Czy „trzynasta emerytura” zostaje? Odpowiedź z obozu władzy: tak, jeśli „dobrze” zagłosujecie.
Już czujemy te coroczne emeryckie dreszcze od marca, kiedy władza myśli, czy dać, czy nie dać, coś podlicza, przemnaża, wszystko oczywiście relacjonuje telewizja. I na koniec ku uciesze narodu pojawia się informacja: tak, będzie emerytura. Odpowiedź z opozycji powinna być jednoznaczna: tak, niezależnie od tego, kto wygra, trzynasta emerytura będzie.
Są za tym argumenty merytoryczne: w przeliczeniu na miesiące nie jest to wielka podwyżka i nawet taniej dla państwa wypłacić ją raz w roku i jeszcze być chwalonymi w narodzie. Niejeden liberał wypowie się przeciw utrzymaniu tego czy innego świadczenia wprowadzonego w ostatnich latach - argumentując ekonomicznie. Polityczne racje są jednak dzisiaj najważniejsze: jeśli opozycja chce wygrać, musi zebrać dużo głosów i nie może „straszyć” zabieraniem ani oczywiście niczego zabierać po przejęciu władzy.
Więź wyborców z partią staje się silniejsza niż wiara w stałość polityki państwowej
Pyta mnie dziennikarka jednej ze stacji, co po wyborach, jeśli opozycja utworzy rząd z 500+, które „PiS dało”. Mówię jej, że PiS nic nie dało, tylko polski rząd. I kolejny rząd powinien to utrzymać. W tym niewinnym zdaniu pani redaktor czai się coś bardzo niebezpiecznego: przekonanie wielu ludzi, że świadczenia z polityki społecznej zawdzięczają jednej partii, a nie państwu. Buduje to wśród wyborców rodzaj więzi feudalnej jak w średniowieczu albo więzi klienckiej.
Taka więź jest korzystna taktycznie dla rządzących, bo pomaga im zbierać głosy na wybory, ale strategicznie niedobra dla Polski. Kolejne grupy społeczne mają w takim ujęciu upatrywać swej świetlanej przyszłości nie w państwie, ale w jednej jedynej partii.
Przekaz powinien być jasny - to, co zostało dane, zostaje, bo nie było wypłacane z karty kredytowej premiera
Zdanie szefa PO „nic ,co zostało dane, nie będzie zabrane”, powinno być doktryną trzech opozycyjnych bloków. Być może nawet powinny wspólnie publicznie ogłosić, że pod takim podejściem się podpisują. Każde zawahanie w tej sprawie działa na niekorzyść opozycji, ale nie to jest najważniejsze.
Działa na niekorzyść państwa polskiego, bo więź wyborców z partią staje się silniejsza niż wiara w stałość polityki państwowej. Przekaz powinien być jasny - to, co zostało dane, zostaje, bo nie było wypłacane z karty kredytowej jednego czy drugiego premiera, ale z kasy państwowej.
Być może utrzymanie wszystkich nowych świadczeń - także bezsensownego piórnikowego (przecież podręczniki są bezpłatne) - będzie kiedyś wymagało głębszych cięć i reform budżetu, może jakichś oszczędności. Jedno jest wszelako pewne: bez jasnego postawienia tej sprawy kampania wyborcza będzie trudniejsza.