Grupa śpiewa o tych, którzy w 1956 roku wołali „Żądamy chleba!”. Najpierw był specjalny koncert, a teraz nowa płyta - „56”
„56” - to tytuł nowej płyty rockowego zespołu De Press, która trafiła właśnie na półki sklepów muzycznych. Zawiera ona czternaście premierowych piosenek nagranych przez wokalistę Andrzeja Dziubka z Jabłonki i jego kolegów. Wszystkie one poświęcone są zgodnie z tytułem robotniczemu buntowi antykomunistycznemu z czerwca 1956 roku w Poznaniu.
- Pierwszy raz usłyszałem o tych wydarzeniach w latach 60., kiedy miałem jakieś osiem lat. Ojciec co noc słuchał na małym radyjku tranzystorowym Wolnej Europy. I pewnego razu właśnie opowiadali o tym, co działo się w Poznaniu w 1956 roku - powiedział nam Andrzej Dziubek.
Ponieważ w tym roku wypadała 60 rocznica antykomunistycznego wystąpienia, w Poznaniu organizowano obchody tego jubileuszu. Tamtejsze Radio Merkury wpadło na pomysł, aby uświetnić je koncertem zespołu De Press. Grupa miała wykonać premierowe piosenki, których treść była ściśle związana z wydarzeniami sprzed ponad pół wieku.
- Otrzymaliśmy wiersze uczestników tamtejszych rozruchów. Tak powstały utwory „Czarny czwartek”, „Za wolność”, „Czerwiec 1956” i „Poznańskie marzenia’ 56”. Dołączyliśmy do tego zakazany w tamtych czasach wiersz Kazimiery Iłlakiewiczówny „Rozstrzelano moje serce” oraz kilka współczesnych tekstów, które napisał nasz kolega, Wojciech Byrski - „Idziemy na UB” czy „Nie do zmiażdżenia” - opowiada nam Andrzej Dziubek.
W czerwcu odbył się koncert De Press w Poznaniu, a potem zespół nagrał w studiu w Nowym Targu wszystkie czternaście premierowych utworów.
Teraz wydawnictwo Polskiego Radia opublikowało je na płycie „56”. W ten sposób De Press dorobił się drugiego krążka z antykomunistycznymi piosenkami - po wydanym w 2009 roku zestawie „Myśmy rebelianci” z piosenkami Żołnierzy Niezłomnych.
Wśród piosenek jest zakazany niegdyś wiersz Kazimiery Iłłakiewiczówny
- Mam w sercu takie tematy. Pewnie przez moje dzieciństwo. Kiedy byłem mały, ganiałem po górskich lasach z wystruganym z drewna pistoletem i bawiłem się w partyzantów. Potem, gdy uciekłem z Peerelu do Norwegii i tam grałem z zespołami De Press i Holy Toy, nazywano nas „guerillas”, bo śpiewaliśmy antykomunistyczne piosenki i byliśmy jak partyzanci na tyłach sowieckiego imperium. Do dzisiaj wzrusza mnie, kiedy ktoś jest niewinnie gnębiony - podkreśla Andrzej Dziubek.
Lider De Press pozostaje niezmienny w swych przekonaniach od pół wieku, we współczesnych czasach jego postawa nie jest powszechnie akceptowa.
- Kiedy ostatnio graliśmy w Norwegii na punkowym festiwalu Kanal Rock, niektórzy mieli do mnie pretensje, że jestem „narodowcem” czy „prawicowcem”. To dla mnie dziwne - bo jak pamiętam, punk był z ulicy, a De Press - jest z lasu. Przecież to jest to samo. A ja nie należę do żadnej partii politycznej - irytuje się Andrzej Dziubek.