Chwała polskim bohaterom nieba, czyli historia Żwirki i Wigury

Czytaj dalej
Fot. archiwum, nac
Julia Kalęba

Chwała polskim bohaterom nieba, czyli historia Żwirki i Wigury

Julia Kalęba

Franciszek Żwirko przemawia w Polskim Radio Wilno. Jeden z najpopularniejszych lotników dwudziestolecia międzywojennego mówi - 12 dni po wielkiej wygranej w międzynarodowych zawodach i zaledwie dwa dni przed śmiercią - że nie można zaprzepaścić tego zwycięstwa. Są to ostatnie słowa, które wypowie publicznie.

Sceną z 9 września 1932 roku rozpoczyna się bardzo osobisty i autorski film Pawła Bogocza. „Chwała Bohaterom” opowiada historię Franciszka Żwirki i Stanisława Wigury - najwybitniejszych polskich lotników, którzy 85 lat temu, 11 września 1932 roku, zginęli w tragicznym wypadku. U szczytu swojej popularności.

Praca nad filmem

- Szkoły filmowe uczą swoich adeptów, aby jak ognia wystrzegali się pracy ze zwierzętami, z dziećmi oraz pracy pod gołym niebem. Twórcy filmu „Chwała Bohaterom” albo nie kończyli szkół filmowych, albo nie uważali na zajęciach - żartuje Paweł Bogocz, pomysłodawca projektu.

Bo w filmie prawie wszystkie zdjęcia dzieją się pod gołym niebem i nie brakuje w nich zwierząt. A dodatkowo pojawił się obiecujący, choć dopiero pięcioletni aktor, Franciszek Zysko.

Zdjęcia do filmu zaczęły powstawać ponad dwa lata temu, ale sam pomysł był „od zawsze”. Paweł Bogocz wychował się na pograniczu Polski i Czech. W Jastrzębiu- Zdroju, blisko granicy, legenda o bohaterskich lotnikach pozostawała zawsze żywa. Również miejsce ich katastrofy lotniczej, Cierlicko (pow. Karwina w Czechach, w historycznych granicach regionu Śląska Cieszyńskiego), odwiedzał od najmłodszych lat. Dziś, jako niezależny twórca filmowy, chce opowiedzieć historię, która jest mu szczególnie bliska, a która staje się coraz mniej znana.

- To opowieść o lotnikach, ale i o miejscu, które choć dziś znajduje się za czeską granicą, jest zamieszkane przez wielu Polaków. Gdzie przywitanie w sklepie: „dzień dobry” jest pewnego rodzaju deklaracją, a mecz piłki nożnej między polskim a czeskim gimnazjum nie jest meczem pomiędzy dwiema szkołami z tego samego miasta, ale meczem międzynarodowym - zauważa Bogocz.

Zdjęcia do filmu kręcono więc po obu stronach granicy: w Karwinie, Cieszynie, Jastrzębiu-Zdroju.

- Cierlicko znacznie zmieniło się od 1932 roku. Powstało tam wielkie sztuczne jezioro, domy przeniesiono w inne miejsca. Ale zdałem sobie sprawę, że katastrofa RWD-6, którym lecieli, miała miejsce 100 metrów od kościoła św. Wawrzyńca, który pozostał na swoim miejscu, dzięki czemu na zdjęciach mogliśmy uchwycić akurat ten skrawek świata tak, jak to wówczas rzeczywiście wyglądało - przyznaje Paweł Bogocz.

Historia dwóch przyjaciół

Franciszek Żwirko - rocznik 1895, porucznik, pilot Wojska Polskiego, pilot sportowy. Stanisław Wigura - rocznik 1903, konstruktor lotniczy, inżynier i lotnik.

Po raz pierwszy spotkali się w 1929 r. w Akademickim Aeroklubie w Warszawie. Żwirko był już zawodowym pilotem, absolwentem Szkoły Pilotów w Bydgoszczy, startował w zawodach w Polsce i za granicą. Wigura natomiast studiował jeszcze na Wydziale Mechanicznym Politechniki Warszawskiej, a po zajęciach montował sportowe awionetki. Znajomość ambitnego, energicznego pilota oraz młodego, spokojnego konstruktora szybko przerodziła się w przyjaźń.

Wigura najczęściej latał w załodze ze Żwirką jako mechanik. Piloci obsługiwali słynne maszyny pod znakiem RWD, nazwane tak od nazwisk trzech konstruktorów: Stanisława Rogalskiego, Stanisława Wigury i Jerzego Drzewieckiego. Między 9 sierpnia a 6 września 1929, na pierwszym egzemplarzu samolotu RWD-2, odbyli lot okrężny wokół Europy o długości prawie 5 tys. km na trasie Warszawa-Frankfurt-Paryż-Barcelona-Marsylia-Mediolan-Warszawa. 6 października, również na RWD-2, zwyciężyli w I Locie Południowo-Zachodniej Polski. Triumfowali w wielu sportowych konkursach lotniczych, w których byli niepokonani.

W kwietniu 1932 komisja Aeroklubu RP zakwalifikowała Żwirkę do reprezentowania Polski w zawodach samolotów turystycznych Challenge 1932. Jako drugiego członka załogi pilot wybrał Wigurę.

Wielka wygrana i tragedia

28 sierpnia był ostatnim dniem zawodów lotniczych Challenge 1932. Miliony słuchaczy zasiadło przy odbiornikach radiowych, by usłyszeć choć fragment relacji, którą spikerzy podawali kilka razy dziennie.

Informacje z zawodów w Berlinie drukowano na pierwszych stronach gazet.

Nic nie wzbudzało w tym czasie takiego zainteresowania międzynarodowej opinii publicznej, jak ten właśnie wyścig lotniczy.

I stało się.

Żwirko z Wigurą, sterując samolotem RWD-6, zajęli pierwsze miejsce, wygrywając z uważanymi przez długi czas za faworytów załogami niemieckimi oraz reprezentacjami z pozostałych krajów.

Na lotnisku w Berlinie na cześć Polaków zabrzmiał „Mazurek Dąbrowskiego”, załopotała biało-czerwona flaga.

Kiedy Żwirko i Wigura przylecieli do Warszawy, na lotnisku Okęcie witało ich 150 tys. ludzi.

Żwirko z Wigurą w samolocie RWD-6 zajęli pierwsze miejsce, wygrywając z załogami z wielu innych krajów

- Stanisław Wigura wręcz wyrzucił z samolotu przyjaciela, aby ich wierni kibice nie zgnietli maszyny - opowiada Paweł Bogocz.

Do centrum Warszawy rozentuzjazmowany tłum niósł Żwirkę trasą, która dziś nosi nazwę alei Żwirki i Wigury.

- Niesiony przez warszawiaków na rękach Franciszek Żwirko stracił podczas tego przemarszu but i skarpetkę z prawej nogi. Każdy chciał mieć choć odrobinę Żwirki u siebie w domu - dodaje ze śmiechem.

Dwa tygodnie po tym, jak zostali najbardziej znanymi lotnikami na świecie, zginęli.

Był 11 września 1932 roku.

Żwirko i Wigura lecieli na zlot lotniczy do Pragi, kiedy podczas silnej burzy z ich samolotu oderwało się skrzydło. Do katastrofy doszło w lesie pod Cierlickiem Górnym w okolicach Cieszyna.

Tragedia wstrząsnęła Polakami. Obaj piloci zostali pochowani w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Miejsce wypadku do dziś znane jest jako „Żwirkowisko”.

Premiera

Jednym z nielicznych świadków wypadku był mały chłopiec, który podczas porannej mszy w kościele św. Wawrzyńca w Cierlicku postanowił zwiedzić tamtejszą dzwonnicę.

To właśnie w rolę tego przypadkowego obserwatora wcieli się najmłodszy aktor, Franciszek Zysko. Wszyscy aktorzy zostali wyłonieni do filmu podczas castingów, które odbywały się w Cieszynie, Katowicach, Krakowie, Sosnowcu.

- Szukaliśmy osób podobnych do rzeczywistych postaci, w tym samym wieku, a w przypadku roli Franciszka Żwirki również potrafiących posługiwać się wileńskim akcentem. To nie było wcale takie proste - przyznaje Paweł Bogocz.

W roli Franciszka Żwirki zobaczymy Aleksandra Blitka - aktora od kilkunastu lat związanego z Teatrem Zagłębia w Sosnowcu. W roli Stanisława Wigury wystąpi (pierwszy raz na ekranie) Wojciech Żak związany z Teatrem Śląskim w Katowicach, natomiast w roli Henryka Sławika - aktor i kierownik literacki Teatru im. Jana Dormana w Będzinie - Stefan Szulc.

Dziś, w piątek, premiera filmu dla publiczności zgromadzonej w Kinie Centrum w Jastrzębiu-Zdroju.

Ale 50-minutowa opowieść to dopiero początek projektu Pawła Bogocza. Twórca planuje już nie tylko wzbogacić ekranizację o kolejne sceny, ale również stworzyć ją w wersji pełnometrażowej. Poza tym powstanie również edukacyjna gra komputerowa „Challenge 1932”, dostępna w sieci dla każdego za darmo. Pracuje też nad książką o wyścigu dla najmłodszych czytelników.

- Nasz projekt to nie tylko wspomnienie tych najwybitniejszych przedwojennych polskich lotników, ale i próba odpowiedzi na pytanie, czym jest bohaterstwo, kim jest bohater, dlaczego warto uczyć się historii - podsumowuje.

Julia Kalęba

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.