Choroby nerek, czyli poważny problem wielu Polaków

Czytaj dalej
Fot. Michał Gąciarz
Katarzyna Kojzar

Choroby nerek, czyli poważny problem wielu Polaków

Katarzyna Kojzar

Doktor nauk medycznych Maciej Drożdż, nefrolog z Krakowa, opowiada o tym, co wywołuje choroby nerek, jak się przed nimi strzec oraz jak je można diagnozować i leczyć.

30 procent Polaków ma nadciśnienie, które w efekcie może także prowadzić do nefropatii

Co kryje się pod określeniem - choroby nerek?
Chorobami nerek, w jakich może działać profilaktyka, są wtórne nefropatie wywołane czynnikiem oddziałującym na nas przewlekle. Tak więc mamy nefropatię cukrzycową, występującą w przebiegu długo trwającej cukrzycy, nefropatię nadciśnieniową, jeśli pacjent długo choruje na nadciśnienie oraz nefropatię analgetyczną, wywołaną przez przewlekłe stosowanie leków przeciwbólowych. Mamy także wiele innych chorób, jak np. kłębuszkowe zapalenie nerek, śródmiąższowe zapalenie albo następstwa wad układu moczowego. Tylko że tutaj mowa o profilaktyce jest ograniczona.

Pacjent może się w jakiś sposób zorientować, że z jego nerkami coś się dzieje nie tak, jak powinno? Są jakieś charakterystyczne objawy?
Właśnie tutaj mamy problem, bo choroby nerek są bardzo trudne diagnostycznie, bezobjawowe. Najczęściej można je wykryć, analizując nieprawidłowości w wynikach badań - ale przecież, żeby je otrzymać, trzeba na badania iść. A zwykle pacjenci tego nie robią. Jeśli mamy do czynienia z tym pierwotnym czynnikiem, jak np. cukrzyca czy nadciśnienie, możemy się spodziewać, że choroba nerek się pojawi. Takie problemy mogą się pojawić w każdym wieku, ale odsetek jest wyższy wśród seniorów. Dializoterapię rozpoczyna coraz więcej osób po 75. roku życia.

Wspomina Pan o profilaktyce. Jak ona powinna wyglądać?
Im szybciej zdiagnozujemy, tym lepiej. Dlatego warto wykonywać badania przesiewowe. W wielu przypadkach choroby nie da się już cofnąć, możemy tylko hamować jej postęp. Oczywiście, w przypadku pierwotnych chorób nerek o problemach decyduje skłonność. Z tym trudno walczyć. Wciąż trwają badania mające wykryć, jakie geny odpowiadają za konkretną chorobę nerek. Ale przecież sporą część zachorowań stanowią choroby wtórne. W ramach profilaktyki możemy np. zrezygnować z nadużywania niesterydowych środków przeciwzapalnych czy leków przeciwbólowych. Często przyczyną ich przyjmowania jest przyzwyczajenie, wprawdzie nie uzależnienie, ale mimo wszystko pacjent powinien takie środki ograniczyć. Dostępność leków bez recepty jest ogromna, reklamy zachęcają, żeby je brać, jeśli tylko cokolwiek zaboli. Czasami, szczególnie w okresie grypowym, pacjenci biorą ten sam środek pod różnymi nazwami. I w efekcie dziennie przyjmują, nieświadomie, poczwórną dawkę na przykład paracetamolu. A to może źle wpływać na nerki. Podobnie działa nadużywanie antybiotyków.

Styl życia ma znaczenie?
Oczywiście! Pierwsza rzecz - otyłość. Jest czynnikiem, który pośrednio wpływa na nerki. Brak aktywności fizycznej, zła dieta, cukrzyca typu 2 - to wszystko prowadzi do uszkodzenia nerek. To tendencja światowa. Odsetek pacjentów, którzy chorują na nerki w następstwie cukrzycy typu 2, jest największy w krajach rozwiniętych. Nagłe polepszenie warunków życia zachęca do tego, żeby jeść niezdrowo i leżeć przed telewizorem. A to ma swoje konsekwencje. Jeśli nie kontrolujemy cukrzycy, do nefropatii może dojść szybko.

Mówił Pan też, że nadciśnienie może powodować nefropatię.
W naszej populacji 30 procent ludzi choruje na nadciśnienie. Jest to najczęściej występująca choroba. Jeśli występuje długo, może prowadzić do nefropatii. Ale tutaj też często ważną rolę gra otyłość - ludzie z nadwagą chorują częściej na nadciśnienie. Warto zainwestować w siebie, zmieniając swój styl życia. Jeśli to nie pomoże, trzeba wdrożyć leczenie.

Czyli dializę.
Na przykład. Dializa to metoda leczenia nerkozastępczego. Tak się to określa, choć, moim zdaniem, trochę na wyrost. Przy użyciu urządzeń w przypadku hemodializy czy płynu dializacyjnego i naszej otrzewnej w przypadku dializy otrzewnowej, naśladujemy funkcję wydalniczą nerek. Czyli wydalanie nadmiaru produktów przemiany materii. Nerki mają jednak także działanie endokrynne, związane z produkcją hormonów, w tym erytropoetyny. Pomaga ona w produkcji czerwonych krwinek. Erytrocyty nie są produkowane w nerkach (powstają w szpiku), ale stąd wysyłany jest sygnał do ich tworzenia. Dializa nie ma takiego działania, ale radzimy sobie z tym problemem - ponad 25 lat temu po raz pierwszy została wykorzystana rekombinowana ludzka erytropoetyna, która zastępuje tę naturalnie wytwarzaną w nerkach. Mimo wszystko liczba powikłań i śmiertelność są u pacjentów dializowanych wysokie. Od lat 40., kiedy wprowadziliśmy dializę, pomimo postępu technicznego, dializie daleko do doskonałości. Dlatego znowu: lepiej zapobiegać niż leczyć.

Jak to wygląda od strony praktycznej? Jak często trzeba się zgłaszać na dializy?
Przynajmniej trzy razy w tygodniu po cztery godziny. Minimum wynosi więc 12 godzin dializy na tydzień.

A kiedy pokazuje się ta granica, która już kwalifikuje pacjenta do przeszczepu?
To tak nie działa. Generalnie przyjmujemy, że dializa to zawsze za mało. Dlatego niemal każdy pacjent może być rozważany w kontekście przeszczepu. Najczęściej wykonuje się przeszczepy u pacjentów, którzy byli już dializowani. W innych wypadkach do przeszczepu kwalifikujemy osoby, które dializoterapii jeszcze nie zaczęły, ale już niedługo powinny to zrobić. Przeszczep wtedy wyprzedza dializę.

Nerka może pochodzić od żywego dawcy?
Tak i to jest idealna sytuacja - szczególnie, jeśli dawcą jest ktoś z rodziny. Najlepiej jest w przypadku dzieci. Jeśli dawcą zostają ich rodzice, to wiemy z góry, że połowa garnituru genetycznego jest taka sama. Wtedy łatwiejsze jest dopasowanie immunologiczne dawcy i biorcy. Oczywiście są też przypadki, kiedy przeszczepiamy nerkę od kogoś spoza rodziny. Niestety, trzeba przyznać, że - w porównaniu np. ze Skandynawią - odsetek przeszczepów od żywych dawców w Polsce jest bardzo niski. Ale to niejedyny problem. Wciąż istnieje opór społeczny, jeśli chodzi o przeszczepy od zmarłych. Brakuje wiedzy i edukacji. Przez to ludzie nie chcą się godzić na pobranie narządów od ich bliskich.

Ale przecież istnieje coś takiego jak domniemanie zgody.
Tak, same przepisy są proste. Jeśli ktoś nie chce być dawcą, zgłasza to do centralnego rejestru. Jeśli widnieje w rejestrze - nie pobieramy. Mało osób o tym jednak wie, a według przepisów możemy pobierać narządy od osób spoza tego rejestru. Jednak żeby nie pogarszać wizerunku transplantologii w Polsce, pytamy bliskich czy nie sprzeciwiają się pobraniu. I tu czasami spotykamy opór. Żeby w Polsce lepiej leczyć choroby nerek, potrzebne nam jest świadome dawstwo narządów.

Katarzyna Kojzar

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.