Decyzje generała Leopolda Okulickiego
Krakowski Oddział IPN i „DZIENNIK POLSKI” PRZYPOMINAJĄ: Decyzje generała Leopolda Okulickiego Zginął jednak w sowieckim, nie niemieckim więzieniu. 12 listopada przypadła 125. rocznica urodzin Leopolda Okulickiego.
Zaczęło się od Legionów
Okulicki wielokrotnie w ciągu życia podejmował trudne decyzje dyktowane wolą walki o Polskę. Nie uciekał od niebezpieczeństwa, ale szedł tam, gdzie ciężej i ryzykowniej. Pierwszą z tych decyzji podjął jako niespełna szesnastoletni chłopak, w sierpniu 1914 r., gdy zgłosił się do Legionów. Początkowo nie przyjęty ze względu na wiek i wzrost, w kolejnym roku dołączył do II Brygady, z którą walczył m.in. pod Kostiuchnówką czy nad Stochodem. Potem nastąpiły kolejne decyzje: odmowa złożenia przysięgi w czasie tzw. kryzysu przysięgowego w 1917 r., a po przymusowym wcieleniu do armii austriackiej dezercja z frontu włoskiego i przystąpienie do POW. Uczestniczył w rozbrajaniu Austriaków w Krakowie, a potem rozpoczął służbę w odrodzonym Wojsku Polskim.
Kontynuacją walk legionowych i w POW były pierwsze boje o utrzymanie niepodległości i ustalenie granic. Okulicki walczył z Ukraińcami w rejonie Przemyśla i Lwowa, a następnie z bolszewikami, przechodząc szlak bojowy aż po Berezynę, a później uczestnicząc w kontrofensywie latem i jesienią 1920 r. Kilkukrotnie ranny, kończył pięć lat zmagań wojennych, mając 21 lat, w stopniu podporucznika, z orderem Virtuti Militari i trzema Krzyżami Walecznych.
Jak wielu innych wyróżniających się młodych oficerów pozostał w wojsku. Ukończył Wyższą Szkołę Wojenną i rozwijał karierę oficera sztabowego. Był m.in. wykładowcą Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie, szefem sztabu 13. Dywizji Piechoty w Równem na Wołyniu, a od 1935 r. służył w Sztabie Głównym Wojska Polskiego. Współtworzył plany operacyjne na wypadek ataku ze strony ZSRS, a od marca 1939 r. należał do zespołu opracowującego Plan „Z” - wojny z Niemcami. W Sztabie zastał go wybuch II wojny światowej - to on nad ranem 1 września odbierał pierwsze meldunki o niemieckim ataku.
Zostać na posterunku
Gdy wobec zagrożenia stolicy Sztab Główny ewakuował się na wschód, Okulicki na własną prośbę pozostał na miejscu. Uczestniczył w obronie Warszawy, szukając możliwości ruchów zaczepnych. Na czele kombinowanej grupy trzech batalionów prowadził aktywną obronę na odcinku Woli. Za te walki otrzymał kolejny order Virtuti Militari. A gdy stolica szykowała się do kapitulacji, nie zamierzał pójść do niewoli. Najpierw chciał przez Węgry udać się do Francji, pozostał jednak w kraju. Był jednym z pierwszych oficerów Służby Zwycięstwu Polsce, na bazie której powstanie wkrótce Związek Walki Zbrojnej.
Od października 1939 r. Okulicki „Kula” był komendantem Okręgu ZWZ Łódź, na ziemiach wcielonych do Rzeszy. Wobec aresztowań i groźby dekonspiracji wrócił w sierpniu 1940 r. do Warszawy, do Komendy Głównej ZWZ. Przyjął wówczas ps. „Mrówka”. Trzy miesiące później został wysłany na trudniejszy odcinek - do Lwowa, pod okupację sowiecką. Komendant ZWZ Stefan Rowecki „Grot” tak o nim wówczas pisał: „Płk dypl. Mrówka, najlepszy komendant okręgu, sprawdzony w rocznej pracy ZWZ, który miał objąć funkcję Szefa Sztabu KG AK, został pomimo to, że był tu niezbędny, przeznaczony na odcinek okupacji sowieckiej. Ma wszelkie dane pod względem charakteru, inteligencji i zdolności najlepiej to zadanie wypełnić”.
NKWD okazało się jednak sprawniejsze niż Gestapo. Misja Okulickiego od początku była obserwowana przez sowieckie służby, a w styczniu 1941 r. „Mrówka” został aresztowany. Więziony na Brygidkach we Lwowie i na Łubiance w Moskwie, był brutalnie przesłuchiwany. Do rozprawy i kary - zapewne kary śmierci jednak nie doszło, bo po ataku Niemiec na Związek Sowiecki został podpisany układ Sikorski-Majski, stanowiący m.in. o amnestii i tworzeniu Armii Polskiej w ZSRS, nazywanej później Armią Andersa. Okulicki został szefem sztabu, starał się też o odnalezienie tysięcy aresztowanych przez Sowietów w 1939 r. oficerów - prawda o zbrodni katyńskiej nie była jeszcze znana. W kwietniu 1942 r. Anders wystawił mu niezwykle pochlebną opinię, pisząc m.in.: „7 miesięcy dotychczasowej współpracy można śmiało policzyć za 7 lat”. Nie mogący się porozumieć z sowieckimi oficerami łącznikowymi Okulicki ustąpił jednak z funkcji sztabowej i został dowódcą 7. Dywizji Piechoty.
Już po ewakuacji Armii Andersa z ZSRS Okulicki podjął kolejną z decyzji mających zaważyć na jego życiu, a w jakiejś mierze i na losach Polski. Rezygnując z roli dowódcy jednej z dywizji Armii Andersa - zgłosił chęć powrotu do okupowanego kraju. Po przeszkoleniu spadochronowym i awansie generalskim został zrzucony w nocy z 21 na 22 maja 1944 r. na lądowisku „Kos” niedaleko Proszowic.
Do powstania
Okulicki dołączył do Komendy Głównej AK jako specjalny wysłannik Naczelnego Wodza gen. Kazimierza Sosnkowskiego, był też przewidywany na następcę komendanta AK gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora”. Formalnie został pierwszym zastępcą szefa Sztabu, gen. Tadeusza Pełczyńskiego „Grzegorza”, oraz szefem Operacji KG AK. To była późna wiosna 1944 r. Od kilku 4miesięcy Armia Czerwona znajdowała się już na wschodnich terenach II Rzeczpospolitej. Nadchodził czas ostatecznych decyzji. W jaki sposób AK ma się zachowywać wobec Sowietów? W jakiej formie realizować plan akcji „Burza”? I przede wszystkim - czy należy wywoływać powstanie w Warszawie?
Wszczęcie działań powstańczych w stolicy obarczone było ogromnym ryzykiem. W dokumentach operacyjnych zapisano jasno -
„powstanie nie może się nie udać”, a więc należy je wywołać tylko w przypadku pewności zwycięstwa, bo inaczej straty mogą być nie do odrobienia. Większość oficerów z dowództwa podziemnej armii opowiadała się za powstaniem, dążąc do wykorzystania potencjału warszawskiej AK, zamanifestowania woli walki z Niemcami, wpłynięcia na rozstrzygnięcia polityczne po wojnie. W dyskusjach tych Okulicki z jednej strony przedstawił stanowisko Sosnkowskiego, niechętnego walkom w mieście, z drugiej jednak osobiście przekonywał do działania. Był jednym z oficerów, którzy wywarli największy wpływ na decyzję „Bora” o wybuchu powstania. Był przekonany, że Warszawa musi walczyć niezależnie od ceny, że tylko Warszawa może dać światu sygnał, którego - jak sądził - świat nie będzie mógł zignorować.
Sam w powstaniu początkowo nie brał udziału, był bowiem przewidziany na dowódcę po ewentualnym aresztowaniu „Bora”. Na wypadek okupacji sowieckiej miał stanąć na czele przygotowywanej już od jakiegoś czasu przez Emila Fieldorfa „Nila” organizacji „Nie”. Kiedy jednak Pełczyński „Grzegorz” został ranny, Okulicki przejął rolę p.o. szefa sztabu KG AK. Tuż przed złożeniem broni „Bór” mianował go swoim następcą.
Okulicki „Niedźwiadek” wyszedł z powstania z ludnością cywilną, przedostał się w rejon Częstochowy, żeby odbudowywać KG AK. Była to trudna misja, tym bardziej, że początkowo nie miał oficjalnego potwierdzenia swojej funkcji od Naczelnego Wodza. Dopiero 21 grudnia 1944 r. otrzymał pełne kompetencje komendanta AK. W tym czasie dowiedział się o śmierci swojego jedynego syna, Zbigniewa, który poległ w lipcu pod Ankoną.
Z Pruszkowa do Moskwy
Pod wpływem błyskawicznych postępów styczniowej ofensywy sowieckiej „Niedźwiadek” podjął decyzję o rozwiązaniu AK. W ostatnim rozkazie z 19 stycznia 1945 r. pisał do żołnierzy, że choć walka o wolność nie jest skończona, to nie może być prowadzona tymi samymi metodami, co przeciw Niemcom. Wzywał do starań o niepodległość, w których jednak każdy akowiec miał być sam dla siebie dowódcą i sam decydować, w jakiej formie tę walkę prowadzić.
Choć AK została rozwiązana, pozostały więzy organizacyjne, przeprowadzano proces likwidacji, działała przewidziana na tę sytuację organizacja „Nie”. Okulicki pozostawał w kontakcie z działaczami cywilnego podziemia. Tymczasem w lutym zapowiedziano w Jałcie, że ma powstać Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, łączący komunistów Rządu Tymczasowego z „demokratycznymi działaczami z kraju i zza granicy”. Politycy z konspiracyjnej Rady Jedności Narodowej czy Delegatury Rządu na Kraj uznawali się za uprawnionych do występowania w roli demokratycznych polityków z kraju i czekali na możliwość negocjacji. W marcu 1945 r. pojawiło się zaproszenie na rozmowy z niejakim gen. Iwanowem, którym okazał się być gen. Iwan Sierow z NKWD. Sowieci uzależniali rozmowy od przybycia Okulickiego. Ten od początku był niechętny rozmowom, ale lojalny wobec działaczy cywilnego podziemia podporządkował się poleceniu Delegata Rządu na Kraj Jana Stanisława Jankowskiego i udał się na spotkanie w Pruszkowie.
Tak stał się jednym z szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego wywiezionych do Moskwy i sądzonych w sfingowanym procesie. Bohatera walk wrześniowych, oficera i ostatniego komendanta AK, jednej z największych podziemnych armii prowadzących walkę z Niemcami, oskarżano o współpracę z Niemcami na szkodę Sowietów. Skazany na 10 lat, z więzienia już nie wyszedł. Zmarł w moskiewskich Butyrkach w wigilię Bożego Narodzenia 1946 r. - najprawdopodobniej zamordowany, choć oficjalnie podano naturalne przyczyny. Taka była cena jego życiowych decyzji.
Ten sam oficer, który 1 września 1939 r. odbierał w Sztabie Generalnym pierwszy meldunek o ataku Niemiec na Polskę, pięć lat później rozwiązywał Armię Krajową