierwszy raz tu przyjechałem na spotkanie autorskie o moim debiucie „Reisefieber”. Miałem wtedy 25 lat. Po spotkaniu licealiści zaproponowali, że mnie oprowadzą po mieście.
Na Goldhammera 20 byliście?
Nie. Przeszliśmy po rynku i okolicach. Tarnów zrobił na mnie wrażenie. Jest taki porządny. Ta architektura budzi zaufanie. Poczta wygląda jak poczta, szkoła jak szkoła, dworzec jak dworzec. Wszystko zbudowane tak, żeby trwać. W takim świecie wychował się właśnie mój dziadek. I bohaterowie mojej książki - rodzina z szóstką dzieci. W świecie, który miał trwać.
W dalszej części tekstu:
- czy Mikołaj Łoziński robił poszukiwania genealogiczne
- co czytał przed napisaniem książki
- jaką książką jest "Stramer"
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień