Diagnozują raka na akord, bez czasu do namysłu. Ile osób przez to nie żyje?
Zdrowie. Praca patomorfologów, którzy w oparciu o próbki tkanek decydują, czy pacjent ma nowotwór, jest kluczowa dla jego życia. Ale jakości tej pracy nie kontroluje nikt. A lekarze, którzy chcą być staranni, oskarżani są o... zwiększanie kosztów.
- Mamy stawiać diagnozy coraz szybciej. Ile w godzinę? Bardzo dużo, ale lepiej by było, gdyby jeszcze więcej. Ilu ludzi w wyniku takiego tempa otrzymuje nieprawidłowe rozpoznanie? Nikogo to nie interesuje! - denerwują się patomorfolodzy, który przyszli do redakcji „Dziennika Polskiego”, bo dłużej nie potrafią tak pracować. - Przecież my nie produkujemy guzików, ale decydujemy o ludzkim życiu! - irytują się lekarze.
Potwierdzeniem tych porażających informacji jest publikacja badaczy z Zakładu Patologii Nowotworów Centrum Onkologii w Gliwicach. Ta renomowana placówka najwyraźniej nie dowierza wynikom badań histopatologicznych z innych pracowni. I każdy chcący się tutaj leczyć pacjent musi przywieźć z „macierzystej” jednostki tzw. szkiełka oraz bloczki parafinowe (na których znajdują się próbki jego tkanek) do ponownego przebadania.
Lekarze z Gliwic wiedzą, co robią. Z 4095 próbek, przebadanych tu w latach 2014-2015, aż w 316 przypadkach zmieniono rozpoznania pierwotne! Oznacza to, że gdyby pacjenci nie przyjechali do Gliwic, konieczna operacja nie zostałaby wykonana albo chirurdzy interweniowaliby niepotrzebnie!
Czytaj więcej:
- W Polsce mamy 455 czynnych zawodowo patomorfologów, diagnozujących m.in. nowotwory. To bardzo mało, tym bardziej, że pacjentów onkologicznych przybywa.
- Dlaczego brakuje chętnych lekarzy do wyboru tej specjalizacji?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień