„Dam ci serce szczerozłote, dam konika cukrowego” - śpiewał Marek Grechuta. Przypominamy historię piosenki i jej tajemniczej współautorki
W latach sześćdziesiątych XX wieku, kiedy na scenie królowało mocne, bigbitowe brzmienie, w Krakowie pojawił się tajemniczy student architektury. Marek Grechuta, na przekór obowiązującym trendom, zaskoczył publiczność lirycznymi piosenkami. Jedną z nich jest utwór pt. „Serce”, do którego muzykę skomponował Jan Kanty Pawluśkiewicz, a autorami słów są krakowska poetka Liliana Wiśniowska oraz Andrzej Nowicki.
Przypomnijmy słowa tej piosenki: Za smutek mój, a pani wdzięk / Ofiarowałem pani pęk czerwonych melancholii / I lekkomyślnie dałem słowo / Że kwiat kwitnie księżycowo / A liście mrą srebrzyście. / Pani zdziwiona mówi: „Cóż, to przecież bukiet zwykłych róż” / „Tak, rzeczywiście. Więc cóż Ci dam? / Dam Ci serce szczerozłote / Dam konika cukrowego / Weź to serce, wyjdź na drogę / I nie pytaj się „Dlaczego?”.
- Historia powstania piosenki pt. „Serce” jest absolutnie sensacyjna - wspomina kompozytor Jan Kanty Pawluśkiewicz, przyjaciel Grechuty i współzałożyciel w 1967 r. najpierw kabaretu, a potem grupy Anawa, w której razem występowali. - Byliśmy wówczas studentami architektury, ale mieliśmy przekonanie, że oprócz świata architektonicznych projektów istnieje jeszcze inny, do którego bardzo chcieliśmy wejść.
- Nie wiem, dlaczego ta piosenka przypadła do gustu Markowi Grechucie, ale uważam, że kompilacja tekstu Liliany Wiśniowskiej i Andrzeja Nowickiego jest bardzo trafiona. Dopełnia się tematycznie i sprawia wrażenie całości, mimo że ma dwóch autorów - mówi Agnieszka Barańska-Stasiak, córka Liliany Barańskiej (z domu Wiśniowskiej).
„Odpustowa piosenka”
Chociaż Marek Grechuta nie napisał tekstu ani muzyki do „Serca”, jako wykonawca oddał w tej piosence całego siebie. Początek utworu to jego melancholijna recytacja przy akompaniamencie instrumentów smyczkowych i fortepianu. Potem przychodzi czas na refren o szczerozłotym sercu i cukrowym koniku, w którym wokaliście towarzyszy chór.
- „Odpustowa piosenka” - bo taki był tytuł wiersza nadany przez mamę - mogła powstać pod wpływem inspiracji cukrowymi konikami sprzedawanymi na wiejskich odpustach i być może krakowskimi kwiaciarkami. Chociaż nigdy o tym nie rozmawiałyśmy, myślę, że słowa „dam ci serce szczerozłote”, wyrażają tęsknotę za bliskością drugiego człowieka. Może na skutek nieodwzajemnionego uczucia?
- zastanawia się Agnieszka Barańska-Stasiak.
Jak dodaje, pani Liliana spotkała się kiedyś z Markiem Grechutą, chociaż okoliczności tego spotkania pozostały nieznane. Wiadomo, że zapowiadała się ich dalsza współpraca, ale ostatecznie do niej nie doszło.
- Pan Marek, który właśnie zaczynał swoją przygodę z zespołem Anawa, przeglądał zeszyt z konkursów poetyckich, znaleziony w administracji swojego domu studenckiego i natrafił na mamy „Odpustową piosenkę”. Stanowi ona refren utworu, który znamy pod tytułem „Serce”.
Można powiedzieć, że jedna z pierwszych prób poetyckich mamy przerodziła się w prawdziwy sukces. Grechuta szukał autorki wiersza, ale udało się to dopiero po jego występie w Opolu. Posiadamy w domowym archiwum jego list na ten temat - opowiada pani Agnieszka.
Jan Kanty Pawluśkiewicz wspomina: Marek podsunął mi fragment wiersza Andrzeja Nowickiego, a ja ułożyłem melodię. Jakiś czas później dodał: słuchaj, tu są takie zdania z wiersza Liliany Wiśniowskiej, „Dam ci serce szczerozłote, dam konika cukrowego”, dołączmy je. Tak powstał utwór „Serce”. Był pierwszą piosenką, do której ułożyłem melodię z intencją, że Grechuta będzie ją śpiewał. Potem się okazało, że według tej piosenki oglądaliśmy i słuchaliśmy Marka jako fenomenalnego piosenkarza z dużą dozą liryki i bardzo wiarygodnym przekazem.
Na miarę Grand Prix
W 1967 roku Marek Grechuta wystartował w eliminacjach do Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenkarzy Studenckich. Z trudem przebrnął przez przesłuchania wewnętrzne na Politechnice Krakowskiej, a jeszcze większe problemy miał podczas regionalnego etapu rywalizacji. Preferowano wówczas studentów szkół aktorskich, więc wyjątkowo oszczędna interpretacja Grechuty nie zrobiła na oceniających większego wrażenia. Po obejrzeniu występów w Klubie pod Jaszczurami jury udało się na naradę.
- I tu mamy do czynienia z sensacyjnym epizodem! Na widowni siedziała Ewa Demarczyk, która była już wówczas wielką gwiazdą. Doszły ją słuchy, że Marek chyba nie przejdzie. Wtedy pobiegła do jury i w niewybrednych słowach oznajmiła, że Grechuta zasługuje na występ w finale
- wspomina Jan Kanty Pawluśkiewicz.
Koncert galowy odbył się w październiku 1967 roku w sali Filharmonii Krakowskiej. Występ transmitowała telewizja, a że były to czasy jednego programu, Marka zobaczyła cała Polska. Wykonał trzy piosenki: „Serce”, „Tango Anawa” oraz „Pomarańcze i mandarynki”. To wystarczyło, by na jego punkcie oszalały wszystkie słuchaczki. I to bez względu na wiek.
- Kiedy śpiewał, żaden facet nie miał szans, aby wcisnąć się do pierwszych trzech rzędów okupowanych przez wierne wielbicielki - uśmiecha się Jan Kanty Pawluśkiewicz.
Na koncercie galowym Grechuta zajął drugie miejsce (pierwszą nagrodę otrzymała ówczesna studentka warszawskiej AWF - Maryla Rodowicz), ale „Serce” zdobyło Grand Prix. Marek z dnia na dzień stał się gwiazdą, a to był dopiero początek jego drogi na szczyt. Laureatów przeglądu studenckiego zapraszano bowiem na festiwal w Opolu, co oznaczało, że drzwi do wielkiej kariery stoją przed nim otworem.
Marek Grechuta wykorzystał swoją szansę, zwłaszcza że niewielu było artystów, którzy w takim stopniu posiadali dar czarowania publiczności pięknem poezji. A warto przypomnieć, że wiele utworów tworzył sam, zarówno kompozycyjnie, jak i tekstowo. Wspólnie z Janem Kantym Pawluśkiewiczem lubili też sięgać po dzieła sławnych poetów: Mickiewicza, Tuwima, Leśmiana czy Gałczyńskiego, zabierając słuchaczy w świat łagodności i wzruszeń.
Poetka z potrzeby serca
Wróćmy do współautorki piosenki „Serce”.
Liliana Wiśniowska pochodziła ze Skomielnej Białej. Przyjechała do Krakowa na studia w latach sześćdziesiątych XX w. Miasto pod Wawelem było dla niej odkryciem. Zalazła tu inspiracje, które aż prosiły się o przelanie na papier.
- Mama została poetką z potrzeby serca, miała talent liryczny. Jej wiersze były bardzo intymne, zbudowane na prostych, ale głębokich emocjach. Dużo pisała o bliskości i smutku z powodu tego, że relacje z kochanym człowiekiem nie zawsze dobrze się układają
- mówi Agnieszka Barańska-Stasiak. - A kiedy się okazało, że słowo pisane pozwala jej się wypowiedzieć, oczyścić z myśli, stworzyć coś ważnego dla innych, mama zaczęła pisać poważniej. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku, kiedy życie kulturalne było mocno przytłumione przez okoliczności społeczno-polityczne, a społeczeństwo funkcjonowało w biednej, siermiężnej komunie, w naszym domu bywało wiele osób związanych z poetyckim środowiskiem ówczesnego Krakowa - dodaje.
Pani Liliana skończyła Wyższą Szkołę Pedagogiczną i została nauczycielką. Przez 16 lat uczyła w Medycznym Studium Zawodowym nr 2, które mieściło się przy ul. Zamojskiego, a po kilkuletniej przerwie w Domu Dziecka nr 8 na osiedlu Szkolnym. I ciągle coś pisała. Wraz ze słuchaczami Studium stworzyła kabaret o nazwie „Tuba”, który odnosił liczne sukcesy podczas przeglądów amatorskich zespołów kabaretowych. Na potrzeby kabaretu powstały pierwsze teksty piosenek, które pani Liliana pisała do melodii ówczesnych szlagierów.
Kabaret był miejscem jej ogromnego zaangażowania, ale nie zapominała o poezji. Rozkwit twórczości Liliany Wiśniowskiej (wówczas już Barańskiej) przypadł na lata osiemdziesiąte. Zdobywała nagrody w poetyckich konkursach ogólnopolskich w Płocku, Świdwinie i w Gdańsku. Na Łódzkim Festiwalu Poezji w roku 1985 została nagrodzona nagrodą główną za tomik. Pisała również piosenki wykonywane m.in. przez Katarzynę Szlęk, Annę Bańdo i Renatę Kretównę, której recital „Na życia śliskim szkle” zarejestrowała OTV Katowice w roku 1985. Piosenki Liliany Barańskiej ukazały się również na płycie Renaty Kretówny „Bal milionerów”, wydanej w 1988 roku. Twórczość poetki to również wieloletnia współpraca z Teatrem Kubuś w Kielcach związana z pisaniem dla dzieci.
Jednak najważniejsze i najbardziej znane pozostało „Serce”.
Agnieszka Barańska-Stasiak:
Zawsze, kiedy słyszę ten utwór na antenie, pogłaśniam radio. Piosenki Grechuty są dla naszej rodziny wyjątkowe. Wywołują wzruszenie, ponieważ wiążą się z mamą i z naszym dzieciństwem, ale też są po prostu piękne.