Damian Dukat: Wisła jest nie do sprzedania!

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banaś
Bartosz Karcz

Damian Dukat: Wisła jest nie do sprzedania!

Bartosz Karcz

Damian Dukat w zarządzie Wisły działa od niedawna, ale w klubie z ul. Reymonta obecny jest od wielu lat w różnych rolach. Nam opowiedział w obszernym wywiadzie o ambitnych planach rozwoju „Białej Gwiazdy”, ale rozmawialiśmy też o kulisach przejęcia piłkarskiej spółki przez Towarzystwo Sportowe, czy o kontrowersjach, związanych z jego pracą w siłowni „White Star Power” i związkach z jej właścicielem Pawłem Michalskim, czyli „Miśkiem”.

– Jest Pan wiceprezesem piłkarskiej spółki, członkiem jej Rady Nadzorczej, ma Pan też miejsce w zarządzie TS Wisła, a w dodatku jest Pan prezesem Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków. Nie ma w tym momencie drugiej osoby, która w Wiśle łączyłaby tyle funkcji. Czuje się Pan z związku z tym najważniejszą postacią przy ul. Reymonta?

– Absolutnie nie. Jestem po prostu osobą, która ma to wszystko scalać. Dla nas priorytetem jest, żeby Wisła była jedna, bez podziałów na TS, SA czy SKWK.

– Mimo tych wszystkich funkcji, dla ogółu kibiców jest Pan wciąż postacią nieco anonimową. Może Pan powiedzieć, jakie posiada Pan kwalifikacje, by zajmować tak eksponowane stanowiska?

– W działalność SKWK zaangażowałem się już w czasach, gdy chodziłem do liceum. Później skończyłem zarządzanie zasobami ludzkimi na Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości.

W czasie studiów działałem w strukturach kibicowskich. Zawodowo natomiast pracowałem w kilku bankach. Trwało to przez około sześć lat, a następnie zacząłem prowadzić w roli menedżera siłownię „White Star Power”.

– Ten moment w Pańskim życiorysie wzbudza kontrowersje. Właścicielem siłowni jest bowiem Paweł Michalski, czyli „Misiek”, nieformalny szef wiślackich „Sharksów”. To stawia Pana w pozycji osoby mocno związanej z tą grupą.

– Oczywiście znam Pawła, tak jak poznałem wiele innych osób podczas mojej działalności w SKWK. Dla kogoś może to być kontrowersyjne, każdy ma prawo do swojej oceny. Ja jednak mam czyste sumienie, bo nie robiłem i nie robię nic złego.

Siłownię znam bardzo dobrze, bo trenowałem w niej jeszcze, gdy prowadził ją poprzedni właściciel, więc łatwiej było mi nią zarządzać. Nie widzę nic zdrożnego w prowadzeniu takiego biznesu bez względu na to, kto jest właścicielem siłowni. Natomiast, jeśli pytanie zmierza do tego, czy pracując w zarządzie Wisły otrzymuję polecenia z siłowni „White Star Power”, to mogę zapewnić, że absolutnie nic takiego nie ma miejsca.

Chcę powiedzieć jasno, że nikt dzisiaj nie rządzi w Wiśle z tylnego siedzenia. Powiem nawet więcej, od lat zarząd nie miał tutaj takiej swobody w podejmowaniu decyzji.

– A jak odniesie się Pan, jako członek zarządu TS Wisła, do sprawy treningów w klubie osób, wchodzących w konflikt z prawem, o czym było ostatnio głośno w mediach?

– Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że w TS Wisła absolutnie nie zamiataliśmy sprawy pod dywan, jak się nam to zarzucało. Informacje o tym, że w TS-ie trenują osoby, wchodzące w konflikt z prawem, czerpaliśmy z mediów. Ale trudno, żebyśmy każdą osobę, trenującą na naszych obiektach, sprawdzali, czy ma wyrok lub czy toczone jest wobec niej postępowanie.

Pamiętajmy, że nie wszyscy, którzy tam przychodzą są członkami TS-u. Są karnety, które pozwalają podjąć treningi w tej sekcji. I dopóki ktoś nie popełnia przestępstwa na naszym terenie, trudno podejmować jakieś kroki. Powtórzę jeszcze raz, nie zamiataliśmy sprawy pod dywan, potraktowaliśmy sprawę bardzo poważnie.

Prezes TS Wisła Piotr Dunin-Suligostowski zwracał się z prośbą o udostępnienie materiałów w tej sprawie, ale ani od policji, ani od prokuratury takich dokumentów nie otrzymaliśmy. Co zatem w takiej sytuacji mogliśmy zrobić? Boli nas przy tym, że pokazuje się Wisłę przez pryzmat wyrwanych z kontekstu medialnych spekulacji, stwarza się atmosferę, jakby w klubie działy się jakieś skandaliczne rzeczy.

Tymczasem TS Wisła to miejsce, gdzie trenuje ponad półtora tysięcy dzieci w kilkunastu sekcjach. Prosiłbym, żeby o tym nie zapominać.

– Nie myślał Pan o tym, żeby zrezygnować np. z prezesury w SKWK?

– Zastanawiałem się czy podjęcie pracy w zarządzie piłkarskiej spółki nie odbije się negatywnie na mojej działalności w SKWK i TS-ie. Doszedłem jednak do wniosku, że dam radę to wszystko połączyć. To jest kwestia organizacji pracy.

W SKWK część moich obowiązków przejęły inne osoby. W Towarzystwie Sportowym jest szeroki zarząd, więc też udało się to poukładać. To, że łączę kilka funkcji ułatwia podejmowanie decyzji.

– Chciałbym, żebyśmy cofnęli się w czasie do lata 2016 roku. Jak wynika z wywiadu, którego udzielił Pan stronie internetowej SKWK, miał Pan spory udział w przejęciu klubu z rąk Jakuba Meresińskiego. Może Pan powiedzieć, jak z Pańskiej perspektywy wyglądały tamte wydarzenia?

– To były bardzo dramatyczne wydarzenia. Korzystając jednak z okazji, chciałbym wrócić jeszcze do momentu, w którym Jakub Meresiński przejął klub i spotkał się z nami, czyli z SKWK. Słyszałem zarzuty, że nie alarmowaliśmy wtedy, że dzieje się coś złego. Tylko, że ciężko było po tym jednym spotkaniu, kogoś potępić.

Rewelacje na temat Jakuba Meresińskiego zaczęły wychodzić dopiero później. Kontakt był coraz trudniejszy, zaczęły do nas docierać informacje, że w klubie nie dzieje się dobrze. Do tego dochodziły coraz liczniejsze doniesienia medialne. W końcu doszło do kolejnego spotkania. Obecny był również Marek Citko.

Damian Dukat: Wisła jest nie do sprzedania!
Andrzej Banaś Damian Dukat: Wisła jest nie do sprzedania!

W pewnym momencie Meresiński odebrał telefon i na chwilę wyszedł. Wtedy Citko wstał i powiedział: – Panowie odbierzcie mu ten klub. Zróbmy to razem.

Zaczęliśmy rozmawiać na temat przejęcia klubu. Meresiński grał, mówiąc, że nam to wszystko odda. Prowadził w tym samym czasie rozmowy z Grzegorzem Smolnym, biznesmenem ze Szczecina. Meresiński cały czas nas zwodził, więc w końcu zaproponowaliśmy, żeby całą sprawę przeprowadzić przez jego pełnomocnika. To się udało, ale zaczęły się negocjacje z Tele-Foniką.

Problem polegał jednak na tym, że nie było szans na bezpośrednią rozmowę z Bogusławem Cupiałem. W niedzielę wieczorem, przed pamiętną poniedziałkową konferencją prasową, postawiliśmy sprawę jasno, że w poniedziałek organizujemy konferencję, na której powiemy, że jest tak, albo tak. Jeszcze w poniedziałek rano trwały przepychanki z prawnikami Tele-Foniki. W końcu udało się jednak dojść do porozumienia.

– Można powiedzieć, że gdybyście nie doszli do porozumienia, to Wisły dzisiaj nie byłoby w ekstraklasie?

– Z całą pewnością! Wiem, jakie później przychodziły pisma do klubu od komornika, który chciał zabezpieczyć majątek Wisły na wierzytelności Jakuba Meresińskiego. Gdyby on był dalej właścicielem, to nic by tutaj nie zostało.

– W przejęciu klubu przez TS Wisła dużą rolę odegrał również Robert Szymański, którego jednak nie ma już w zarządzie piłkarskiej spółki. Pojawia się trochę plotek w sprawie jego odejścia. Jedna mówi o tym, że mieliście inne wizje wydatkowania pieniędzy z akcji 12Bohater, inna, że poszło o sprawy związane z TS-em, a konkretnie o pieniądze wydane na leczenie byłej koszykarki Wisły Kateriny Zohnovej. Może Pan powiedzieć, jak było naprawdę?

– Zacznijmy od akcji 12Bohater. Tutaj nie było żadnego konfliktu. Od początku wszyscy byliśmy zgodni, co do tego, że pieniądze trzeba wydać na obóz w Turcji. Jeśli natomiast chodzi o Roberta Szymańskiego, to z szacunku dla jego zasług dla Wisły, nie chcę szerzej komentować tej sprawy. Powiem tylko tyle, że straciliśmy do siebie zaufanie.

– A sprawa Zohnovej?

– Nie chcę wchodzić w szczegóły. Robert jest dalej w zarządzie TS-u, natomiast nie ma możliwości, żeby wrócił do władz piłkarskiej spółki.

– Jak wygląda obecnie sytuacja finansowa klubu? Np. z ugodami z wierzycielami?

– Niektóre już są spłacone, inne spłacamy.

– Jak wyglądają sprawy z Milanem Jovaniciem, Marko Jovanoviciem i Adamem Mandziarą?

– Czekamy jeszcze na wyrok w sprawie Jovanicia. Na wszelki wypadek negocjujemy już porozumienie z Zoranem Rasiciem, pełnomocnikiem, który reprezentuje interesy obu piłkarzy. Jesteśmy blisko. Można nawet powiedzieć, że już przystał na nasze warunki, pozostały do załatwienia sprawy formalne. Kwota dla obu jest duża, wynosi ok 750 tysięcy euro. Raty też nie będą małe, ale nie mamy wyjścia. Musimy sobie poradzić z tym problemem.

– A sprawa Adama Mandziary?

– Stoimy na stanowisku, że wyrok polskiego sądu, w oparciu o przepisy FIFA, jest wiążący. A on mówi, że nie było podstaw do roszczeń. Dlatego wystąpimy do UEFA o wypłatę pieniędzy, które zostały zamrożone na poczet roszczeń Adama Mandziary.

– Realizujecie porozumienie w sprawie spłaty zaległości wobec miasta za wynajem stadionu?

– Staramy się budować przyjacielskie relacje. Jeśli chodzi o ugody, to realizujemy je. Z naszej strony została już spłacona znaczna, jak na aktualne możliwości klubu, część zadłużenia.

– Istnieje możliwość, żebyście w najbliższym czasie sprzedali choćby mniejszościowy pakiet akcji piłkarskiej spółki?

– Na ma takiego tematu. Nawet gdyby ktoś przyszedł i chciał od nas kupić w tym momencie Wisłę, to z formalnych przyczyn nie jest to możliwe. Bez wchodzenia w szczegóły, chodzi o umowę z Tele-Foniką.

– Skoro jesteśmy przy finansach. Niedawno Lech Poznań ogłosił raport finansowy, który miał na celu pokazanie transparentne działanie spółki. Myślicie o czymś podobnym w Wiśle?

– Transparentność jest bardzo ważna. Teraz przygotowujemy się np. do kompletnego rozliczenia akcji 12Bohater. Jesteśmy zobowiązani wobec ludzi, którzy wpłacali swoje pieniądze, do pokazania, na co one poszły. Jeśli natomiast chodzi o taki pełny raport, to w przyszłości to rozważymy.

– Jak będzie wyglądał budżet Wisły w następnym roku? W ostatnich latach oscylował on wokół 30 mln złotych.

– Liczę na to, że będzie znacząco większy.

Damian Dukat: Wisła jest nie do sprzedania!
Andrzej Banaś Damian Dukat: Wisła jest nie do sprzedania!

– Czy to jest związane z pozyskiwaniem sponsorów, bo w ostatnim czasie dość często ogłaszacie podpisanie kolejnych umów. To są umowy głównie barterowe, czy do klubu wpływają w związku z nimi konkretne pieniądze?

– Gdy komunikujemy, że jakaś firma została naszym partnerem albo sponsorem, to różnica polega tylko na tym, jaką kwotą dana firma nas wspomaga. Partner jest do pewnej kwoty, a sponsor powyżej jej.

– Można usłyszeć, że zmieniło się wasze podejście do sponsorów w porównaniu do poprzednich lat.

– Tak jest, a chcemy pójść kolejny krok dalej i w niedługim czasie założymy klub biznesu, do którego nasi obecni partnerzy i sponsorzy wejdą od razu, a kolejni będą dołączać w późniejszym czasie.

Chodzi o to, żeby stworzyć odpowiedni klimat wokół wiślaków biznesmenów. Na samym początku sprawy nie ułatwiała pozycja drużyny w tabeli. Wielu przedsiębiorców pytało wprost, czy Wisła będzie istnieć. Teraz, dzięki temu, co chłopcy robią na boisku, jest o wiele łatwiej.

– To skoro poruszył Pan temat piłkarzy, chciałbym spytać o zaległości w wypłatach, jakie klub ma wobec nich. Jak duże one są i czy sytuacja jest pod kontrolą?

– Jest pod pełną kontrolą. Jesteśmy w kontakcie z zawodnikami. Sami poprosili nas o to, żeby w sytuacji, w której nie spodziewamy się wpływów i mogą być opóźnienia w wypłatach, informować ich o tym. Te opóźnienia nie są duże i w niedługim czasie piłkarze dostaną zaległe pieniądze.

– Może Pan uspokoić kibiców jeśli chodzi o temat licencji na kolejny sezon?

– Wszystkie dokumenty zostały złożone. Być może niektóre z nich będą wymagały z naszej strony szerszego komentarza, ale pragnę uspokoić wszystkich. Dostaniemy licencję na nowy sezon.

– Kiedy zaczniecie podpisywać kontrakty z piłkarzami, którym się one kończą?

– Decyzje zostały podjęte, ale nie będę mówił o nazwiskach, bo piłkarze powinni dowiedzieć się tego od nas, a nie z mediów. Od czwartku rozmowy z niektórymi z nich ruszyły.

– A dlaczego nie skorzystaliście z opcji, jakie w umowach mieli Łukasz Załuska i Mateusz Zachara? Chodziło o znaczące podwyżki?

– To wynikało z tego, że czas na podjęcie decyzji w sprawie tych opcji mieliśmy do końca marca. Nasza sytuacja w tabeli nie była wtedy tak pewna, jak teraz. Jeśli obie strony chcą dojść do porozumienia, to nie ma większego znaczenia, czy skorzystaliśmy z tych zapisów czy nie.

– Macie wizję budowy drużyny na nowy sezon? Kadra już jest liczna, za moment wrócą zawodnicy z wypożyczeń i trudno to sobie wyobrazić bez zespołu rezerw.

– Jeśli chodzi o rezerwy, to przesunęliśmy decyzję o ich reaktywacji o jeden sezon. Wiemy, że w przyszłym roku będziemy musieli je stworzyć. Na razie będziemy kontynuować pomysł cotygodniowych sparingów. Wiemy, że nie jest to rozwiązanie idealne, ale póki co, musi wystarczyć. Chcemy też poszerzyć listę klubów partnerskich w I i II lidze. To owocowałoby wypożyczeniami naszych zawodników do tych klubów.

– To jak wyglądać będzie Wisła w nowym sezonie?

– Mamy szerszą wizję, jeśli chodzi o zespół. W skrócie określiłbym go jako 7–4. Ideałem będzie, gdy w pierwszej jedenastce grać będzie siedmiu doświadczonych zawodników i czterech młodych wychowanków.

– A jak będzie wyglądał stosunek piłkarzy zagranicznych do Polaków?

– Mogę zapewnić, że nie dopuścimy do takiej sytuacji, jaka miała miejsce kilka lat temu, gdy jedynym polskim piłkarzem w wyjściowej jedenastce był Cezary Wilk.

– O co Wisła będzie grała w przyszłym sezonie?

– Poczekajmy, bo trwa jeszcze obecny, a jego końcówka może być bardzo emocjonująca. Powiem jednak w ten sposób, wychowałem się na Wiśle, która rok w rok grała w europejskich pucharach i chciałbym, żebyśmy szybko do takich czasów wrócili.

Damian Dukat: Wisła jest nie do sprzedania!
Andrzej Banaś Damian Dukat: Wisła jest nie do sprzedania!

– Kto poprowadzi drużynę w przyszłym sezonie?

– Oceniamy dotychczasową pracę Kiko Ramireza bardzo dobrze, ale mamy czas do końca maja z podjęciem ostatecznych decyzji.

– Ostatnio w Polsce sporo było dyskusji na temat kształtu rozgrywek. Jakie jest stanowisko Wisły?

– Nie ma idealnego systemu. Warto zastanowić się co system ESA37 nam daje? Proszę zwrócić uwagę, jaka jest rywalizacja do samego końca sezonu zasadniczego. Nie ma praktycznie meczów o nic. Analizowaliśmy też ostatnio, czy lepszym rozwiązaniem nie byłoby poszerzenie ekstraklasy do 18 drużyn.

Tak jest np. w Niemczech. Tylko, że tam jest znacznie więcej miejsc, który dają grę w pucharach. ESA37 ma natomiast również swoje niedoskonałości. Bo np. lepiej jest zająć miejsce szóste czy siódme niż piąte po sezonie zasadniczym, bo to daje w grupie finałowej bardziej atrakcyjnych rywali u siebie. My nie będziemy jednak kalkulować, chcemy wygrywać wszystko.

– Rozmawialiśmy o planach rozwoju drużyny, a jak planujecie rozwijać klub również w innych sektorach, np. w marketingu?

– Gdy przyszliśmy do klubu przeprowadziliśmy zmiany, ale cięcia były w tych obszarach, gdzie ludzi było za dużo, albo nie byliśmy zadowoleni z pracy pewnych osób. Zrobiliśmy to po to, żeby pewne obszary wzmacniać. Chodziło nam m.in. o biuro prasowe, marketing czy biuro promocji i rozwoju klubu. Kanał na YouTube nie wziął się z niczego, zostały do tego zatrudnione konkretne osoby. To wszystko to jest proces, nic nie stanie się z dnia na dzień.

– Powstanie wreszcie klubowe muzeum?

– Trzeci i mam nadzieję ostatni raz będziemy walczyć w budżecie obywatelskim o dofinansowanie budowy muzeum. Na razie uruchamiamy zwiedzanie stadionu z przewodnikiem. Zgoda na to już jest, pozostały do załatwienia kwestie formalne z miastem. Będzie się to odbywało bezpłatnie w czwartki i piątki między godziną 10 a 15.

W niedługim czasie planujemy przenieść wszystkie biura do narożnika od strony ul. Reymonta. Tutaj będą biura, rozbudowana strefa kibica, powstanie też nowy, większy sklep.

– Jest Pan w stanie określić, kiedy Wisła pozbędzie się już bagażu przeszłości?

– Wisła potrzebuje silnego zastrzyku gotówki, żeby wyczyścić wszystkie zaległe płatności. Mam nadzieję, że za rok nie będziemy już rozmawiać o problemach z przeszłości.

– Mówiąc o zastrzyku finansowym, co Pan ma na myśli?

– To, że znaleźliśmy sponsora koszulkowego, nie oznacza, że nie prowadzimy rozmów z innymi sponsorami. Żeby klub funkcjonował, jak należy, musimy poprawić jeszcze wiele. Musimy stworzyć taki produkt, który przyciągnie jak największą liczbę kibiców. Chciałbym, żeby ludzie czuli się tutaj na tyle komfortowo, żeby każdy znalazł swoje miejsce i wracał tutaj regularnie. Będziemy organizować w nowy sposób trybunę VIP na nowy sezon. Wychodzimy z tym do biur podróży, do hoteli.

– Czyli chcecie się otworzyć również na kibica zagranicznego?

– Oczywiście. Bilety na sektor VIP nie są wcale takie drogie. W niektórych klubach kosztują nawet 800 złotych. U nas to jest 250–300 złotych. Chcemy usprawnić sprzedaż wszystkich biletów, zarówno tych w internecie, jak i w kasach, których będzie więcej. Chcemy, żeby Wisła stała się klubem w pełni profesjonalnym i takim, który odnosi sukcesy na wszystkich polach.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

Bartosz Karcz

Dziennikarz "Dziennika Polskiego", "Gazety Krakowskiej", w których pełni również funkcję zastępcy szefa działu sportowego. Zajmuje się głównie piłką nożną z naciskiem na tematy związane z Wisłą Kraków

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.