Dodatkowy dzień w kalendarzu [komentarz]
Nie. Ani słowa o prezydenckiej oponie. Naród w sprawie już się wypowiedział, pozostały formalności - ekspertyza biegłych.
W kontekście wypadku rządowej limuzyny zastanawiam się jedynie, po co pan prezydent kusi los, krążąc pomiędzy Warszawą i Zakopanem, skoro dysponuje piękną rezydencją w narciarskiej Wiśle. Skoro już, jako podatnicy, składamy się na te atrybuty władzy - niech głowa państwa sezon zimowy spędza blisko stoku. Będzie taniej, bezpieczniej, nie wspominając o darmowej promocji Beskidu Śląskiego. No chyba że przeszkodą jest fakt, iż Wisła to warowny gród polskiego protestantyzmu, w którym katolicy są dopiero drugą grupą wyznaniową.
Ale do rzeczy. Stało się w ostatnim tygodniu coś fatalnego. Oto Mateusz Morawiecki, ekonomista kuty na cztery nogi, ogłosił, że Polska nie będzie robić przeszkód w podpisaniu umowy TTIP. Że co?! Już kiedyś w tym miejscu biłem na alarm przed negocjowanym niejawnie traktatem. TTIP wprowadza bardzo niebezpieczne zmiany. Zobowiązuje nas do respektowania amerykańskich norm i otwiera szeroko drzwi dla wielkich korporacji, odbierając możliwość reakcji państwa w bardzo wielu kwestiach. Jako pierwsi odczują to rolnicy, którzy będę się musieli zmierzyć z zalewem taniej amerykańskiej żywności wyprodukowanej w oparciu o amerykańskie normy (dopuszczające metody zakazane w Europie).
Morawiecki bez wątpienia zdaje sobie sprawę z konsekwencji TTIP. Decyzje zapadły prawdopodobnie wyżej. Niestety, stawiając w polityce zagranicznej wszystkie karty na przyjaźń z USA, zabrnęliśmy w ślepy zaułek. Nie mamy asa w rękawie. USA - owszem: ku wściekłości polskiego rządu, rozgrywają kartę Trybunału Konstytucyjnego i rozmieszczenia wojsk NATO w Polsce. Bo w polityce nie ma sentymentów, są interesy. W 2006 roku ambasador USA w Warszawie raportował w tajnej depeszy, że J. Kaczyński „ignoruje sprawy zagraniczne”. Niestety, od tamtego czasu nic się nie zmieniło.