Dokąd prowadzi schron pod szkołą. Sprawdzaliśmy
Od dawna krążyły w Bytomiu pogłoski o tajemniczym tunelu łączącym jedną ze szkół z pobliskim komisariatem policji. Ich weryfikacji podjęła się ekipa projektu „Tajemniczy Bytom”. Mieliśmy okazję im towarzyszyć. Podczas zwiedzania nie zabrakło też momentu grozy.
Penetracje IV LO im. Bolesława Chrobrego, zwanego potocznie „Sikorakiem”(od nazwy placu, przy którym się znajduje), zaczynamy od... samej góry, czyli od strychu. Znajdziemy tu piękne, witrażowe owalne okno. Z bocznego niewielkiego balkoniku rozciąga się widok na panoramę miasta. Schodząc w dół budynku, podziwiamy też piękną aulę i salę lustrzaną z wyjątkowymi drzwiami. Gmach szkoły powstał w latach 1901-1902, o czym świadczy napis, który został umieszczony na budynku od strony ulicy Katowickiej, Erbaut 1901 – Wybudowano 1901. Autorem projektu był miejski architekt Karl Brugger.
Szkoła ma swój klimat, także dlatego, że dzisiejszy wygląd budynku niewiele różni się od pierwotnego, jedynie barwa dachówki, która w oryginale była koloru szarosrebrnego jest inna. Od strony placu szkolnego pod kopułą można zobaczyć hasło: "Tu dąży młodzież do pilności i cnoty", które powstało ze szkliwionych cegieł.
Wychodzimy właśnie na plac szkolny i zmierzamy do drugiej części budynku. - To właśnie tu, w części gdzie znajduje się sala gimnastyczna, jest schron, który podobno prowadzi do komisariatu policji na ul. Rostka - mówi Maciej Bartków, autor projektu "Tajemniczy Bytom". Schodzimy na dół. Ciemno, czuć wilgoć. Dobrze, że mamy latarki. Tunel ma kilka korytarzy, w których co chwilę spotykamy kolejne wejścia. Podobno może się tu schronić aż 285 osób. Na porządnych, solidnych drzwiach, uwagę zwracają duże, charakterystyczne wizjery.
Pierwsze odkrycie to... miejsca ewidentnie służące do "chwili odosobnienia", czyli dość prymitywne latryny. Kiedy po spenetrowaniu tunelu dochodzimy do ostatnich drzwi, wyraźnie czuć powiew powietrza. Udaje nam się je ostrożnie uchylić i... faktycznie, po drugiej stronie jest dziedziniec komisariatu! Pogłoski się potwierdziły. Dobrze, że tylko uchyliliśmy drzwi, bo czujny stróż - pies, już nas zauważył. Na szczęście szybko się wycofujemy i mocno blokujemy wejście. - Najważniejsze, że potwierdziliśmy fakt połączenia tych dwóch miejsc - mówi Bartków.- Można więc mówić już o tym oficjalnie. Zwiedzenie schronu nie pozostawia wątpliwości, że miał on spełniać rolę miejsca, gdzie bytomianie mogli się ukryć na wypadek bombardowania - dodaje. I chociaż jest dość zwyczajny, to z pewnością mógłby zostać wykorzystany jako kolejna atrakcja podziemnego miasta. Jak zapowiada Maciej Bartków, to jedna z pierwszych takich wypraw po podziemnym Bytomiu. Kto wie, co odkryją nam kolejne?