Czy w Krakowie panował kiedyś okrutny Bolesław Zapomniany?
Blisko tysiąc lat temu na ziemiach polskich odżyły stare słowiańskie wierzenia. Być może sprzyjał im ówczesny władca, którego Kościół wymazał potem z naszej historii.
Był czy go nie było? - takie pytanie zadają sobie historycy i amatorzy historii średniowiecznej Polski. A sprawa dotyczy wydarzeń sprzed niemal tysiąca lat, „czarnej dziury” w polskiej historii pomiędzy panowaniem Mieszka II, które zakończyło się w 1034 r., a niszczycielskim najazdem czeskiego księcia Brzetysława, który nastąpił w roku 1038. To jedynie kilka okrytych tajemnicą lat, ale niektórzy eksperci uważają, że może ona kryć jeszcze jednego polskiego władcę z dynastii piastowskiej, być może nawet koronowanego na króla...
Rzecz zostałaby zapewne zupełnie zapomniana, gdyby nie „Kronika wielkopolska”, napisana 200 lat po tamtych wydarzeniach na zlecenie biskupa poznańskiego Boguchwała II (Bogufała II). Można w niej wyczytać, że: „Ten Mieszko [II] zrodził z siostry cesarza Ottona dwóch synów, to jest Bolesława i Kazimierza. Gdy umarł [Mieszko II] (…) nastąpił po nim pierworodny syn jego Bolesław. (…) z powodu srogości i potworności występków, zbrodni okrutnych i nieludzkich, których się dopuszczał, źle skończył swe życie i choć odznaczony został koroną królewską, niepoliczony został nawet w liczbie królów i książąt polskich dla wielkiej nieprawości swojej. Po śmierci jego wielkie zaburzenia i wojny domowe wszczęły się w królestwie”.
Tekst ten przytacza współczesny historyk Andrzej Zieliński w książce „Król apostata. Największa tajemnica polskiego średniowiecza”, który uważa, że jest coś na rzeczy. Jego zdaniem nie można tak łatwo zgodzić się z twierdzeniem, że polskich władców było dokładnie tylu, ilu przedstawił potem Jan Matejko w „Poczcie królów i książąt polskich”. Zieliński przypuszcza, że panowanie króla Bolesława II Zapomnianego mogło trwać od kilkunastu miesięcy do trzech lat, aż zabił go skrytobójczo nieznany zamachowiec, który mógł być inspirowany przez Kościół. Być może to duchowni skazali też władcę na wieczne zapomnienie i „wygumkowanie” z polskiej historii.
Pytanie o księcia lub króla Bolesława Zapomnianego krąży w naszej nauce od lat, a zajmujący się tematem średniowiecznej Polski historycy dzielą się na takich, którzy uważają, że władca ten istniał i na tych, którzy twierdzą, iż go nie było. Jest też szeroka grupa historyków, traktujących sprawę jako otwartą. Paweł Jasienica pisał np. w „Polsce Piastów”:
„Istnieje niepewna wersja, że rządy po nim [Mieszku II] objął jego najstarszy syn Bolesław tzw. Zapomniany, który panował krótko, odznaczył się okrucieństwem i zginął z rąk mordercy”.
Rozwikłania zagadki nie ułatwiają nam też średniowieczni kronikarze. O Bolesławie nie wspominał 80 lat po domniemanych wydarzeniach Gall Anonim. Wszelako niektóre rzeczy pozostawił on zapisane nadzwyczaj enigmatycznie. Zwłaszcza te, które mogły Piastów stawiać w złym świetle. Wymienili natomiast zapomnianego władcę ponad 150 lat po tajemniczych wydarzeniach Wincenty Kadłubek oraz - kolejne dwa stulecia później - Jan Długosz. Kadłubek zawarł jednak w swym dziele elementy wręcz bajkowe, zaś Długosz opierał się w tej kwestii zapewne na zapiskach Kadłubka.
Bezsprzeczne są następujące fakty: bezkrólewie w Polsce po śmierci Mieszka II trwało tak naprawdę do najazdu czeskiego w 1038 r. i powrotu księcia Kazimierza (później zwanego Odnowicielem) z wygnania w 1039 r. Wcześniejsze wygnanie królowej Rychezy, bunt możnych, a potem opuszczenie kraju przez księcia Kazimierza - także wydają się pewne. Przywoływany dość często inny przydomek księcia Kazimierza - „Mnich” - sugeruje, że oddano go do klasztoru nie na naukę, lecz z myślą przygotowania do przyszłych wysokich funkcji kościelnych. Ale czy tak się robi z następcą tronu? I jeszcze samo imię Kazimierz. Wcześniej w piastowskiej rodzinie panującej pierworodny Mieszka miał na imię Bolesław, a pierworodny Bolesława - Mieszko. Skąd więc nagle Kazimierz? Idealnym wypełnieniem historycznej pustki byłby Bolesław II Zapomniany, zwany także Okrutnym lub Mieszkowicem.
Oceny sytuacji nie ułatwiają nam problemy, które trawiły wówczas kraj. Był to czas prawdziwego chaosu, zagrażającego dalszemu istnieniu państwa. Możnowładcy zbuntowali się przeciwko władzy centralnej, później niższe warstwy społeczeństwa przeciwko możnym, aż wreszcie doszło do wystąpień przeciwko chrześcijaństwu. Niektóre wątki w tym całym zamieszaniu przeplatały się. Trudny czas nastał w 1031 r., gdy król Mieszko II został obalony przez siły niemieckie i ruskie, które do spółki najechały Polskę. Rodzina królewska udała się na wygnanie; Rycheza z Kazimierzem i jego siostrami trafiła do Niemiec, a Mieszko II uciekł do Czech. Kraj został okrojony terytorialnie. Niemcy zajęli Łużyce z Budziszynem i Milsko, Ruś - Grody Czerwieńskie z Przemyślem i Sanokiem, a Czesi - Morawy z Ołomuńcem. Władza trafiła w ręce brata Mieszka II, księcia Bezpryma, którego wsparła Ruś i niektórzy możni.
Nowy suweren rządził w sposób nad wyraz surowy. Dziś już nie wiadomo, czy jego okrucieństwo było powodem czy skutkiem buntu bogatego rycerstwa. Tak czy owak władza Bezpryma przetrwała tylko nieco ponad rok. Został zamordowany przez jednego z dworzan. Uruchomił jednak siły, które zagroziły istnieniu państwa. Upadły centralne rządy, chwiało się przyjęte nie tak dawno chrześcijaństwo, niektóre ziemie ciążyły ku innym ośrodkom władzy. Aby ustabilizować sytuację na wschodnich granicach, po śmierci Bezpryma cesarz niemiecki pozwolił Mieszkowi II wrócić na tron. Władca miał jednak podzielić się krajem z dwoma braćmi. Dzięki temu, że jeden z nich szybko zmarł, a drugi do Polski przypuszczalnie w ogóle nie dotarł, Mieszkowi udało się ponownie zjednoczyć państwo. Niestety, wkrótce sam zmarł. Wprawdzie następca tronu był, lecz osłabiony kraj znów zaczął rozchodzić się w szwach. Ówczesnym „złotym chłopcom”, czyli jak pisał kronikarz Gall „poronionym książętom”, spodobała się swoboda i brak nadzoru. Knuli dalej i próbowali stworzyć własne księstewka. Najbardziej znane było władztwo Masława (Miecława), dawnego dostojnika króla Mieszka II. Przez prawie dwie dekady Masław rządził na Mazowszu.
Buntowały się też niższe warstwy społeczne, bo to głównie one finansowały poprzednią mocarstwową politykę (budowanie zamków, kościołów, rozwój kościelnej struktury i prowadzenie wojen). Możni tymczasem, bez nadzoru księcia, nie mieli skrupułów w obciążaniu podatkami i obowiązkami swych poddanych, z których większość stanowili wolni kmiecie. Bunt chłopski (głównie na Śląsku i w Wielkopolsce) wsparli zwolennicy ówczesnego „ciemnogrodu”, czyli dawnych pogańskich wierzeń. Wszystko to wydaje się efektem krótkich rządów Bezpryma, który nie przeciwstawiał się pogańskiej rebelii. Być może chciał zaszachować w ten sposób możnych albo - będąc wcześniej zakonnikiem - żywił do Kościoła jakąś urazę. Lata pogardy dla dawnych bóstw i dekady finansowania Kościoła spowodowały, że rozruchy bywały gwałtowne.
„Znęcano się nad księżmi, zabijając ich różnymi sposobami. Jednych przebijano nożami lub dzidami, innym podrzynano gardła, jeszcze innych (…) kamienowano jakby dla jakiejś ofiary”
- pisał Gall.
Część możnych uciekła na w miarę spokojne Mazowsze, które twardą ręką trzymał doświadczony Masław. Ale ruch pogański nie wszędzie był tak niszczycielski. W Wielkopolsce przetrwały liczne obiekty kultu chrześcijańskiego, zdarzało się nawet, że z tych samych świątyń korzystali zgodnie chrześcijanie i poganie. Ustalali tylko harmonogram.
Książę Kazimierz przebywał wówczas w Małopolsce, gdzie chrześcijaństwo zapanowało wcześniej niż na innych ziemiach polskich, a możnowładcy zachowywali się bardziej lojalnie w stosunku do piastowskiej dynastii. Czy księcia wygnały z Krakowa nieudane próby reform, czy po prostu wyjechał szukać obcej pomocy w opanowaniu chaosu - tego nie wiadomo. Opuścił jednak kraj i trafił na Węgry, gdzie go uwięziono. Być może dlatego w niektórych zagranicznych kronikach podawano, że książę polski umarł.
W 1038 r. nadeszło kolejne nieszczęście - niszczycielski atak czeski, przeprowadzony przez tamtejszego władcę. Książę Brzetysław Małopolskę tylko złupił. Wielkopolskę złupił i zniszczył, a Śląsk złupił i przyłączył do swojego państwa. Polska obróciła się w ruinę.
„Królestwo upada, ojczyzna wydana na spustoszenie, buntują się obywatele, grasują wrogowie; miasta i grody pozbawione miejscowych załóg zajmują wrogowie”
- podsumował stan państwa Wincenty Kadłubek.
W tym miejscu definitywnie kończy się czarna dziura i domniemane panowanie Bolesława Zapomnianego. Jeśli faktycznie był on sprawcą wszystkich tych nieszczęść, które spadły na państwo i Kościół, to dlaczego miałby być ukrywany? Przecież w niedalekiej przyszłości duchowieństwo zadbało, by okrucieństwo króla Bolesława Śmiałego wobec biskupa Stanisława zostało nagłośnione jako przestroga na kolejne wieki. Biskup trafił na ołtarze, króla potępia się do dzisiaj, a jego następcy na tronie zaczęli traktować ludzi Kościoła z większym szacunkiem lub przynajmniej z ostrożnością. Otwarte pozostaje także pytanie, dlaczego nie wykorzystano okazji do wyniesienia na ołtarze nowych świętych i błogosławionych - księży i chrześcijan pomordowanych za wiarę w czasie pogańskiej kontrrewolucji?
Może więc Bolesław nie istniał? Taką tezę stara się udowodnić współczesna biografka Kazimierza Odnowiciela - Klaudia Dróżdż. Rozważania na temat zapomnianego władcy tłumaczy ona pomyłką autora „Kroniki wielkopolskiej”, opierającego się na źródłach niemieckich. A może próbował po prostu wypełnić dziurę w dziejach i umieścił w kronice tajemniczą postać, by opisywana historia miała ciągłość? Pomyłka wydaje się prawdopodobna. Wystarczy np. porównać zapiski o tych czasach Jasienicy, który o rządach księcia Bezpryma pisze: „Objął władzę w Polsce. Rządził bardzo okrutnie i po kilku miesiącach zginął zamordowany”, a o hipotetycznych rządach Bolesława: „Panował krótko, odznaczył się okrucieństwem i zginął z rąk mordercy”. Są bliźniaczo podobne.
Stuprocentowej pewności jednak nie ma. Bolesław II Zapomniany żyje w literaturze, m.in. w książkach Karola Bunscha „Bracia” i „Bezkrólewie”, a także w pozycjach pod wiele sugerującymi tytułami: „Bolko Zapomniany” Bogusława Sujkowskiego, „Odzyskana korona” Jadwigi Żylińskiej, „Pierścień Bolesława” Zbigniewa Wojtysia, czy „Słowo i miecz” Witolda Jabłońskiego. Do „Pocztu królów i książąt polskich” na razie nikt go nie zaprasza.