Cztery dni czekały, aż ktoś wymieni im zepsuty piec
Emerytka cztery dni spędziła w nieogrzewanym mieszkaniu. Pomogła interwencja dziennikarzy. Administrator tłumaczy, że to nieporozumienie, ale sprawa może zostać zgłoszona do prokuratury
Na zewnątrz rekordowe mrozy, a Józefa Korpala, emerytka z Wadowic, i jej córka przez ostatnie cztery doby musiały walczyć o przetrwanie w nieogrzewanym mieszkaniu pozbawionym też ciepłej wody.
Dopiero po naszej interwencji właściciel budynku TBS Małopolska, w którym mieszka kobieta, zdecydował się w końcu zadbać o ciepło w jej mieszkaniu.
Marzła od niedzieli
Józefa Korpala mieszka wraz z córką w dwupokojowym mieszkaniu na ostatnim piętrze trzypiętrowego bloku, który znajduje się przy ulicy Kopernika w Wadowicach.
Pech chciał, że gdy temperatura na zewnątrz zaczęła spadać poniżej 20 stopni Celsjusza, zepsuł się dwufunkcyjny piecyk gazowy, który zapewniał ogrzewanie i ciepłą wodę w domu.
Kobieta twierdzi, że kazano jej płacić za piec, choć jest on własnością właściciela bloku
- To było w niedzielę. Nigdzie nie mogłam się dodzwonić. Ubrałam się więc w kilka swetrów, kurtkę, córka zrobiła to samo i tak czekałyśmy do poniedziałku. Wtedy zawiadomiłam o awarii administratora budynku, czyli TBS. Usłyszałam, że nic szybko nie da się załatwić, więc kupiłam małą farelkę, by jakoś przetrwać kolejne dni - mówi pani Józefa.
Pięć stopni na plusie
Nie było to łatwe, bo przez ostatnie noce temperatura w jej mieszkaniu nie przekraczała pięciu stopni powyżej zera.
Nie to jednak martwiło emerytkę najbardziej, ale fakt, że we wtorek podczas kontroli instalacji grzewczych w całym bloku usłyszała, że piec ma już 16 lat i do niczego się już nie nadaje. Trzeba kupić i zamontować nowe urządzenie.
- Powiedziano mi, że to ja mam za nowy piec zapłacić. Za dowóz i montaż też. Padały różne kwoty. Od tysiąca do trzech tysięcy złotych. Tymczasem w umowie, którą mam z TBS-em, jest napisane, że takie usterki załatwia na swój koszt właściciel bloku, czyli właśnie TBS - tłumaczy.
Kobieta, mając dokument, odmówiła więc zakupienia pieca na własny koszt.
- Mnie po prostu nie stać na taki nieplanowany wydatek. Od śmierci męża mieszkamy tu we dwie z córką. Jej nauczycielska pensja i moje 800 złotych emerytury nie pozwalają na robienie oszczędności. Zresztą płacę tu prawie 600 złotych czynszu - wyjaśnia kobieta.
TBS nie wierzy emerytce
Pani Józefa nie była też przekonana, że powinna ponieść koszty montażu. Wczoraj okazało się, że miała rację.
- To my płacimy za wymianę pieca po wcześniejszym upewnieniu się co do konieczności jego wymiany - zapewnia Leszek Galica, kierownik działu gospodarowania w TBS Małopolska. - Nie wiem, skąd te informacje, że kazaliśmy płacić tej pani. Zapłaci jedynie amortyzację za piec i to tylko wtedy, gdyby zdecydowała się z tego mieszkania wyprowadzić - dodaje.
Zaprzecza też, by mieszkanka Wadowic musiała marznąć kilka dni, zanim TBS podjął interwencję w tej sprawie.
- Zgłoszenie otrzymaliśmy we wtorek - zapewnia Leszek Galica. Obiecał od razu dostarczyć i zamontować urządzenie. I faktycznie, gdy nasz dziennikarz był na miejscu, przyjechali robotnicy ze sprzętem.
To co się wydarzyło, bardzo zdenerwowały Adę Karcz-Zielińską ze stowarzyszenia Wadowickie Inicjatywy Obywatelskie.
- TBS wiedziało o wszystkim od poniedziałku. Od tego dnia interweniowaliśmy w sprawie pani Józefy. Usłyszeliśmy wtedy, że sami możemy kupić piec albo oni kupią, a pani potem zapłaci. Zastanawiamy się, czy nie zawiadomić prokuratury o próbie wyłudzenia - mówi.