Czesałam żonę i kochankę. Na kozetce u fryzjera

Czytaj dalej
Fot. 123rf
Gabriela Bogaczyk

Czesałam żonę i kochankę. Na kozetce u fryzjera

Gabriela Bogaczyk

Jedni przychodzą do fryzjera, żeby zrobić włosy, inni, aby się wygadać. Specjaliści od stylizacji czują się czasem jak psychoterapeuci. Są takie historie, o których się nie zapomina.

Pracę fryzjera można porównać do tego, jak wsiadasz w pociąg i masz przed sobą długą podróż. Jadą z tobą pasażerowie i zaczynasz po prostu różne rozmowy. Zdarza się, że ktoś obcy opowie historię swojego życia. Tak samo u nas na fotelu. Ja od drzwi widzę, gdy klient wchodzi, czy jest nastawiony na rozmowę i kontakt, czy po prostu przyszedł się zrelaksować i pomilczeć - wyjaśnia Oksana Kieliszek z Barber Schron przy ul. Orlej.

Oksana strzyże od 30 lat, najpierw w Rosji, potem w Polsce. W swojej karierze czesała zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Podkreśla, że każdy człowiek to nowa historia. - Nigdy nie zapomnę klientki, która przychodziła się strzyc do mnie z pięć lat i nagle przestała. Nie wiedziałam, co się stało. Gdzieś za pół roku przyszła do mnie o kulach. Wyznała, że miała raka kości i musiała mieć amputowaną nogę - opowiada Oksana.

Jak się uczyłam na fryzjerkę,to panowała taka zasada, że nigdy nie rozmawiamy o polityce i religii - mówi nasza bohaterka. - O czym więc rozmawia z klientkami i co od nich usłyszała?

Pozostało jeszcze 86% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Gabriela Bogaczyk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.